Stutzman mieszka w Waszyngtonie. Jej stali klienci, homoseksualiści Robert Ingersoll i Curt Freed, w 2013 roku zamówili u niej kwiaty na ślub. Kobieta jednak odmówiła i zasugerowała im trzy inne kwiaciarnie, gdzie mogliby kupić kwiaty.

W ich imieniu sprawę do sądu skierowała broniąca praw obywatelskich organizacja ACLU. Sędzia uznał, że "choć przekonania religijne są chronione przez pierwszą poprawkę do konstytucji, to już czyny oparte na tych przekonaniach, niekoniecznie".
Para homoseksualistów ma teraz prawo złożyć pozew dotyczący osobistego majątku kobiety, np. domu czy rachunku bankowego.
Kobieta mogła zgodzić się na ugodę, która zakładała, że zapłaci 2 tys. dolarów kary za naruszenia ustawy o ochronie konsumenta, symbolicznego 1 dolara na poczet kosztów prawnych i zgodzi się więcej nikogo nie "dyskryminować".

70-letnia baptystka i tym razem odmówiła.

"To jest propozycja, bym poszła drogą dobrze znanego zdrajcy, który sprzedał coś o nieskończonej wartości za 30 srebrników. Nie zrobię tego" - odpisała prokuratorowi. "Z pewnością nie jest dla mnie przyjemna możliwość straty mojego biznesu, domu i wszystkiego innego, czym ten pozew zagraża mojej rodzinie, ale moja wolność, by czcić Boga w tym, co robię najlepiej, jest ważniejsza" - zaznaczyła w liście.

Stutzman zaznacza, że nie dyskryminuje homoseksualistów.

"Zatrudniam i świadczę usługi wielu członkom społeczności LGBT i będę to robić bez względu na to, jak skończy się ta sprawa" - podkreśliła.

Podkreśla jednak, że nie zamierza rezygnować z biblijnego poglądu na temat małżeństwa.

"Trzymam się nauki Biblii o tym, że małżeństwo jest związkiem jednego mężczyzny i jednej kobiety i okazuje się, że nie jestem już wolna, by postępować zgodnie z moimi przekonaniami" - stwierdziła kobieta.

Jej prawnicy zamierzają złożyć odwołanie od decyzji sądu.

All/Chnnews.pl