Polityki trzeba się uczyć, wiem coś o tym, bo zaczynałem jakieś 10 lat temu i przez pierwsze 5 ośmieszałem się jak ostatni idiota, pisząc o polityce bez pojęcia o polityce. Porównałbym naukę polityczną do nauki języka obcego i to na poziomie technicznym. Musisz wiedzieć, co polityk do ciebie mówi, aby zrozumieć, co polityk chce przez to powiedzieć. Większość ludzi patrzy w okienko telewizora, gdzie podaje się ochłapy z politycznej kuchni, przystrojone świeżą natka pietruszki i tyle z tego rozumieją ile odpowiednie czynniki chcą, aby było zrozumiane. Jak to się robi? Przez prawie całą kadencję poniewierano Lechem Kaczyńskim w nieludzki sposób, przy pomocy najniższych instynktów i skrajnych emocji.

 Było to możliwe z jedno paradoksalnego powodu. Lech Kaczyński nie potrafił się odnaleźć w tym stylu uprawiania polityki, to był prostoduszny człowiek w najlepszym tego słowa rozumieniu. Przypomnę legendarne spotkanie Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska w Juracie. Świadkowie mówią, że wewnątrz ośrodka odbyła się fantastyczna rozmowa, jak za starych czasów, między dwoma kumplami. Polało się wino, były wspominki, dowcipy i sympatyczna atmosfera. Tak też to spotkanie, naturalnie bez szczegółów, publicznie zrelacjonowała kancelaria Lecha Kaczyńskiego. A co zrobił Tusk? Wszyscy wiemy, chociaż nie wszyscy pamiętamy. Rudy i fałszywy cynicznie odwrócił kota ogonem i dostarczył mediom nowej pożywki, jaki to Kaczyński jest zacofany, nic nie rozumie i doprowadzi do wojny na wschodzie i zachodzie. Przypomniałem o tamtych podłych czasach, bo jest ku temu kilka poważnych okazji.

Niemoc towarzycha, któremu został jeszcze miesiąc ciężkiej agonii objawia się na każdym kroku. Próby bezpośredniego dyskredytowania Andrzeja Dudy okazały się bezskuteczne, a przyczyny opisywałem wielokrotnie. Zwyczajnie się nie da przerzucić wzrostu, braku prawa jazdy i kota braci Kaczyńskich na Prezydenta Dudę. Identycznie sprawy się mają z inną desperacją, mianowicie zabiegami dążącymi do zwarcia na linii prezydent i rząd. Te same brednie o awanturze, podpalaniu Polski i uniemożliwianiu rządowi prowadzenia skutecznej polityki międzynarodowej, odbijają się satyrą w kierunku prowokatorów. W ostatnich dniach mamy na tapecie kwestię kto do kogo powinien przyjść i kto ma prawo zapraszać. Widzieliśmy to setki razy, tak zaszczuwano Jarosława Kaczyńskiego RBN zwoływaną bez sensu i potrzeby, tak „odbierano samolot” i odmawiano krzesła w Brukseli Lechowi Kaczyńskiemu. Andrzej Duda pod wieloma względami jest bardzo podobny do Lecha Kaczyńskiego, w kwestii prostoduszności na pewno, ale Andrzej Duda widział od środka, jakich haniebnych metod używa klika PO wobec Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i wyciągnął wnioski. Wiedza praktyczna pozwoliła Andrzejowi Dudzie uodpornić się na ataki bezpośrednie i nie dać się wciągnąć w prymitywne gierki oparte na prowokowaniu konfliktu.

Warto sobie poukładać historie zaproszeń i apeli o spotkania. Zaczęło się od wpraszania Kopacz na Radawę Gabinetową, potem były naciski, aby Prezydent zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego. Wszystkie te zabiegi to nic innego, jak stare i dobrze znane „zaproszenia” wysyłane do „lidera opozycji”, który swoimi odmowami budował „antysystemową faszystowską alternatywę”. Andrzej Duda spokojnie przetrwał ataki i ominął podłożone świnie. Po drodze spotkał się z ministrami: Siemoniakiem i Schetyną. Do prowokacji PO wracała średnio raz w tygodniu, ale po drodze konająca w mękach klika wyłożyła się na tacy. Ktoś pomiędzy kucharką i salową, czyli niestety minister MSW Terenia Piotrowska była zmuszona pojechać do Brukseli i wydukać „nasze stanowisko”. Andrzej Duda idealnie wykorzystał ten moment i w ramach dialogu z rządem posłał zaproszenie Tereni, w sprawie, która żywo interesuje Polaków i której rząd łże bez pamięci. Strzał potrójnie celny. Na tle tej kobieciny to i paprotka wypada jak Atena, a przepaść między wygadanym i inteligentnym Andrzejem Dudą jest bezkresna. Po drugie próby dyskredytowania i ośmieszania zaproszenia i ponowne wpraszanie się Kopacz, kancelaria Prezydenta spokojnie przetrwała i grzecznie zaprosiła Terenię po raz drugi. Efekt? Dziś chodząca kompromitacja w randze ministra ma się stawić u Prezydenta.

Przeciętny Polak z tego wszystkiego zrozumie tyle, że znów się żrą i jeden lepszy od drugiego, ale i tutaj Prezydent Duda wypadnie lepiej, bo to Kopacz i PO ciskała gromy, gdy druga strona grzecznie prosiła i to dwa razy. Poza tym to nie jest kwestia rytualnych głupot, czyli co tam PiS powie do PO, ale żywy problem i brak odpowiedzi o co chodzi „uchodźcami”? Najważniejsze jest jednak, co to wszystko znaczy w technicznym języku politycznym. Otóż najkrócej mówiąc mamy 3 do jaja dla Andrzeja Dudy. Pierwszy strzał to wybicie z głowy PO i Kopacz, że będą mogli wyznaczać Prezydentowi terminy i skład spotkań. Drugi gol to postawienie na swoim, żadnych Rad Gabinetowych i Bezpieczeństwa nie będzie, ale wedle życzenia Terania „ma się stawić”. No i strzał dobijający, Ewka Kopacz z całą ekipą w języku polityki powiedziała, że nie ma żadnej kontroli i inicjatywy w tej grze, poddaje się, bo następne ruchy będą dla niej jeszcze bardziej pogrążające. Tym prostym w sumie sposobem, Prezydent Andrzej Duda przerabia „przemysł pogardy” na Detroit. Dlatego kompletnie mnie nie interesują domorosłe analizy i cały polityczny magiel, w którym się bredzi o „politycznym przedszkolu”, czy żenujących scenach. Dla znawcy i miłośnika polityki, to co zrobił Prezydent Andrzej Duda z kliką PO jest majstersztykiem i uprawianiem polityki na najwyższym poziomie. Andrzej Duda nie tylko zniszczył broń przeciwnika, ale w białych rękawiczkach, paroma sztychami, ośmieszył niegdysiejszych dresiarzy, którzy dziś są tylko gówniarzami klęczącymi na grochu.

Matka Kurka/kontrowersje.net