Przed wyborami byłem zwolennikiem tajnej techniki – na urzędach ministerialnych posadzić gołębie, a rzeczywiste zadania powierzyć jastrzębiom. Nic z tego nie wyszło, to znaczy, wyszło pół na pół. Wiadomo, że człowiek się przywiązuje do swoich pomysłów i choćby fakty weryfikowały teorie, ciężko się z przyzwyczajeniami rozstać. Z przyjemności to raczej nie, ale bez większego bólu przyznaję, że nie miałem w tej kwestii racji. Jarosław Kaczyński zrobił mix i połączył gołębie z jastrzębiami i tak powstał rząd. 

Efekt jest piorunujący. Gliński, Morawiecki, Streżyńska, Szałamacha gruchają sobie technokratycznie, Macierewicz, Kamiński i Ziobro robią za kije samobije i miotły automatyczne. Ostatnie podrygi medialne próbują budować wokół porządków atmosferę grozy nocnej zmiany, ale to naprawdę kabaretowe resztki. Fakty są takie, że peerelowscy funkcjonariusze z AW, ABW, SWW i SKW podali się do dymisji. Podwinęli ogony i kwiląc uciekli ze sztabów, nie trzeba ich było wyrzucać. Tak działa siła kadr i chociaż mnie samego na początku trochę wyginało, czy PiS nie idzie zbyt ostro, to teraz trzeba przyznać rację rzeczywistości, nie wyobrażeniom. W pierwszych dniach złodzieje, esbecy, kapusie i klakierzy dostali kilkoma obuchami naraz. Próbują się bronić starymi środkami, tylko nie zauważyli, że to działa z takim samym skutkiem, jak działało w kampanii wyborczej. Wygibasy „ośrodków badawczych” przyjmują formułę farsy. W tym samym zestawie badań widać słupek, który krzyczy, że Polacy stanowczo sprzeciwiają się decyzjom PiS i jednocześnie rośnie poparcie dla PiS, a maleje PO.

Po ośmiu latach ludzie w końcu zaskoczyli, że Kaczyński nigdy nie pukał i nie puka do drzwi Nowaka, Kowalskiego, Zielińskiego. Na glebę są rzucani, ale „te złodzieje, te”. Buremu nie udało się zostać Blidą, ani nawet Sawicką, nie ma też szans załapać się na doktora G. Na początku wielu, podobnie jak i ja, skrzywiło się słysząc, że Ziobro będzie ministrem, ale gdy zobaczyli, że państwo wreszcie zaczyna działać i obywatelom włos z głowy nie spada, to cała zabawa zaczęła się podobać. Pozostali w odwodzie eksperci i celebryci. Pierwsi jeszcze się trzymają, bo też nie mają innego wyjścia. Zolla wożą po wszystkich telewizjach, takie rozwolnienie, że wszystkie składy węgla, by tego nie zatrzymały. Charakterystyczna rzecz, że pan profesor i ekspert od prawa wygłasza takie frazy, które może wygłosić dosłownie każdy. Zresztą to żadna nowość, to wręcz notoryczna technika. Kto słyszał kiedyś w telewizji socjologa, psychologa społecznego, czy politologa, który podzieliłby się jakąś fachową wiedzą? Oni wszyscy gadają językiem zasłyszanym przy rodzinnym obiadku, gdy się szwagier spiera z teściową i każdy sobie taką „ekspertyzę” z łatwością powtórzy, jeśli będzie miał ochotę. 150 razy powtórzony „zamach” i po wielokropku dodane: konstytucyjny, na demokrację, na sądownictwo, itp. Nikogo to nie wzrusza poza ekspertami i funkcjonariuszami medialnymi oczekującymi na grupowe zwolnienia.

Zupełnie inaczej porobiło się z drugimi przedstawicielami „debaty publicznej”. Zaglądałem prawie wszędzie, ale nigdzie nie zauważyłem listów 100 aktorów do nowej władzy albo happeningów z udziałem lisów w klatce. Cisza. Zero Pszoniaka, Olbrychskiego, oba Stuhry pochowane. Gliński oświadcza otwartym tekstem, że „twórcy” tandetnego pornosa kręconego we wrocławskim teatrze nie dostaną grosza od państwa i praktycznie żadnego odzewu wzburzonego środowiska aktorów i reżyserów. Cud? Skądże! Przeciwnie, proza życia. Wszyscy nieudacznicy, którzy kariery robili na poniewieraniu „ciemnogrodu” nie tyrali za darmo. Im nie udałoby się sprzedać litra wody z lodem na środku pustyni, gdyby wcześniej nie dostali dotacji państwowych i medialnej reklamy za darmo. Siedzą cicho, ponieważ zmieniły się kadry finansujące przedsięwzięcia, a na tak zwanym wolnym rynku to żaden Karolak biletu na swoje kicze nie sprzeda i tancbudy nie utrzyma.

Prosta i uniwersalna miotła sprzątająca tandetę działa monotonie i śmiertelnie skutecznie. Wszelkim „wolnościowym” fundacjom i komediantom zamknąć budżetowy kurek i niech sobie żyją tak liberalnie, jak to od zawsze postulowali. Co wyprodukujesz za własną kasę, to za własną kasę reklamuj, sprzedaj i zarób. Szast prast i pozamiatane. Niezwykle podobają mi się zmiany, w tym zmiany kadrowe i tempo zmian. Przy tym, Kaczyński robi sobie ewidentne jaja, po Ziobro zatrudnił na wiceministra kultury Jacka Kurę Kurskiego, który ma robić czystki w TVP. Dawno się tak nie ubawiłem, naprawdę, to nie żadna figura retoryczna, prawie się popłakałem ze śmiechu. Kurski zadziała na resortowe dzieci, jak Macierewicz na peerelowskich generałów. Tak trzymać i nie wypuszczać. Jednocześnie w 1000% podtrzymuję swoją deklarację, że przy pierwszej próbie zmiany kursu z polskiego na europejski na PiS nie zostawię suchej nitki.

Matka Kurka

www.kontrowersje.net