Znany tekst Kazika Staszewskiego najwyraźniej został wcielony w życie. Słowa Krzysztofa Bukiela, dyżurnego zadymiarza od protestów wszelakich, przeszły do historii i tego osiągnięcia już nikt mu nie zabierze. Wyszło śmiesznie, nie ma co ukrywać, wyszło skandalicznie, niezręcznie, ale też warto się nad tą gafą pochylić w zupełnie innym kierunku. Dla porządku wypada przytoczyć słowa Bukiela i proponuję wersję poszerzoną, bo ona jest znacznie ciekawsza i bardziej wymowna:

A co ja mam powiedzieć? Bo pani gdzie indziej protestowała w proteście, który mnie oburza i dlatego ja mam panią wyganiać. No jestem człowiekiem normalnym, w miarę mam nadzieję kulturalnym i po ludzku jej dziękuję za to, że przyszła. Ale to jest zupełnie co innego (…)

Powiem tak, że jak do Chrystusa prostytutki też przychodziły i to nie oznacza, że Pan Jezus był złym człowiekiem. To jest absurd, to jest tak prymitywne oskarżenie, że ja po prostu aż się dziwię, że takie oskarżenia są.

Pierwsze zdania wypowiedzi Bukiela zostały niemal całkowicie pominięte przez media, które zawsze rzucają się na mięso i sensację, ale to właśnie w tych zdaniach znajduje się arcyważna myśl. Lekarski związkowiec otwartym tekstem definiuje coś, co jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia. On mówi wprost, że aktorki, aktoreczki i inne postaci znane z tego, że są znane, stały się obciążeniem dla ruchów społecznych. Czegoś podobnego jeszcze w Polsce nie grali! Do tej pory było tak, że gwiazdy stawały się motorem napędowym protestów i akcji politycznych wymierzonych w tak zwany ciemnogród. Ba! O ich obecność zabiegano, a Kijowski to nawet płacił upadłej gwieździe Bolkowi Wałęsie. Teraz tak się porobiło, że nie tylko Bukiel, ale sami rezydenci wcale nie eksponowali wizyty Jandy i Materny.

Owszem jakiś gorliwy młodzieniaszek wrzucił na firmową stronę fotkę, ale na tej szkapinie nigdzie rezydenci nie dojechali, właśnie dlatego, że zewsząd zaczęły płynąć głosy o tych samych celebrytach, którzy nie schodzą z politycznej sceny. Janda, Stuhr, Materna, Stalińska, Cielecka, Olbrychski i jeszcze parę wyeksploatowanych twarzy nie są już silnikami, ale piachem w trybach kolejnych rewolucji. Trzeba przyznać, przy całej krytyce dla cyrku i cyrkowców, którzy „głodują” drugi tydzień, że oni pierwsi tak zdecydowanie odcięli się od celebryckiego balastu. Bukielowi się te „prostytutki” wyrwały, ale freudowsko, bo dokładnie takie skojarzenie musiał mieć w głowie, chociaż na jego miejscu byłbym bardzo ostrożny.

Janda porównana do prostytutki, świadomie czy nie, doskonale oddaje stan ducha całego lepszego towarzycha, które miota się z kąta w kąt, żeby odzyskać utracone pozycje. Bukiel doskonale wie, że aktorka biegająca od czarnych marszów, przez protesty w obronie konstytucji aż po głodówki lekarskie, stała się po prostu symbolem obciachu. W światłym towarzystwie obciach jest słowem dyskwalifikującym i nikt się z takim obciachowymi celebrytami zadawać nie chce. Trudno się dziennikarzom dziwić, że zadają pytania o podłoże polityczne i obecność twarzy KOD, skoro takie pytanie najzwyczajniej w świecie same się narzucają. Z kolei organizatorzy najnowszego protestu, którzy zrozumieli tyle, że nie mogą popełniać błędów poprzedników i wpuszczać na mównicę Petru albo Giertycha, robią wszystko, aby się z tego towarzystwa tłumaczyć.

Koniec końców dochodzi do scenek tak komicznych, jakie widzieliśmy z udziałem Bukiela i Jandy, tym razem w roli podmiotu domyślnego, a nie głównej aktorki politycznej zadymy. Wiele da się wyczytać z tej pozornej błahostki. Załamał się rynek autorytetów do wynajęcia, a było to potężne narzędzie do dyscyplinowania maluczkich. Tysiące razy sprowadzano na ziemię „plebs” jednym krótkim zdaniem: „wybitna polska aktorka powiedziała…” i ten schemat miał wiele dialogów i wielu aktorów. Swego czasu machina działała niezawodnie i mieliła prawie wszystkich, którzy stali w poprzek systemu światłości i nowoczesności, ale tryby się zużyły i posypały. Nie jest to jedyna awaria, z takim samym hukiem wykruszyły się zębatki w innym mechanizmie, mam na myśli „zachodnia prasa napisała”. Wszystko to razem wzięte napawa optymizmem, ponieważ oznacza, że Polacy zaczęli się szanować i przede wszystkim samodzielnie myśleć. 

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)