Portal Fronda.pl: Obchodzimy dziś Dzień Dziecka Utraconego. Obserwowałam publikacje, jakie pojawiały się w ciągu dnia na rozmaitych portalach internetowych, także tych „niekościółkowych” i rzeczywiście, temat ten się pojawiał. Czy to znaczy, że poronienia przestały być już tematem tabu?

Maria Pikuła: Zdecydowanie tak. Dostrzegam to choćby na przykładzie moich znajomych, dalszych i bliższych, którzy mówią otwarcie, że stracili dziecko. Znam też osoby niewierzące, które w jakiś sposób upamiętniają dzieci, które straciły. Mam koleżankę, która nie wierzy w Boga, ale aktywnie działa na rzecz wybudowania w Krakowie pomnika dzieci, które nie dożyły do porodu. Myślę, że temat poronień nie jest już tabu. Wiele zawdzięczamy takim akcjom, jak choćby „Rodzić po ludzku”. One są bardzo ważne, ale tak samo ważne jest to, żeby ronić po ludzku. Kobietę po stracie dziecka trzeba traktować po ludzku, z pełną należną jej godnością. Także szczątki tego dziecka muszą być traktowane godnie. Mówienie o poronieniach sprzyja również temu, aby osoby z zewnątrz, które widzą, że taki problem dotyka daną rodzinę, potrafiły umiejętnie zachować się w sytuacji. Mogą złożyć kondolencje, powiedzieć, że im również jest przykro, a nie udawać, że nie ma sprawy. Ta zmiana podejścia jest ważna zarówno dla rodziców, którzy tracą dziecko, jak i dla ich otoczenia, które potrafi się w takich okolicznościach odnaleźć i służyć rodzicom pomocą.

Powiedziała Pani o rodzeniu, ale i ronieniu po ludzku, z godnością. Jak zmienia się podejście społeczne do dziecka, które nie zdążyło się urodzić? W Polsce co jakiś czas powracają spory o aborcję, w których o dziecku poczętym mówi się bardzo odhumanizowanym językiem (jako o „płodzie”, „zarodku”, „zlepku komórek”). Czy Pani zdaniem, nastąpiła jakaś zmiana w postrzeganiu dziecka, które zmarło przed narodzinami? Czy Polacy dostrzegają w nim człowieka?

Taka zmiana, owszem, nastąpiła i to pokazuje, jaka jest hipokryzja tych, którzy popierają aborcję. Jeżeli chronimy dzieci, które są przez rodziców chciane i oczekiwane, robimy wszystko, aby rodziły się one po ludzku, to tym bardziej musimy dbać o te dzieci, które z jakichś powodów będą poronione, by miały prawo do godnej śmierci.

Czasem słyszę od różnych osób, że zdarzają się pielęgniarki, które potrafią bardzo dobrze zachować się w takich trudnych sytuacjach. Potrafią stanąć na wysokości zadania. Kobiety coraz rzadziej doświadczają złego traktowania ze strony personelu medycznego. Potrafię jednak wyobrazić sobie, dlaczego jeszcze kilkanaście lat temu było inaczej, kiedy kobieta roniła w czasach, gdy polskie prawo uznawało za legalną aborcję na życzenie. Często ta sama pielęgniarka, która asystowała przy porodzie, kilka minut wcześniej asystowała przy aborcji. Nic dziwnego, że personel medyczny nie był wrażliwy na roniące kobiety. Ta wrażliwość przepadła w momencie asystowania przy kobietach, którym w sposób sztuczny wywoływano poronienie, czyli wykonywano aborcję.

Coraz więcej Polaków jest świadomych tego, że dziecko w łonie matki to człowiek, coraz więcej osób pragnie uszanować życie od poczęcia, dlatego też coraz częściej kobieta, która roni dziecko, spotyka się z szacunkiem ze strony otoczenia.

Jak wygląda dziś świadomość ludzi, którzy tracą dziecko na temat oczekiwań wobec państwa, urzędów? Chodzi mi nawet o taką kwestię, jak zorganizowanie pogrzebu dziecka, które zmarło przed porodem. Jeszcze kilkanaście lat temu to nie było takie oczywiste…

To prawda. Dziś prawo polskie daje możliwość, jeśli rodzice mają takie życzenie, zorganizowania pogrzebu dziecka. Należy złożyć stosowne podanie, by szpital wydał ciało dziecka, niezależnie od tego, jak długo trwała ciąża. Oczywiście, jeśli poronienie wystąpi bardzo wcześnie, występują pewne trudności. Trzeba też pamiętać, że są różne okoliczności poronień. Coraz więcej rodziców, zwłaszcza w przypadku poronień w późniejszych stadiach ciąży, decyduje się na zorganizowanie pogrzebu. W urzędach stanu cywilnego wydawany jest akt zgonu dziecka (czy też akt urodzenia, w zależności od danej sytuacji, etapu ciąży czy tego, czy dziecko urodziło się martwe…). Tak samo rodzicom przysługują wszelkie prawa odnośnie do pogrzebu dziecka, jak na przykład zasiłek pogrzebowy czy zasiłek macierzyński.

W internecie jest wiele stron, które w sposób szczegółowy informują o różnych procedurach, koniecznych podaniach, etc. Choćby na stronie wydziału duszpasterstwa rodzin w Krakowie można znaleźć szczegółową instrukcję, jak należy postąpić, jeśli rodzice życzą sobie pogrzebu dziecka.

Wsparcie rodziców w urządzeniu pochówku jest bardzo dobrze przygotowane i zabezpieczone przez stronę kościelną. Także w przypadku dzieci, których rodzice nie zdążyli ochrzcić przed śmiercią. Wszystkie kwestie związane z prawem kościelnym są w tej sytuacji uregulowane, jest odpowiedni rytuał Mszy świętej dla dziecka ochrzczonego i nieochrzczonego.

Jakiego jeszcze wsparcia mogą od Kościoła oczekiwać rodzice, którzy stracili dziecko? Czy istnieje specjalna oferta duszpasterska dla takich rodzin?

Jest wiele grup wsparcia dla rodziców, którzy stracili dziecko. W Krakowie jest dziś odprawiana Msza święta dla rodziców, podczas której (o ile tylko mają takie życzenie), mogą przynieść ramki z wpisanymi imionami swoich dzieci. Nawet jeżeli nie wiedzą, jaka była płeć dziecka, to niektórzy rodzice intuicyjnie wyczuwają, że to była dziewczynka (albo chłopiec). Zamiast imienia mogą też wpisać „Maleństwo” czy „Nasz Okruszek”, czyli tak, jak przez chwile, kiedy dziecko z nimi było, zwracali się do niego. Ramki z imionami dzieci będą ustawione przed ołtarzem w czasie sprawowanej liturgii. Jest także grupa wsparcia, która spotyka się w 2. piątek miesiąca przy sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Tam odprawiana jest Msza święta w intencji rodziców, którzy stracili dziecko. Jest też możliwość spotkania się z duszpasterzem czy osobami, które kompetentnie potrafią pomóc w takiej sytuacji. Myślę, że działający przy każdej poradni życia rodzinnego doradca będzie w stanie kompetentnie wesprzeć rodziców. A jeśli sam nie będzie potrafił pomóc, to przynajmniej wskaże miejsce, gdzie będzie można uzyskać wsparcie. W Krakowie jest też hospicjum dla dzieci, gdzie pomoc w przeżywaniu żałoby otrzymują również rodzice.

Pani patrzy na temat poronień z wyjątkowej perspektywy. Nie tylko jako kobieta, ale także jako matka, która straciła dziecko. Jak można pomóc dziewczynie, kobiecie, która znajduje się w takiej sytuacji? Czego ona najbardziej potrzebuje?

To dla mnie szczególne pytanie. Dosłownie kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że bliscy nam przyjaciele stracili dziecko, koleżanka poroniła córeczkę o imieniu Tereska. Myślę, że najważniejsze jest po prostu bycie z daną osobą, która cierpi po stracie dziecka. Można okazać jej czułość i wsparcie prostymi gestami, przytulając, trzymając za rękę, zapewniając, że można na nią liczyć, jeśli będzie czegoś potrzebowała. Po stracie dziecka ważne są gesty bliskości, świadczące o tym, że ten ktoś po prostu jest. Ważne jest także uszanowanie pamięci o straconym dziecku. Nawet kiedy mija bezpośredni okres po poronieniu, to co jakiś czas można wyrazić pamięć o tym dziecku.

Myślę, że doskonałą okazją może być taki dzień, jak dziś, 15 października, Dzień Dziecka Utraconego. Sama straciłam dziecko, dlatego swoimi myślami otaczam też te wszystkie dzieci, które stracili moi znajomi, przyjaciele. Myślami jestem przy Teresce, o której przed chwilą wspominałam, jak również przede wszystkim przy mojej córeczce Asi.

17 października to dzień, w którym Asia urodziła się dla nas i dla nieba i to jest dla mnie osobiście wyjątkowy dzień. Ale 15 października w sposób szczególny można wyrazić swoje wsparcie osobom, które straciły dziecko, bez względu na to, czy to poronienie nastąpiło kilka dni temu czy kilka lat temu.

Dziś byłam na cmentarzy, by symbolicznie zapalić znicze, złożyć kwiaty. Przechodziłam pomiędzy dziecięcymi grobami, na których widziałam różne daty – rok 1943, 1945… Bardzo wiele jest grobów maleńkich dzieci. O nich też warto pamiętać. W Bożym planie każda taka duszyczka ma swoje szczególne miejsce. Te dzieci pokazują, chyba najbardziej, jaki jest sens ludzkiego życia. Nie trzeba nic zdobyć, nic udowadniać, nie trzeba pokazywać, ile się potrafi… Nasze życie ma sens, bo Bóg nas kocha, bo tak chciał. Tyle wystarczy, żebyśmy istnieli.

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk 

Czytaj także naszą rozmowę z panią Marią o utracie jej córki pt. "W żadnym momencie ciąży nie czułam się chodzącą trumną dla mojego dziecka"