I robi to z pasją, godną lepszej sprawy. „Historycy spierali się o to, kto był autorem planu kontrofensywy znad Wieprza. Czy Józef Piłsudski, czy gen. Tadeusz Rozwadowski, a może francuski doradca gen. Maxime Weygand, któremu hołdy po bitwie składała endecja? Inni wskazywali, że powodem klęski bolszewików była nadmierna pewność siebie Michaiła Tuchaczewskiego czy niesubordynacja konarmii Siemiona Budionnego. Jest też koncepcja, że najważniejsze było złamanie sowieckich szyfrów, dzięki czemu Piłsudski znał zamiary przeciwnika. Teraz wszystko jasne. Matka Boska się objawiła i przestraszyła bolszewicką tłuszczę. Jest problem z dowodami. Ks. Józef Maria Bartnik twierdzi, że o Świętej Panience mówili bolszewiccy jeńcy. Wydaje się jednak, że najważniejszym dowodem jest obraz Jerzego Kossaka "Bitwa Warszawska". Na czele wojsk polskich biegnie z krzyżem ks. Ignacy Skorupka, obok żołnierze, skauci, ochotnicy, a z chmur wyłania się Matka Boska Łaskawa” - oznajmia Wroński.

Kłopot polega tylko na tym, że Kossak swój obraz oparł na konkretnych przekazach, których ślady można znaleźć w ówczesnych mediach, a także w zeznaniach sowieckich jeńców. Przytaczają je liczni badacze, głównie, co zrozumiałe, duchowni. Ale takie drobiazgi, jak fakty, Wrońskiego nie zajmują. One chce, za wszelką cenę obśmiać samą możliwość tego, że Bóg wspomaga ludzi, którzy mu wierzą, że nie jest Bogiem dalekim, ale bliskim, i że walczy w imię dobrej sprawy. I dlatego Wroński odwołuje się także do innych argumentów. „Nie pierwszy raz święci wsparli szeregi Wojska Polskiego. Na obrazie "Bitwa pod Grunwaldem" Jana Matejki polskie zastępy błogosławi z nieba św. Stanisław. Dlaczego św. Stanisław, skoro to Matka Boska prowadziła nas zwykle do zwycięstwa? Może Matce Boskiej nie było zręcznie wspierać Polaków walczących z zakonem jej imienia, więc wypchnęła do roboty św. Stanisława? Obraz Matki Boskiej ochronił także klasztor jasnogórski podczas oblężenia Szwedów. I uczynił to, choć paulini przed oblężeniem obraz z klasztoru wywieźli” - kpi Wroński, który najwyraźniej nie rozumie, że chrześcijan nie chronią obrazy, ale Matka Boża, która wspiera swoje dzieci, nawet jeśli Jej ikona jest w innym miejscu.

Kompletnym niezrozumieniem natury Bożej pomocy wykazuje się także Wroński w innym zdaniu, gdy sugeruje, że Matka Boża mogłaby skonfudować licznych ateistów, Żydów czy ewangelików. I wreszcie, gdy sugeruje, że polskie wojsko zamiast walczyć (w Powstaniu Warszawskim na ten przykład) powinno się modlić, skoro modlitwa jest tak skuteczna. „Może trzeba było się modlić, zamiast walczyć?” - kpi odnoszac się do polskich klęsk, jakby zupełnie nie rozumiejąc, że z chrześcijańskiego punktu widzenia przegrana może być zwycięstwem...

Cały jego tekst jest jednak przede wszystkim dowodem na to, że „Gazeta Wyborcza” nie jest w stanie zaakceptować innego, niż ateistyczne spojrzenia na rzeczywistość. Dla niej Boże wstawiennictwo to fikcja. A każdego, kto myśli inaczej będzie ona wykpiwać, jako świra. W wielkim skrócie oznacza to, że za świra musi ona uznać każdego, kto poważnie traktuje Pismo Święte czy chrześcijaństwo.

Tomasz P. Terlikowski