Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka przyznał w wywiadzie z rosyjskim propagandystą, że Krym jest obecnie de iure i de facto rosyjski. Mając na uwadze swoje dobre stosunki z Ukrainą, Łukaszenka od 8 lat powstrzymywał się z wygłoszeniem takiej deklaracji. 

"Wszyscy rozumieliśmy, że Krym de facto to rosyjski Krym. Po referendum Krym stał się rosyjski także de iure" - powiedział Łukaszenka w wywiadzie z zaufanym putinowskim propagandystą Dmitrijem Kisielowem.

Wskazał, że planuje się wybrać na Krym, a zwłaszcza do Sewastopola. 4 listopada białoruski deputowany Andrej Sawinych oświadczył, że Białoruś faktycznie uznała aneksję Krymu przez Rosję. W odpowiedzi Kijów zagroził Mińskowi sankcjami.

W lutym 2014 należący do Ukrainy Krym został zajęty przez wojska rosyjskie. Na początku marca "separatystyczne" władze Krymu zwróciły się do Rosji o ochronę i poprosiły o zorganizowanie referendum na temat przyjęcia w skład Federacji Rosyjskiej. Jak nietrudno się domyślić, "większość" opowiedziała się za aneksją Krymu.

Łukaszenka od lat był w dobrych stosunkach z przywódcami ukraińskimi, wobec czego nie wygłosił dotychczas żadnej deklaracji na temat statusu prawnego Krymu.

Odpowiedział także, że jeśli na terenie Polski zostaną rozmieszczone rakiety jądrowe NATO, "wówczas on zaproponuje rozmieszczenie rosyjskich głowic na terenie Białorusi".

jkg/biełsat