Tomasz Wandas, Fronda.pl: Poprawki zgłoszone przez Prawo i Sprawiedliwość do prezydenckiego projektu ustawy o Sądzie Najwyższym są fatalne i nie do zaakceptowania” – oświadczyła Zofia Romaszewska, która uczestniczy jako przedstawiciel prezydenta w posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Co Pan sądzi o sowach wypowiedzianych przez panią Romaszewską?

Łukasz Warzecha publicysta, komentator polityczny: Właściwie musiałbym zapytać z której godziny są to słowa, dlatego, że wersje jej wypowiedzi zmieniały się bardzo szybko. Widziałem jeden wpis, w którym pani Zofia Romaszewska mówi, że jak na razie nie ma mowy o jakichkolwiek wetach prezydenta – ale o której godzinie te słowa podały z ust pani Romaszewskiej, też nie wiem.

Jakie jest zatem Pana pierwsze wrażenie, gdy patrzy Pan na to co się teraz dzieje?

Moje wrażenie jest takie, że prezydent w tej sprawie jest brutalnie ogrywany. Niestety, ale ogrywany jest na własne życzenie. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego przedstawicielem prezydenta na posiedzeniu komisji nie jest najlepiej zorientowany pan minister Mucha, którego specjalnie trzeba było wezwać, kiedy okazało się, że jest zapanował kryzys podczas obrad. To minister Mucha, jako osoba, która "dogadywała" te poprawki z panem Piotrowiczem, powinien na tej komisji być od samego początku.

Może jest zajęty

Nie sądzę, aby minister Mucha miał w tym czasie istotniejsze zadanie, jak porozumienie w tej kwestii.

Nie brakuje przy tym wątków pobocznych

Druga sprawa to to, że jeżeli faktycznie jest tak – choć podkreślam, „jeżeli” gdyż oświadczenia są chaotyczne i ciężko zorientować się o co w nich chodzi – iż mamy do czynienia z forsowaniem przez PiS poprawek, które wykraczają poza to, co uzgodnili przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, wraz z przedstawicielami Pałacu Prezydenta, oznaczałoby to, że PiS postanowił zagrać z prezydentem w sposób brutalny.

Przed jakim wyborem w takiej sytuacji staje prezydent?

Prezydent albo „przełknie” te poprawki, a jeżeli to zrobi to większość osób, w tym te, które z pozycji umiarkowanych, cieszyły się z jego weta, odbiorą to w ten sposób, że prezydent został złamany, upokorzony, że przestał walczyć o należyty kształt tych ustaw.

A z drugiej strony?

Z drugiej strony, jeżeli pan prezydent zgłosi ponowne weto, to stawi się w bardzo ryzykownej pozycji wobec swojej macierzystej partii i wobec tej grupy wyborców, która bardzo krytycznie odnosiła się do pierwszego weta. Jeżeli jest to tego typu zagranie, to byłby to w zasadzie koniec jakiegokolwiek zaufania - niezależnie od tego jak sprawa się skończy – między partią macierzystą Andrzeja Dudy, a Andrzejem Dudą.

Czy istnieje inna opcja?

Jest jeszcze pewne prawdopodobieństwo – mówimy o poprawkach, które zostały uzgodnione, choć patrząc z zewnątrz na kształt zakres, to ciężko w to prawdę mówiąc uwierzyć, że do dorozumienia dojdzie bez większych napięć.

Tak jak Pan redaktor zauważa pani Romaszewska zmienia często zdanie, robi to jednak tylko względem ustawy o Sądzie Najwyższym, co do poprawek dot. KRS, nie ma jednak zastrzeżeń. Z czego wynika ta różnica zdań?

Nie jestem przekonany, czy pani Zofia Romaszewska -przy całym moim do niej szacunku- w pełni wie, jakie były ostateczne uzgodnienia między PiS, a prezydentem. Z tego co widzę, to niektóre poprawki zgłoszone przez PiS do ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa idą bardzo daleko.

Na przykład?

Na przykład poprawka umożliwiająca zgłaszanie kandydatów do KRS min. przez prokuratorów. Jest to coś czego pierwotny projekt prezydenta nie przewidywał.

Czy sprawa nie byłaby prostsza, gdyby projekty wcześniej zostały upublicznione?

Wychodzi na to, - myślano, że pomoże to w negocjacjach - że żadna ze stron nie zdecydowała się na upublicznienie. W związku z tym, my dziś nie wiemy, czy to, co dziś proponuje PiS należy do zakresu uzgodnień, czy też do niego nie należy.

Jednym słowem z punktu widzenia obserwatorów zagranicznych mamy tutaj kompletny chaos. Natomiast, sądząc po tym jakiego rodzaju uwagi miał pan prezydent, należałoby założyć, że część zmian dotyczących przynajmniej KRS, też powinna być raczej trudna do zaakceptowania.

Co może myśleć teraz prezydent, gdy patrzy na to co się dzieje podczas obrad komisji?

Myślę, że sporym problemem jest też to, że sam pan prezydent jest po drugiej stronie kuli ziemskiej, w Wietnamie i w związku z tym też podejrzewam, że nawet kontakt współpracowników z nim jest utrudniony.

Czyli Pana zdaniem nie powinniśmy przykładać zbyt wielkiej wagi do tego co mówi pani Romaszewska?

Nie chciałbym, aby zostało to tak ujęte, że nie powinniśmy przykładać zbyt dużej wagi do tego, co mówi Zofia Romaszewska.

To znaczy?

Pani Romaszewska jest przedstawicielką prezydenta, jest jego doradcą. Ja wyrażam tylko wątpliwość, czy pani Romaszewska jest dobrze zorientowana w tej materii, w której teraz reprezentuje prezydenta. Natomiast wagę do jej słów powinniśmy przywiązywać. To, że zasiada ona na obradach komisji sprawiedliwości i praw człowieka jako przedstawicielka prezydenta uważam za błąd, na jej miejscu powinien siedzieć minister Mucha.

Jak Pana zdaniem skończy się ta sprawa? Którego z rozwiązań powinniśmy się spodziewać z większym prawdopodobieństwem?

Nie wiem, nie mam zdolności profetycznych. Tutaj można mówić wyłącznie o pewnych wariantach rozwiązań. Jeżeli jest to pułapka zastawiona na prezydenta, to w zasadzie każde wyjście, które wybierze prezydent jest z jego punktu widzenia obarczone bardzo dużym ryzykiem. Oczywiście jest jeszcze możliwe, że pod wpływem nacisku prezydenta to Prawo i Sprawiedliwość wycofa się z pewnych postulatów.

Czy będzie w ogóle jeszcze taka możliwość?

Projekty te trafią jeszcze do Senatu, tam mogą mieć miejsce jeszcze poprawki.

Co pokazuje cała ta sytuacja?

Cała ta sytuacja pokazuje, że całe napięcie pomiędzy tymi dwoma ośrodkami (PiS – Pałac Prezydencki) nie zostało ugaszone, problemy są nadal i to poważne problemy. Myślę, że trwa w tej chwili bardzo poważna walka o miejsce pana prezydenta na scenie politycznej. Jeżeli pan prezydent sądził, że być może po swoich spotkaniach z panem Jarosławem Kaczyńskim,  ta walka się zakończyła, to się pomylił, nie zakończyła się i teraz doskonale to widać.

Dziękuję za rozmowę.