Lewica lubi występować w coraz to nowych kostiumach. Raz udaje obrońców klasy robotniczej. Raz lobbuje za homo rewolucją. A innym razem ogłasza się obrońcami przyrody. Z ekologicznym opakowaniem dla lewicy wiąże się mit przeludnienia. Klasyczny sprzed kilku dekad głosił potrzebę ograniczenia populacji na ziemi z powodu braku jedzenia i surowców. Zapowiedzi globalistów, lewaków i ekologów okazały się nic niewarte. Żywności ani surowców nie zabrakło, kraje trzeciego świata odniosły sukces gospodarczy – wystarczy przypomnieć Chiny i Indie.

 

Niestety część z krajów zastosowała się do mitu przeludnienia i prowadziła politykę depopulacji, tak jak komunistyczne Chiny, skutkiem czego chińskie społeczeństwo się starzeje i czekają Chińczyków katastrofa demograficzna, której Indie nie będą miały. Warto przypomnieć, że wszyscy, którzy głosowali za integracją z Unią Europejską, głosowali też za tym, by pieniędzy polskich podatników, poprzez Unie Europejską finansującą fundusz ludnościowy ONZ, finansowały programy depopulacji w Chinach, w tym i przymusowe aborcje.

Dziś lewica przebrana w eko szatki głosi, że grozi nam katastrofa klimatyczna, i w ramach walki z ociepleniem klimatu zachęca do ograniczenia posiadania dzieci. Niektórzy się cieszą, że dzięki temu lewicowcy będą mieli mniej dzieci. Moim zdaniem w tym postulacie, lewicy nie chodzi realnie o ograniczenie posiadania dzieci przez lewicowców, ale o to, by ograniczyć posiadanie dzieci wszystkich innych. Warto też pamiętać, że brednie o katastrofie klimatycznej, potrzebie depopulacji, mogą zainspirować eko terrorystów (którzy w ramach ratowania klimatu postanowią ograniczyć populacje poprzez wywołanie epidemii (produkując i dystrybuując choroby wirusowe), dokonywanie zamachów np. wysadzanie w miastach cystern z chlorem, czy tradycyjne wysadzanie, czy wystrzeliwanie ludzi). 

O postulatach zaprzestania prokreacji wysuwanych przez działaczy lewicy można przeczytać na lewicowym portalu „Na temat” w artykule Bartosza Godzińskiego „Ruch "BirthStrike" w Polsce. Kobiety nie chcą mieć dzieci przez "ekologiczny armagedon w 2050 roku"”.

Według lewicowego portalu „rok 2050 to symboliczna data początku katastrofy klimatycznej, jakiej świat nie widział. Naukowcy twierdzą, że doprowadzi do upadku naszej cywilizacji”, ratunkiem ma być rezygnacja z prokreacji, promowana przez powstałą (z inicjatywy piosenkarki Blythe Pepino) w Wielkiej Brytanii grupę "BirthStrike".

Kreślony przez lewice scenariusz końca świata zakłada „zmiany klimatyczne, globalne ocieplenie, susze, wymieranie gatunków, przeludnienie, przepełnione wysypiska, wyczerpujące się złoża paliw kopalnych, betonowanie miast”. Zapleczem propagandowym dla takich wizji jest raport australijskiego „Think-tank Breakthrough – Narodowe Centrum na Rzecz Odnowy Klimatu”. Scenariusz przewiduje wzrost temperatury, topnienie lodowców, zalewanie terenów, migracje, upadek ekosystemów, brak żywności, głód, wojny o zasoby.

Według lewicy „rozwiązanie jest oczywiście banalnie proste [...] i wymaga ogólnoświatowej, natychmiastowej współpracy. […] potrzebna jest ogromna globalna mobilizacja zasobów w najbliższych dekadach w celu budowy bezemisyjnej gospodarki i stworzenie systemu przywracania bezpiecznego klimatu”. Chodzi więc o marksistowskie centralne planowanie, interwencjonizm władz, internacjonalistyczne globalne władze (likwidacje państw narodowych).

Kiedy jednak nie ma postulowanych przez marksistów globalnych działań, ludzie zindoktrynowani przez lewice postanawiają walczyć ze zmianami klimatycznymi na własną rękę, protestują, nie jedzą mięsa, jeżdżą rowerami, lub postanowili nie mieć dzieci.

Jak można dowiedzieć się lewicowego portalu „osoby wyznające ideę "BirthStrike" chcą mieć dzieci, ale nie teraz. Nie chcą, by ich pociechy musiały za kilkadziesiąt lat walczyć na śmierć i życie o szklankę wody. Wolą przeczekać i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja albo z góry zakładają brak potomstwa. Dla ich dobra”.

Według eko propagandy „z przyjściem na świat kolejnych ludzi, zwiększa się poziom zanieczyszczeń – Bank Światowy ocenia, że średnio jedna osoba wytwarza emisje roczne 5 ton sześciennych dwutlenku węgla”.

Postulaty antynatalistyczne propagowane są też w Polsce. Służą one też do moralnego uzasadnienia mordowania nienarodzonych dzieci. W antynatalistycznej propagandzie decyzja o posiadaniu dzieci przedstawiana jest jako wyraz egoizmu, głupoty i eko zbrodni.

Moim zdaniem lewicowa antynatalistyczna propaganda doskonale wpisuje się to w krytykę polityki prorodzinnej. Warto się więc sprawdzić, jakie są drogi finansowania takich inicjatyw, komu zależy, na tym by Polska była krajem skazanym poprzez brak prokreacji na biologiczną zagładę.

Cechą charakterystyczną lewicy jest proponowanie lekarstw gorszyć od choroby, na problemy, przed jakimi stajemy. Uważam, że należy chronić środowisko, zaczynając, np. od przywrócenia kontroli granicznych by do Polski nie były wwożone odpady z zachodniej Europy, likwidacji podatków w tych dziedzinach, które służą ochronie środowiska (termomodernizacji, czy budowie instalacji rozproszonych odnawialnych źródeł energii), nałożenia cła na żywność importowaną zagranicy, gdy w Polsce produkowana jest tańsza, lepsza, zdrowsza (bez GMO, antybiotyków i chemii), która nie wymaga transportowania ze szkodą dla środowiska.

Niewątpliwie Polsce potrzeba prawicy, której do tej pory nie ma. Prawicy, która będzie prowadzić politykę ochrony środowiska i dbałości o zdrowie publiczne. Ekologia jest jedną z tych dziedzin, którą przez swoje lenistwo ludzie prawicy ignorują, dzięki czemu są one wykorzystywane do szkodliwej społecznie lewicowej propagandy. A warto byłoby, np. zwalczać międzynarodowe koncerny niszczące środowisko, by wyprodukować swoje szkodliwe dla zdrowia napoje, by z zysków później finansować sodomitką propagandę.

 

Jan Bodakowski