„Jesteśmy w czasie, w którym nawet: brak słów nic nie znaczy. I w państwie, które bezprawnie i bezpodstawnie wprowadza stan wyjątkowy, żeby móc mordować ludzi na granicy” – pisze w liście do „Gazety Wyborczej” Marta Lempart.

Kiedy zdawało się, że najbardziej absurdalne, żenujące i obrzydliwe słowa na temat sytuacji na polsko-białoruskiej granicy już padły, pojawia się niezawodna Marta Lemaprt, która radykalnie podnosi poprzeczkę. Liderka tzw. „Strajku Kobiet” napisała list do „Gazety Wyborczej”, w którym wyraża poparcie dla zorganizowanej przez redakcję akcji prouchodźczej. Przy okazji atakuje rządzących, których oskarża o wprowadzenie stanu wyjątkowego, aby móc… „mordować ludzi”.

- „Kurtyna opadła. Jesteśmy w przestrzeni oniemiałej. W ciszy – tak potrzebnej każdej bandyckiej władzy, pozwalającej jej na bycie zbrodniarzami. W tajemnicy. Za zasiekami, płotami, murem. W ciemnościach. Ale przede wszystkim – w ciszy. Nie pozwólmy na to. Niech nie zapadnie ta cisza. Niech nas nie pochłonie ta cisza”

- pisze aktywistka.

kak/wyborcza.pl