"To właśnie wyznawcy Allaha emigrują na nasz kontynent, który jako jedyny ma ujemny przyrost naturalny" - mówi Jean-Marie Le Pen w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Pytany, czy nie demonizuje muzułmanów, Le Pen odpowiadał: "Nie jestem rasistą, ale twierdzę, że się pomiędzy sobą różnimy, i zaprzeczanie temu, wkładanie wszystkich z powodu poprawności politycznej do jednego worka jest głupotą". "A co do imigrantów wyznania muzułmańskiego, wystarczy się przyjrzeć liczbom: Europa liczy 730 mln mieszkańców, średnia wieku to 45 lat, przyrost naturalny na poziomie 1,4 dziecka na jedną kobietę. Po drugiej stronie 6 mld ludzi, których średnia wieku to 20 lat, przyrost naturalny od trojga do czworga lub od czworga do pięciorga dzieci na jedną kobietę" - dodawał.

"Rzeczywisty problem to integracja tych olbrzymich mas ludzi zupełnie nieprzystosowanych do życia w naszej kulturze, którzy w dodatku chcą nas zdominować. Proszę przeczytać "Uległość". Houellebecq przepowiada wprowadzenie we Francji szariatu. Francuzi w swoim własnym kraju stają się niewolnikami" - mówił "Wyborczej" Le Pen.

Polityk tłumaczy też, że to nie sama imigracja jest zła, ale jej niebywały dzisiaj rozmiar. "Nie jestem przeciwny imigrantom jako takim, ale ich lawinowemu napływowi, który zagraża naszej cywilizacji, kulturze i nam samym. Do Francji od dawna przybywali imigranci z Włoch, Portugalii, Belgii, z Polski i świetnie się aklimatyzowali. Arabowie także. Dziś problemem jest liczba imigrantów oraz ich brak chęci do adaptacji. Zamykają się gettach, żyją niejako na marginesie społeczeństwa. Dalej mówią w swoich językach, gdyż lewacki system edukacji nie zmusił ich do nauczenia się francuskiego. A kiedy grają drużyny Algierii i Francji, kibicują tej pierwszej" - przekonywał Le Pen.

wbw/wyborcza.pl