"Gazeta Wyborcza" nie ustaje w przezabawnych atakach na Prawo i Sprawiedliwość. Przewracając strony ostatnich wydań czerskiego dziennika widać świetnie, że Michnik et consortes całkowicie stracili grunt pod nogami. Jedyne, co mogą robić, to szaleńczo bić na alarm w obronie rozdzieranej chciwymi pazurami PiS demokracji. Ktoś to kupuje - ale my możemy się pośmiać.

Wyjątkowo dobrej okazji dostarczył w najnowszym wydaniu Jarosław Kurski, doszukując się u Jarosława Kaczyńskiego myślenia... pezetpeerowskiego i zarzucając mu, że jego postępowanie jest niezgodne z tezami XIX-wiecznych klasyków demokracji.

"To fanatyzm jedynej i niepodważalnej racji - racji rewolucji narodowej. Wszelkie przeszkody, nawet te, które stanowią fundament ustrojowy państwa, muszą być usunięte. Władza musi być jednorodna, niepodzielna i omnipotentna" - pisze Kurski.

"Już niemal dwieście lat temu Alexis de Tocqueville i John Stuart Mill przestrzegali przed niebezpieczeństwem "tyranii większości", która nie liczy się z prawami mniejszości, nie respektuje ducha i litery prawa, rozpycha swe kompetencje i w imieniu ludu uzurpuje sobie władzę nad sądami" - dodaje.

I kontynuuje popadając w coraz większe odmęty absurdu:

"[N]e mogąc zmienić konstytucji, PiS chce zmienić Trybunał, by nikt nie sypał piachu w tryby władzy monopartii, a prezydent Andrzej Duda zapewne nie stawi oporu. Trzeba "odzyskać" sądy, media publiczne przejąć i zamienić w narodowe, a media prywatne - zadusić. Niewygodne strony internetowe - jak ta o przyczynach katastrofy smoleńskiej - pozamykać".

Trzeba przyznać, że można niekiedy pożałować rozsypujących się sił obozu Czerskiej. Ten kabaret jest jednak przedni...

kad