Luiza Dołęgowska, fronda.pl: W mediach pojawiła się informacja, że Katolicki Uniwersytet Lubelski zmienia logo, w logotypie zaprojektowanym na 100-lecie uczelni nie ma już krzyża, dewizy ani orła w koronie. Czy katolicki -bądź co bądź - uniwersytet powinien w taki sposób postępować?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Przyznam się, że jest to dla mnie wiadomość szokująca. Usłyszałem o tym pomyśle juz jakiś czas temu, od mojego kolegi, byłego dziekana jednego z wydziałów KUL. Nie chciałem wierzyć. Sam jestem dogłębnie związany z KUL. Studiowałem tam po swoich studiach magisterskich, tam broniłem pracy doktorskiej. Były to lata osiemdziesiąte. Już wtedy żartowano, że za Granata był to - katolicki, za Krąpca - uniwersytet, za Hemperka - został lubelski. Mowa była oczywiście  poszczególnych rektorach i pewnych akcentach związanych z ich osobowościami. Traktowaliśmy to jak pewien żart, który jednak ilustrował pewne przemiany. Na szczęście KUL miał wówczas wybitne osobowości, które decydowały, że pozostawał katolicki, i uniwersytecki, i lubelski.

To, co się dzieje w chwili obecnej, to coś niezrozumiałego. Zmiana logotypu, jest zmianą znaku własnej tożsamości. Siłą KUL było to, że służył Bogu i Ojczyźnie, że był miejscem azylu i przestrzenią wolności w czasach podległości. Jego siła była ta dewiza i przeświadczenie, że jest to jedyna niezależna uczelnia na wschód od Odry i na zachód od Władywostoku, jak wtedy mówiono. Niezależnie od patosu słów, sprawa była jasna  - KUL to wolna, niepodległa Polska. W czasach inauguracji, na KUL gromadzili się ambasadorowie państw świata zachodniego, jakby pokazując, że KUL to enklawa cywilizacyjna. I to właśnie mieściło się w logotypie i dewizie KUL „Deo et Patriae". Nie rozumiem, jak można wyzbyć się tej własnej tożsamości? 

Dowiaduję się teraz, że władze KUL informują, iż nie zmieniają godła, a więc nie znoszą ani krzyża, ani dewizy, ale proponują dwie formy nowego logo Uczelni. Jednocześnie w oświadczeniu władz KUL czytamy: „Wykorzystanie godła zarezerwowane jest dla rektora, w oficjalnych dokumentach uniwersyteckich (np. dyplomy, indeksy) oraz do wydarzeń najwyższych rangą, np. doktoratów honoris causa. G[...] Natomiast logo, już bez krzyża i wspomnianej dewizy, ma być znakiem graficznym przeznaczonym do „codziennej identyfikacji wizualnej uniwersytetu". Nie bardzo rozumiem tę „filozofię" odróżniania oficjalnej tożsamości od codziennej identyfikacji wizualnej... Nie rozumiem tego rozdziału i nie jestem ani przekonany co do niego, ani też usatysfakcjonowany tym tłumaczeniem.

Czemu ma służyć eliminowanie katolickich symboli z różnych miejsc, pozbywanie się krzyży i dlaczego w tej sprawie nie ma większych protestów – czy chodzi tu o laicyzację przestrzeni publicznej czy też o powolne sprzyjanie islamowi?

Oczywiście, jest to uleganie presji wszechobecnej laicyzacji. Tylko, jakie to ma konsekwencje? Takie uleganie jest formą uległości, o której pisał Michael Houllebecq w swojej powieści pod tym tytułem. Jej akcja toczy się w 2022 roku, gdzie prezydentem zostaje muzułmanin Mohammed Ben Abbes należący do Bractwa Muzułmańskiego, który zamienia Francję w kraj wyznaniowy. Ta powieść zawiera w sobie proste przesłanie i prostą zależność: Europa tracą swoją tożsamość wydaje się na pastwę dyktatury obcej cywilizacji. Trzeba powiedzieć jasno - to jest czas nowej krucjaty, czas wybory - albo chrześcijańska przyszłość, albo islamska zagłada. 

Zdumiewające jest to, że KUL, który miał misję służenia prawdzie, zaczyna służyć poprawności politycznej, która jest kodem samobójstwa Europy.

Może warto, by władze Uczelni przypomniały sobie słowa św. Jana Pawła II, profesora KUL, który mówił do społeczności Uniwersytetu: „W czasie naszego pierwszego spotkania na Jasnej Górze w roku 1979 mówiłem, że uniwersytet to jest jakiś odcinek walki o człowieczeństwo człowieka, i że chodzi o wyzwolenie tego olbrzymiego potencjału duchowego człowieka, przez który człowiek urzeczywistnia to swoje człowieczeństwo (por. przemówienie z 6 VI 1979 r.). Deo et Patriae, poprzez siłę prawdy i stojącego na jej służbie wysiłku ludzkiego umysłu. Poprzez służbę Prawdzie najwyższej oraz tej prawdzie, która jest odblaskiem Prawdy nieskończonej w życiu świata i ludzi. Kto afirmuje człowieka dla niego samego, afirmuje Stwórcę człowieka; kto afirmuje jego Stwórcę, nie może nie afirmować człowieka. Dlatego też na każdym z wydziałów uniwersytetu katolickiego, nawet na najbardziej przyrodniczych i "świeckich", trud umysłu poszukującego prawdy musi i powinien być zespolony z wiarą, która także w tych dziedzinach znajduje swoje potwierdzenie i pogłębienie". 

Pytam, dlaczego Władze Uczelni poddają się dziś w tej walce? Dlaczego?

W Polsce wiele instytucji, firm, zamiast w życzeniach świątecznych używać słów ,,Święta Zmartwychwstania Pańskiego'', czy też ,,Święta Bożego Narodzenia'' używają wygibasów słownych i ekwilibrystyki słowotwórczej, aby tylko uniknąć zwrotów związanych z religią katolicką, dlaczego tak się dzieje?
 
Nie potrafię znaleźć na to pytanie zasadnej odpowiedzi.  Racjonalność podpowiada, że decydujący może być tutaj konsensus polityczny, zgoda na poprawność polityczną, na absurdalny kult pluralizmu, tolerancji, kompromisu. Ale to jest nonsens! To jest uległość, która jest kapitulacją, co gorsze jakimś aktem wyparcia się Boga! Przyznam się, że jest to dla mnie równie obrzydliwe, jak żałosne!


Dziękuję za rozmowę.