Jezusowe wołanie z krzyża o opuszczeniu przez Boga w ciągu wieków fascynowało mędrców, mistyków i zwykłych wiernych. Treść okrzyku stanowią słowa psalmu: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (22,2). Teologowie zastanawiali się, czy Bóg może czuć się samotny. Najbardziej sceptyczni pytali nawet, czy Bóg w ogóle może odczuwać. A może wołanie Jezusa na krzyżu to tylko wołanie człowieka, a Jego boska natura w ogóle nie ma z nim nic wspólnego? Co odczuwał Jezus jako człowiek? - pytają psychologowie.

Psalm 22 jest jedną z indywidualnych pieśni żałobnych, w której modlący się zanosi do Boga skargę z powodu swej tragicznie trudnej sytuacji: śmiertelna choroba, fałszywe oskarżenie, zdrada ze strony przyjaciół, doskwierająca samotność i prześladowanie. Najbardziej dotkliwe jest poczucie opuszczenia przez Boga. Wołanie Jezusa rozległo się około godziny dziewiątej według żydowskiego sposobu liczenia czasu, czyli około piętnastej według naszej rachuby. Była to tradycyjna pora żydowskiej modlitwy popołudniowej. Możliwe, że Jezus miał tylko tyle siły fizycznej, by wypowiedzieć pierwsze zdanie psalmu; pozostałą jego część odmawiał w myślach. Jedna z prawdopodobnych interpretacji modlitwy Jezusa słowami psalmu uwypukla fakt, że choć rozpoczyna się on lamentacją spowodowaną opuszczeniem przez Boga, to jednak ton tej modlitwy zmienia się. Początkowo jest to skarga z powodu braku odpowiedzi ze strony Boga: „Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz; wołam i nocą, a nie zaznaję spokoju” (por. Ps 22, 3). Skarga ta przechodzi jednak w wołanie o pomoc: „Ty zaś, o Panie, nie stój z daleka; Pomocy moja, spiesz mi na ratunek! Ocal od miecza moje życie...” (Ps 22, 20-21). Ostatecznie kończy się obwieszczeniem interwencji Boga: „Bo On nie wzgardził ani się nie brzydził nędzą biedaka, ani nie ukrył przed nim swojego oblicza i wysłuchał go, kiedy ten zawołał do Niego” (Ps 22, 25). Jeśli więc przyjąć, że Jezus wypowiedział pierwsze słowa psalmu ze świadomością całej treści w nim zawartej, modlitwa zyskuje zupełnie odmienny niż powszechnie przyjmowany sens. Staje się pochwałą Boga za Jego interwencję w doświadczenie śmierci, nie zaś wyznaniem opuszczonego Skazańca.

Ks. Mariusz Rosik

"Niedziela" Ogólnopolska 44/2008