W ostatnich dniach przyszło mi pożegnać dwóch przyjaciół. Byli oni osobami z innego, starszego pokolenia, ale dla mojego, jak i jeszcze bardziej młodszego, pokolenia stali się autentycznymi wzorcami. Pierwszą z tych osób był ks. prałat Stanisław Mszal, dziekan dekanatu w Trzebini i emerytowany proboszcz w Psarach.


W wieku 77 lat odszedł nad ranem w Nowy Rok, w czasie, gdy cały świat bawił się hucznie. Do jubileuszu 50.lecia kapłaństwa zabrakło mu zaledwie kilka miesięcy. Urodził się w Zubrzycy Górnej pod Babią Górą, na polskiej części Orawy. Wielki wpływ na jego wychowanie miał tamtejszy proboszcz ks. Franciszek Szymonek, gorliwy kapłan a zarazem polski patriota, skazany za działalność niepodległościową w 1953 r. przez władze komunistyczne na dożywotnie więzienie (z powodu złego stanu zdrowia wyszedł na wolność poru latach). On to nauczył młodego Stanisława miłości Boga i Ojczyzny. Jego wychowanek, idąc droga powołania kapłańskiego, przyjął święcenia kapłańskie z rąk arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyły, który po kilku latach skierował go do tworzenia parafii w Psarach w powiecie chrzanowskim. Nawiasem mówiąc, powstała ona z parafii w Płokach, której proboszczem był inny niezłomny kapłan, ks. Michał Rapacz, zamordowany przez tzw. nieznanych sprawców, dziś kandydat na ołtarze.



W Psarach ks. Mszal spędził prawie czterdzieści lat, tworząc zręby organizacyjne i budując nową świątynię, a przede wszystkim prowadząc duszpasterstwo na tym niełatwym terenie. 

Był człowiekiem bardzo oddanym sprawom społecznym i charytatywnym. Spotkałem się z nim dziesięć lat temu, gdy w Trzebini powstała filia Fundacji im. Brata Alberta, która doprowadziła do powstania warsztatów terapii zajęciowej i świetlicy i świetlicy terapeutycznej dla osób niepełnosprawnych intelektualnie, głównie dzieci i młodzieży. Od razu poparł on to dzieło, będąc stałym i wiernym współpracownikiem tworzącego się dzieła. Osobiście jestem mu wdzięczny za pomoc (tak duchową, jak i materialną) w trudnym dla mnie czasie, gdy w 2006 r. w archidiecezji krakowskiej z powodu tzw. kryzysu lustracyjnego rozpętała się nagonka na osoby pragnące prawdy. To dzięki niemu, jak i kilku innym uczciwym i niezłomnym braciom kapłanom, mogłem to wszystko przetrwać. Będę mu za to wdzięczny do końca swego życia.

Jeden z jego uczniów, żegnając go w czasie pogrzebu powiedział, że żegna go w imieniu setek ludzi, których on w niewielkiej, leżącej z dala od wielkiego świata,  wiosce najpierw ochrzcił, a następnie wychował na porządnych chrześcijan i obywali. Tak jak w całej Polsce można mówić o pokoleniu Jana Pawła II, tak tutaj w Psarach trzeba powiedzieć o pokoleniu ks. Stanisława Mszala.

 

wpolityce.pl