Co do przekonania o tym, że świat nie jest sprawiedliwy, panuje powszechna zgodność. Czym jest jednak sprawiedliwość w odniesieniu do obowiązku pamięci o wszystkich ofiarach wojen i reżimów totalitarnych? Czym powinna być sprawiedliwa pamięć w niesprawiedliwym świecie? Te pytania zadaje ks. prof. Andrzej Kobyliński w opublikowanym na łamach tygodnika „DoRzeczy” artykule: „Wojna o pamięć”.

Jak zauważa filozof, obowiązek pamięci o bohaterach, poległych żołnierzach i zabitych cywilach jest podzielany przez wszystkie kultury. Pamięć ta często bywa jednak wybiórcza i niesprawiedliwa. Pamięta się o jednych ofiarach, kiedy zapomina o innych. Dlatego pamięć o ofiarach, twierdzy ks. prof. Kobyliński, może być sprawiedliwa bądź niesprawiedliwa.

- „Dlatego mają rację ci, którzy twierdzą, że w pewnym stopniu wszystkie wojny prowadzone są dwukrotnie: pierwszy raz na polu bitwy, drugi raz w zbiorowej pamięci ludzkości” – pisze uczony.

Ten problem, podkreśla, dotyczy szczególnie ubiegłego stulecia. Dlatego za jedno z najważniejszych wyzwań dla narodów Europy Środkowo-Wschodniej w obecnym czasie autor uważa walkę o sprawiedliwą pamięć o ofiarach komunizmu i niemieckiego narodowego socjalizmu, dokonanych w tej części Europy.

- „Nasza walka jest częścią wielkiej brutalnej wojny o pamięć, jaka toczy się obecnie w wymiarze globalnym” – zauważa.

Istota ludzkiej pamięci

Pytanie o istotę ludzkiej pamięci człowiek zadaje sobie od wieków. Dlatego ks. prof. Kobyliński czyni krótki przegląd odpowiedzi, jakie na kartach historii filozofii zapisali myśliciele. Dla Greków pamięć była źródłem kultury. To ona była jedną z najważniejszych cech, jakich Platon wymagał od filozofów. Wśród filozofów nowożytnych jednym z najważniejszych przyglądających się ludzkiej pamięci autorów był Paul Ricoeur. Ten francuski uczony przekonywał, że „struktury, w których sytuuje się pamięć, należy rozciągnąć poza umysł i poza świadomość, uwzględniając aspekt kulturowy, somatyczny i nieświadomy”.


Ricœur analizował m.in. pojęcie pamięci zmanipulowanej:

- „Manipulacje dokonywane na pamięci zbiorowej mają wiele przyczyn. Jedna z najważniejszych dotyczy korzeni naszego życia społecznego i narodowego, które najczęściej rodzi się na gruncie różnych wydarzeń o charakterze wojennym i militarnym. Bardzo często pod hasłem wydarzenia założycielskiego czcimy akty przemocy, które dla jednych oznaczają chwałę, dla drugich poniżenie. Tak oto w archiwach pamięci zbiorowej gromadzą się rzeczywiste i symboliczne rany. Manipulacja pamięcią służy bardzo często legitymizowaniu różnego rodzaju systemów władzy. Panowanie nie ogranicza się do przymusu fizycznego. Nawet tyran potrzebuje retora sofisty, ażeby za pomocą słów uwodzić i zastraszać. Manipulacja pamięcią stanowi jeden z kluczowych elementów systemów totalitarnych” – wyjaśnia ks. prof. Kobyliński.

Również w społeczeństwach demokratycznych, jak zauważa francuski myśliciel, dochodzi do złego wykorzystania pamięci zbiorowej:

- „Nie istnieje bezwarunkowa pochwała pamięci. Wiele grup społecznych i etnicznych dąży do utwierdzenia się w pozie ofiary. To, że było się ofiarą, daje prawo do skarg, protestów, roszczeń. Ta poza rodzi niebywały przywilej, który resztę świata sytuuje w pozycji dłużników. Nie wolno nadużywać pamięci. Nie ma kultu pamięci dla samej pamięci. Pamięć indywidualna i zbiorowa muszą uwzględniać rzetelną wiedzę historyczną. Pamięć stanowi matrycę historii w tej mierze, w jakiej pozostaje ona strażniczką problematyki przedstawieniowego stosunku teraźniejszości do przeszłości. Trzeba czuwać, aby odrzucić pokusę skierowania fałszywych roszczeń pamięci przeciwko rzeczywistej wiedzy historycznej. Pamięć powinna pozostawać w harmonii z historią”.

Adekwatna koncepcja historii

Dlatego, aby móc zachować sprawiedliwą pamięć o zbrodniach, konieczna jest adekwatna koncepcja historii. Ks. prof. Kobyliński przywołuje tutaj postać Johanna Baptista Metza. Ten niemiecki filozof i teolog zwrócił uwagę na wartość judeo-chrześcijańskiej koncepcji historii, która odrzucając perspektywę helleńską, widzącą czas jako zamknięte koło, przyjmuje perspektywę świata, jako historii zorientowanej ku przyszłości. Taka koncepcja czasu wymusza wrażliwość na krzywdy i cierpienia, troskę o zmarłych i ofiary historii.

Interpretację dziejów uwzględniającą zło, niesprawiedliwość, krzywdę i cierpienie, odrzucając natomiast według Metza cztery koncepcje historii: ewolucjonistyczne, emancypacyjne, marksistowskie i modernistyczne; nie znajdując miejsca dla ofiar wojen i krwawych rewolucji. Wszystkie one ujmują historię jako historię zwycięzców, zacierając prawdę o zwyciężonych i pokrzywdzonych.

- „Dlatego Metz postuluje interpretację historii jako historii cierpienia. Taka wizja historii ujmuje całość człowieczego losu, wraz z jego bólem i nieszczęściem. Nie zapomina o skrzywdzonych i uciśnionych. Pamięta o cierpieniu, a także obejmuje historię winy i ludzkie dążenie do śmierci” – pisze ks. prof. Kobyliński.

Pamięć o cierpieniu Europy Środkowo-Wschodniej

W jaki więc sposób opowiadać historię cierpienia narodów Europy Środkowo-Wschodniej i dlaczego właśnie ten region Europy potrzebuje szczególnej formy pamięci zbiorowej?

- „Niestety, takie kraje jak Polska, Litwa, Białoruś czy Ukraina są w dużym stopniu ziemią nieznaną (łac. terra incognita) dla obywateli Europy Zachodniej i mieszkańców innych kontynentów. Szczególnie nieznane są dzieje tego regionu w XX wieku, w którym ta ziemia spłynęła wielkim morzem krwi” – zauważa autor.

Wobec ogromu cierpienia, z jakim ta część Starego Kontynentu zmierzyła się przez komunistyczny i nazistowski totalitaryzm, ks. prof. Kobyliński zwraca uwagę na dwa zagadnienia: dot. zapomnianych ofiar komunizmu i zagłady europejskich Żydów.

- „Jedną z najciekawszych diagnoz systemów totalitarnych wypracował w ostatnich latach francuski historyk, politolog i sowietolog Alain Besançon. Jego zdaniem, komunizm i narodowy socjalizm należy uznać za dyktatury w równym stopniu zbrodnicze – bestialskie mordy na masową skalę stanowią podstawę ich funkcjonowania i należą do ich natury. Nowa moralność, okrucieństwo oraz zbrodniczość stanowią elementy wspólne tych dwóch systemów totalitarnych. Jednym z najważniejszych elementów diagnozy komunizmu i narodowego socjalizmu w wydaniu francuskiego sowietologa jest zwrócenie uwagi na nierówność pamięci o zbrodniach dokonanych przez dwa systemy totalitarne. Podczas gdy zło nazizmu zostało dobrze udokumentowane i potępione, zbrodnie komunizmu są wciąż w dużym stopniu okryte zasłoną milczenia. Niestety, międzynarodowa pamięć historyczna traktuje niejednakowo zbrodnie komunistyczne i nazistowskie” – pisze.

Dodaje, że kiedy dobrze znamy ofiary III Rzeszy, to „rosyjskie gułagi czy chińskie laogai pozostają dalekie, jakby we mgle”.

Ze zbiorowej pamięci właściwie wyrzucono ponad 70 mln ofiar chińskiego komunizmu zamordowanych w drugiej połowie ubiegłego stulecia. To samo zapomnienie dotyczy ofiar wielkiego głodu w Europie Środkowo-Wschodniej z początku lat 30. ub. wieku.

- „Niestety, miliony zapomnianych ofiar komunizmu nie mają miejsca w zbiorowej pamięci ludzkości. Na temat okrutnych zbrodni dokonanych przez komunistów w Azji i Europie Środkowo-Wschodniej niezwykle rzadko powstają filmy czy opracowania historyczne. Najczęściej bezimienne ofiary gułagów i laogai nie mają swoich muzeów, pomników czy innych miejsc pamięci. Warto w tym miejscu stanowczo podkreślić, że przy ocenie zbrodni z przeszłości powinniśmy zawsze stosować takie same kryteria wobec wszystkich. Rozliczenie i potępienie komunizmu powinno być równie ważne jak rozliczenie i potępienie narodowego socjalizmu, a nawet bardziej, ponieważ nazizm w przeciwieństwie do komunizmu nie był zjawiskiem światowym. Nierówność pamięci o zbrodniach dokonanych przez narodowy socjalizm i komunizm sprawia, że ofiary tego drugiego systemu totalitarnego wciąż nie znajdują należnego miejsca w zbiorowej świadomości ludzkości” – podkreśla duchowny.

Religia Holocaustu

Kolejnym, niezwykle ważnym z punktu widzenia Polaków, zagadnieniem dot. pamięci o ofiarach jest pamięć o eksterminacji Żydów europejskich. Ks. prof. Kobyliński powołuje się na książkę Pawła Lisickiego z 2016 roku zatytułowaną: „Krew na naszych rękach? Religia Holocaustu i tożsamość Europy”. Lisicki stwierdza w niej, że od połowy ubiegłego wieku w świadomości świata barbarzyństwo XX wieku ogranicza się wyłącznie do Holocaustu. W tej pamięci o żydowskich ofiarach nazizmu nie ma jednak miejsca choćby na pamięć dla 3 mln polskich ofiar nazizmu i komunizmu. Stało się tak, według Lisickiego, za sprawą powstania w drugiej połowie XX wieku tzw. religii Holocaustu.

- „Ta nowa świecka religia opiera się na czterech dogmatach. Po pierwsze, Holocaust był zbrodnią nieporównywalną z żadną inną w historii ludzkości, zbrodnią najbardziej okrutną i najbardziej straszną. Po drugie, uczestniczyła w tej zbrodni cała ludzkość: jeśli nawet bezpośrednimi sprawcami mordów byli Niemcy, to realizowali oni ukryte pragnienia milionów zwykłych ludzi w wielu krajach, aby pozbyć się ludności narodowości żydowskiej. Po trzecie, głównym źródłem tego krwiożerczego pragnienia było chrześcijaństwo, które od swych narodzin cechowało się wrogością do wyznawców judaizmu. Po czwarte, wszyscy ludzie, także ci, którzy żyli w krajach okupowanych przez Niemców, także Polacy, mają krew na rękach. Ci są podwójnie napiętnowani: raz jako katolicy, dwa – bo na ich ziemi doszło do mordu” – czytamy w artykule ks. prof. Kobylińskiego.

Palące wyzwanie

Przyjęcie tych założeń, podkreśla, „wyklucza możliwość sprawiedliwej pamięci o polskich ofiarach drugiej wojny światowej”. Dlatego właśnie walka o tę pamięć jest jednym z naszych najważniejszych zadań na przyszłość.

- „W obecnym stuleciu zmniejszać się będzie znaczenie wojen konwencjonalnych, natomiast coraz większą rolę będą odgrywać wojny informacyjne i wojny hybrydowe. Niezwykle ważnym elementem tych wojen nowej generacji będzie walka o pamięć historyczną. Ten, kto zdobędzie władzę nad przeszłością, będzie także panować nad przyszłością. Nowa epoka konfliktów hybrydowych czyni z pamięci o ofiarach wojen i reżimów totalitarnych niezwykle ważną kartę przetargową. W najbliższych dziesięcioleciach będą prowadzone wielkie wojny informacyjne dotyczące tego, kto naprawdę w przeszłości był katem, a kto ofiarą” – zauważa.

- „Ciągle wielkim problemem do rozwiązania pozostaje nierówność pamięci o zbrodniach dokonanych przez narodowy socjalizm i komunizm, która sprawia, że kilkadziesiąt milionów ofiar tego drugiego systemu totalitarnego wciąż nie znajduje należnego miejsca w zbiorowej świadomości ludzkości. Bezimienne ofiary rosyjskich gułagów i chińskich laogai nie mają swoich muzeów, pomników czy innych miejsc pamięci. Naszym obowiązkiem narodowym jest nie tylko troska o sprawiedliwą pamięć o morzu krwi przelanej przez naszych rodaków, ale także walka o właściwe miejsce w zbiorowej pamięci ludzkości dla milionów zapomnianych ofiar makabrycznych zbrodni popełnionych w XX stuleciu” – kończy swój tekst ks. prof. Andrzej Kobyliński.

kak/ks. Andrzej Kobyliński, Wojna o pamięć, „Do Rzeczy” 37(2020), s. 42-45.