Były minister obrony narodowej, obecnie- przewodniczący podkomisji smoleńskiej, Antoni Macierewicz w wywiadzie dla Polskiego Radia 24 w ostry sposób odniósł się do piątkowej publikacji "Gazety Wyborczej".

We wczorajszym wydaniu dziennika ukazał się artykuł zatytułowany „Upada teza o zamachu”. Dziennikarze z Czerskiej, powołując się na anonimowych rozmówców, przekonywali, że od maja 2017 istnieje opinia biegłych dla prokuratury. Ma ona dowodzić, że sprawcy katastrofy smoleńskiej to załoga rządowego Tu-154m oraz generał Andrzej Błasik. 

Macierewicz nie poświęcił jednak zbyt wiele czasu publikacji "organu Michnika". 

"Kłamali, kłamią i będą kłamali. To jest uzus tego dziennika. Nie ma nieomal żadnego słowa prawdy w tym materiale"- podsumował były szef MON. 

"Podstawą tezy jest m.in. miejsce, w którym znaleziono ciało gen. Błasika. W okolicach tego miejsca było jednak wiele osób, gdyby im wszystkim przypisać obecność w kokpicie, musiałby on być potrójnie rozszerzony"- tłumaczył gość Polskiego Radia 24. Antoni Macierewicz przekonywał, że cały tekst "Gazety Wyborczej" bazuje wyłącznie na "niewiedzy czytelników". 

Prace Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego pod Smoleńskiem były jednym z tematów wywiadu z byłym szefem MON. Polityk PiS poinformował, że być może już w kwietniu raport z prac podkomisji będzie gotowy. 

"Będzie to podsumowanie naszych dwuletnich badań od strony technicznej, będzie to bieżący raport techniczny pokazujący bezpośrednie przyczyny tragedii"- tłumaczył parlamentarzysta.

"W Polsce prowadzone są rozbudowane badania. Badane są m.in. rejestratory, w tym tzw. "polska skrzynka". W raportach komisji Millera są całe fragmenty, gdzie podkreśla się znaczenie "polskiej skrzynki", podkreśla się że jest polska, że Rosjanie nie potrafili jej rozczytać, a przez to - nie mogli sfałszować"-mówił były minister obrony. Jak dodał, owa "polska skrzynka" miała stanowić punkt odniesienia dla analizy pozostałych skrzynek. Problem w tym, że wersji zapisu z tej skrzynki jest... co najmniej 5. Co więcej, analiza podważa opinię komisji Millera o jej bezspornej nienaruszalności- wskazał Antoni Macierewicz, tłumacząc, że "polska skrzynka" przyjeźdżała do Polski dwukrotnie. Po raz pierwszy miało to być pięć dni po katastrofie smoleńskiej, wówczas jednak okazało się, że był to inny rejestrator, a ten właściwy dotarł dwa dni później. 

"Cała ta scena mówi sama za siebie. Rosjanie wiedzieli, że wysyłają coś innego"- ocenił szef podkomisji smoleńskiej. Macierewicz poinformował, że podkomisja prowadzi również inne badania, m.in. rozmieszczenia ciał ofiar katastrofy, a także miejsc prawdopodobnych eksplozji.

"Zgodnie z ekspertyzami Franka Taylora, takie miejsca były dwa - w lewym skrzydle i centropłacie, blisko drzwi lewych samolotu. Tych samych drzwi, które zbadał instytut w Wichita i wskazał, że uderzyły w ziemię z prędkością 10 razy większą niż reszta elementów samolotu. (...) Skądś ta energia musiała być i była właśnie z eksplozji, która mniej więcej na 15 metrach miała miejsce i doprowadziła do ostatecznego zniszczenia samolotu wcześniej uszkodzonego przez eksplozję w lewym skrzydle"- mówił polityk PiS. Pytany o stanowisko rosyjskiego ambasadora w sprawie zwrotu wraku, Macierewicz zwrócił uwagę, że nastąpiła pewna wolta po stronie Federacji Rosyjskiej. Strona rosyjska początkowo zapowiadała zwrot wraku zgodnie z obowiązującymi przepisami międzynarodowymi. Gdy to nie nastąpiło, posłowie PiS złożyli w Sejmie wniosek o przejęcie śledztwa w sprawie tragedii przez stronę polską. Nadeszło głosowanie, które były szef MON postrzega jako przełomowe. Co stało się wówczas?

"Posłowie PO i innych sprzyjających klubów odrzucili wniosek o przejęcie śledztwa i dali pretekst Rosjanom do przetrzymywania wraku. Od tamtego momentu Rosjanie zmienili stanowisko i mówili, że muszą mieć wrak jako "dowód we własnym śledztwie"- powiedział Antoni Macierewicz. Przewodniczący podkomisji smoleńskiej stwierdził, że Rosja nie skończy śledztwa, dopóki Polska nie zakończy swojego. Rosjanie chcą bowiem znać stanowisko Polski i od tego uzależnić ewentualną decyzję o zwrocie wraku.

"Boją się, jak ten złodziej na którym czapka gore, że wrak to dowód, który pozwoli wskazać sprawcę"- ocenił polityk.

yenn/Polskie Radio 24, Fronda.pl