Tomasza Komendę pogrążyły zeznania prostytutki, bliskiej ,,przyjaciółki'' wrocławskich policjantów, sędziów i prokuratorów. Wygląda na to, że sprawa skazania Komendy to nie tylko zwykły błąd organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości.


O sprawie informuje ,,Fakt''. Okazuje się, że na Tomasza Komendę jako rzekomgo sprawcę gwałtu i mordu wskazała Dorota P., wówczas niespełna 40-letnia prostytutka. Nie byle jaka, bo mająca bardzo szerokie znajomości - w mieszkaniu Doroty P. na suto zakrapianych alkoholem imprezach bywali policjanti i prokuratorzy.

,,Wysoka, długowłosa blondynka nie narzekała na brak zainteresowania wśród mężczyzn dobrze sytuowanych w mieście'' - mówi o niej jedna z sąsiadek. Dorota P. cieszyła się zaufaniem swoich wpływowych przyjaciół. Zeznała, że dzień przed zbrodnią pożyczyła Komendzie pieniądze na podróż do Miłoszyc, gdzie doszlo do gwałtu. Problem w tym, że miała to zrobić w mieszkaniu, gdzie... nie mieszkała już od kilku lat.


Wygląda po prostu na to, że komuś bardzo zależało, by szybko i spektakularnie zakończyć śledztwo. Z pomocą znajomej prostytutki po prostu zniszczono życie niewinnemu człowiekowi, by mieć spokój i sukcesy...

mod/fakt.pl