Część odcinka "Państwo w państwie" była poświęcona sprawie morderstwa 11-letniej Moniki i 8-letniego Janusza. Do zabójstwa dzieci doszło 27 lat temu, ale do tej pory nie ujęto sprawcy. W studiu gościli rodzice zamordowanego rodzeństwa. 

W trakcie rozmowy z nimi na scenę wtargnęła ciemnowłosa kobieta z kilkuletnim synem. Wszyscy obecni byli zaskoczeni i nie wiedzieli, jak zareagować. Prowadzący i obsługa próbowali wyprowadzić niespodziewanego gościa, ale kobieta zdążyła jeszcze wykrzyczeć kilka zdań. Z jej przerywanego wystąpienia można było wywnioskować, że chciała porozmawiać o Janie Kulczyku. Mówiła, że milioner ją oszukał, i stwierdziła, że... jest pewna, że mężczyzna nadal żyje! Mówiła też o tym, że próbowała zainteresować sprawą Donalda Tuska i że jest zastraszana. Boi się o życie, zarówno swoje jak i synka. 

Na potwierdzenie wszystkich słów chciała przedstawić dokumenty. Jednak kamera ich nie pokazała, więc nie wiadomo, co to konkretnie było. Kazano kobiecie czekać na miejscu dla widowni, zapewniając ją że na końcu programu udzielą jej głosu. Jednak potem doszło do kolejnej nieoczekiwanej sytuacji. Gdy odcinek zmierzał do finału, dziennikarz na antenie zwrócił się do kobiety i stanowczo stwierdził, że nie udzieli jej głosu. Tłumaczył, że przerywając program, zachowała się niekulturalnie i nie okazała szacunku innym gościom. 

Kobieta była bardzo rozczarowana. Podobnie zresztą jak część widzów "Państwa w państwie". Na facebookowym fanpage’u krytykują oni dziennikarzy za to, że nie pozwolili tej pani przedstawić swojej sprawy.

Czy Jan Kulczyk żyje? 

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Czy Jan Kulczyk żyje i baluje gdzieś na Bali?