Kandydatura profesora Przemysława Czarnka na szefa połączonego resortu Ministerstwa Edukacji zaczęła spędzać lewicy sen z powiek, co poskutkowało niewybrednymi atakami na jego osobę. Wypowiedziały się nawet takie „autorytety” w dziedzinie edukacji jak sam Jerzy Owsiak i wiele pomniejszych. Do tego stopnia, że niektóre komentarze i wypowiedzi w tej sprawie można było czytać jak z kliniki absurdu.

W najnowszym tekście na portalu w polityce.pl redaktor Michał Karnowski pisze:

- Zastanawiam się, kiedy padnie skąpany w moralnym oburzeniu zarzut, że w dzieciństwie szarpał dziewczyny za warkocze, sąsiadom podjadał truskawki z pola, a raz czy dwa urwał się ze szkoły, by posiedzieć nad rzeką? Skala nagonki na profesora Przemysława Czarnka przybiera takiej już rozmiary, że wszystko możliwe.

Jak celnie wskazuje Karnowski, w atakach na profesora Czarnka przodują niemieckie media dla Polaków i nie ma chwili, żeby „nie dorzucały czegoś do tego pieca”. A nuż któreś pomówienie czy kłamstwo przylgnie? W końcu z dorobku Goebbelsa mogą czerpać do woli.

Karnowski pisze też:

- Ma to cechy nagonki i prześladowania polityka, który ma pełen mandat demokratyczny, by sprawować funkcję publiczną, który sprawdził się jako wojewoda, który ma przygotowanie naukowe, by zająć się sprawami edukacji, nauki i szkolnictwa wyższego.

Karnowski zauważa też, że te ataki na nowo mianowanego ministra edukacji profesora Przemysława Czarnka są testem dla Zjednoczonej Prawicy, czy potrafi ona obronić swoich nominatów. Jest to test na podmiotowość koalicji rządzącej.

Swój tekst autor podsumowuje:

- Powtarzam: to test. Z naszej strony mocno mówimy jasno: profesor Przemysław Czarnek to postać wybitna, to człowiek zasługujący na to, by porządni ludzie nie pozwolili tej nagonce, temu strumieniowi ohydnego kłamstwa, na osiągnięcie celów.

Dodaje też:

- I wyjaśniam: nie mam pojęcia, czy profesor Czarnek w dzieciństwie szarpał dziewczyny za warkocze, podjadał sąsiadom truskawki z pola, a raz czy dwa urwał się ze szkoły, by posiedzieć nad rzeką. Przykłady te wziąłem z mojego dzieciństwa.

 

mp/wpolityce.pl