Jak stwierdził kard. Robert Sarah, świat jest gotów obarczać winą 97 procent księży, którzy nie dopuszczali się wykorzystywania seksualnego tylko dlatego, że tych nadużyć dopuszczało się około 3 procent przedstawicieli Kościoła. W jego opinii odpowiedzialności za to zdecydowanie nie ponosi też struktura Kościoła.
W wywiadzie udzielonym francuskiemu dziennikowi Le Figaro,kard. Robert Sarah, były prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów stwierdził, że swoistym systemem była utrzymująca się przez dłuższy czas niewrażliwość na ciężkość grzechu, a miłosierdzie mylono z uległością wobec grzechów. Jak podkreślił, jeżeli można mówić o jakiejkolwiek odpowiedzialności instytucjonalnej Kościoła, to takim sensie jedynie, że ludzie Kościoła zaniedbali nazywanie zła po imieniu, co nie ma nic wspólnego z naturą kapłaństwa ani z nauką Kościoła na temat kapłaństwa.
– To, że nieliczni księża sprzeniewierzyli się swojej ojcowskiej roli oraz swojemu autorytetowi, by wykorzystać je jako narzędzie dla swoich perwersji, nie oznacza, że należy teraz zakłamywać fakt, iż kapłan jest ojcem oraz z racji swoich sakramentalnych święceń ma misję kierownictwa – podkreślił kard. Sarah.
Jak przykład zakłamywania rzeczywistości, kard. Sarah podaje badanie opublikowane we Francji. Oto nad Sekwaną od roku 1950 nadużyć seksualnych miało dopuścić się 3300 duchownych, co stanowi 3 procent całości księży w tym kraju. Trzeba odwrócić statystykę i pokazać, że 97 procent kapłanów nigdy nie popełniło żadnych tego rodzaju czynów – konkluduje duchowny.
mp/katholisch.de/pch24.pl