Francuski kardynał Philippe Barbarin ma trafić do więzienia na sześć miesięcy. Sąd uznał, że jest winny przestępstwa tuszowania molestowania seksualnego. Duchowny jego diecezji dopuścił się nieskromnych czynów wobec nieletnich, a kardynał Barbarin, według sądu, nie powiadomił o tym odpowiednich służb. Purpurat nie trafi jednak jeszcze za kratki - jego adwokacji zapowiadają odwołanie.

Problem bowiem w tym, że gdy dochodziło do czynów przestępczych duchownego, kardynał... nie był za niego odpowiedzialny. Pracował gdzie indziej.

Chodzi o ks. Bernarda Preynata, który miał molestować nieletnich w latach 1986-1991. Zarzuca mu się obmacywanie skautów i zmuszanie ich do seksu oralngo. Preynat pracował w diecezji Lyonu.

Kardynał Barbarin arcybiskupem Lyonu został dopiero w roku 2002. Sprawą Preynata zajmowało się trzech jego poprzedników.
Kardynał po roku 2002 sądził, że sprawa jest zamknięta i potwierdził ks. Preynata w funkcjach, które pełnił w diecezji. Uważał, że duchowny zerwał ze swoimi dawnymi grzechami. Co więcej o ich rzeczywistym charkaterze dowiedział się dopiero na przełomie lat 2007 i 2008. Nie dość na tym - nie było wówczas jeszcze żadnych świadectw ofiar. Te pojawily się dopiero w roku 2014. Kardynał skierował sprawę do Kongregacji Nauki Wiary i kapłana w roku 2015 zawiesił w obowiązkach proboszcza. Stało się to jeszcze zanim ofiara złożyła doniesienie do prokuratury.

Teraz... sąd skazał go za tuszowanie przestępstw seksualnych. W świetle powyższych faktów jest to absurdalne. Co ciekawe, werdykt sądu krytykuje nie tylko archidiecezja - ale francuskie media podają, że nawet same ofiary ks. Preynata są ,,zaskoczone'' wyrokiem, jakim obłożono kardynała Barbarina.

bb/onet.pl