Normalna zima

„Jak jest zima, to musi być zimno. Takie jest odwieczne prawo natury.”

            Ten cytat z filmu Stanisława Barei pt. „Miś” przychodzi mi na myśl od kilku dni, kiedy czytam gazety, słucham radia lub oglądam telewizję. Dziennikarze rysują apokaliptyczną wizję zasypanego śniegiem i skutego mrozem kraju. Z drżeniem w głosie przestrzegają, że temperatura może wkrótce spaść nawet poniżej -10 stopni Celsjusza, spadnie też kilkanaście centymetrów śniegu i mocno powieje.

            Mamy styczeń, czyli tradycyjnie najzimniejszy miesiąc w naszej strefie klimatycznej. Czymś zupełnie naturalnym jest więc to, że przez parę dni trzyma ostry mróz, a Polska bieleje, co ma zresztą swoje uroki i pozwala wreszcie wyciągnąć z szaf kożuchy, grube swetry oraz ciepłe buty.

            Obecnego ataku zimy nie da się porównać do sytuacji, jakie przeżywaliśmy w naszym kraju wielokrotnie w minionych latach, by wspomnieć choćby przełom roku 1978 i 1979. Ot, trochę pomrozi, nieco posypie i przez kilkanaście dni będzie jak w pięknej piosence: „na całej połaci śnieg”.

            Nie ma żadnych powodów do obaw, nie grozi nam zimowa apokalipsa, Polska nie zostanie sparaliżowana, chociaż na pewno trzeba liczyć się z problemami drogowymi, mogą też odmawiać posłuszeństwa niektóre urządzenia elektroniczne. Nie zważając na całkiem naturalne o tej porze roku zjawiska warto więc zanucić przedwojenny przebój Andrzeja Własta, rozsławiony przez Ewę Demarczyk w latach, kiedy mieliśmy prawdziwe zimy:

            Puchowy śniegu tren

W krąg roztoczył lśnień czary

Dźwięczą sanek janczary

Miasto spowił już sen.

Jerzy Bukowski