W rozmowie z portalem Natemat.pl Hartman przyznaje, że zabolało go wyrzucenie z Twojego Ruchu i że nie spodziewał się takiej decyzji Janusza Palikota. – Palikot wywalił mnie na zbity pysk bez słowa wyjaśnienia, ale działał pod presją moich wrogów w partii oraz własnej sytuacji psychicznej, która jest niełatwa. Mój wpis na blogu był tylko pretekstem – mówi, dodając, że wybacza liderowi swojej byłej partii.

Jego zdaniem reperkusje wokół kontrowersyjnej wypowiedzi na temat kazirodztwa, która pojawiła się na jego blogu świadczą w tym, że prawica „poczuła krew” – widzi szansę na awanturę wokół Fuszary. Hartman to płotka, teraz dobiorą się do prof. Fuszary. Ale premierka się nie ugnie pod ich presją” – przekonuje.

Jak dowodzi w dalszej części rozmowy, dyskusja na temat depenalizacji kazirodztwa jest w Polsce potrzebna, ponieważ nasza demokracja jest w jego przekonaniu płytka i zagrożona jest wolność ekspresji, „dlatego trzeba mówić uparcie o wszystkim”. – Bo jeśli TR zniknie z parlamentu, nie będzie już komu bronić wolności” – dowodzi. Tłumaczy, że nie miał pojęcia, że jego wpis na blogu może mieć jakiekolwiek znaczenie – „miał zresztą tylko ok. 1,5 tys. wejść przez skasowaniem. To mało, jak na mnie” – przyznaje „skromnie”. – Zbieg okoliczności i dotknięcie tabu sprawiły, że stanąłem w centrum walki o zachowanie fundamentalnych wartości – wolności słowa, swobód akademickich, pluralizmu opinii – twierdzi Jan Hartman.

Próby tłumaczenia się pana Hartmana są równie kompromitujące jak jego wypowiedzi. Jednak nawet po takim faux pas media mętnego nurtu robią swoją robotę legitymizując obecność takich osób w polskiej przestrzeni społecznej. 

ed/NaTemat.pl