- Ta wojna skończyła się dopiero w chwili, gdy zachodni Alianci oraz Sowieci zmusili Niemcy do kapitulacji i uwolnili je od dyktatury nazistów – powiedział prezydent Niemiec Joachim Gauck podczas obchodów rocznicy wyzwolenia obozu „326 Senne”, gdzie więziono sowieckich jeńców.

Można by powiedzieć, że rozliczenia między Niemcami a Rosją to nie nasza sprawa i jeśli Gauck chce twierdzić, że jego kraj przestał być nazistowski dzięki Sowietom, to niech sobie wierzy.

Można by, gdyby nie jedno „ale” - prezydent Niemiec odnosił się do historii, która nas dotyczy. A wizja, jaką przedstawił jest dla Polski niebezpieczna. Znika z niej cała historia kolaboracji obu totalitaryzmów - wspólnego zwalczania polskiego podziemia, konstruowania w sowietach broni dla Niemiec czy paktu Ribbentropp-Mołotow. Komuniści są dobrzy, a przynajmniej trochę lepsi - mają tę zasługę, że zwalczyli najgorszy ustrój wszech czasów. Logicznie rzecz biorąc, skoro komuna niosła wyzwolenie od faszyzmu, to wyzwoliła i Polskę. Powinniśmy być im wdzięczni, że do nas przyszli. Pogląd o komunizmie gromiącym faszyzm nie jest nowy. Od lat głosi go propaganda putinowska (a wcześniej, rzecz jasna, sama komuna). Pewną nowością jest to, że podobne tezy stawia prezydent Niemiec.

Nie wiem, czy polskie władze zareagują w jakikolwiek sposób na to, że polityk z sąsiedniego kraju rozgłasza szkodliwe dla nas hasła. Nie ma wielkich nadziei. Reakcja na wypowiedzi jeszcze bardziej szkodliwe – na czele z przemówieniem Jamesa Comeya z FBI – była żenująco słaba i nieskuteczna. Nie mogła być zresztą inna, skoro rząd Ewy Kopacz i prezydent Komorowski w ogóle nie prowadzą polityki historycznej. Budzenie się, kiedy już ktoś palnie bzdurę o Polsce jest zwyczajnie spóźnione. Polska musi konsekwentnie opowiadać swoją historię innym, inaczej inni nie będą jej znać. Skoro Czesi mogą kręcić filmy o swoim udziale w walce z Niemcami (a wiadomo, jaki ten udział był), to tym bardziej może to robić 38-milionowy kraj lotników Dywizjonu 303 i Powstańców Warszawskich.

Może, ale władza o to nie dba. Zamiast tego mamy państwowe dotacje na filmy o polskim antysemityzmie. Skoro tak, to możemy się tylko cieszyć, że Joachim Gauck nie wspomniał nic o polskich obozach, nazistowskiej Polsce, ani o Polakach wspólnie z Węgrami mordujących Żydów. Naprawdę mogło być gorzej.

Jakub Jałowiczor