Tak się zachwycaliśmy ekspansją mediów społecznościowych. Globalna wioska McLuhana uzyskała nowe wspaniałe narzędzie, które obaliło nie tylko czasowe i przestrzenne bariery, ale pozwala wyrzucić z siebie swoje doświadczenia, wiedzę i emocje.

Zatrzymajmy się na dłużej przy emocjach. Wylewają się w mediach społecznościowych zarówno emocje pozytywne wobec innych jak i negatywne o zróżnicowanym stopniu intensywności. Od niechęci, poprzez wrogość do nienawiści. Te ostatnie nie należą do rzadkości. Coraz częściej zdarza się, że pierwszym krokiem, niemal zapowiedzią aktu przemocy, jest wyrzucenie z siebie uczucia nienawiści w medium społecznościowym - facebooku, twisterze, blogu.

Ileż to razy, policje w różnych krajach popełniały kardynalne błędy, bagatelizując umieszczane na mediach społecznościowych wpisy, które były zapowiedzią krwawych wydarzeń. Dramatów samych sprawców, ale też przypadkowych, niewinnych ofiar, które ginęły z rąk szaleńców. Organa ścigania bagatelizowały takie sygnały. Lub ich w ogóle nie zauważały. Z prostego powodu – nie śledziły ujawnianych emocji w internecie za pośrednictwem mediów społecznościowych.

Ileż to już napadów z bronią w ręku na szkoły mieliśmy w ostatnich latach w Niemczech i Ameryce. Większość dokonywana była przez frustratów, jako akt odwetu za swoje kompleksy nabyte w czasach edukacji albo jakieś inne, późniejsze niepowodzenia i rozczarowania osobiste. Większość tych dramatów była dla opinii publicznej i setek ludzi dotkniętych tragediami szokiem, Całkowitym zaskoczeniem. Dopiero śledztwa wykazywały, że te nieszczęścia były do uniknięcia. Wystarczyła aktywność policji, sprowadzająca się do stałego, intensywnego obserwowania mediów społecznościowych. W obecnych czasach to już nie tylko potrzeba. To wymóg.

Wydaje się, że podobnie niebezpieczna atmosfera, sprzyjająca narodzinom najróżniejszych dramatów, zaczyna dość klarownie kształtować się w Polsce. Wpis z tego tygodnia na Facebooku jest przerażający: - „Oni nie powinni przetrzymać do wiosny. Antka rozstrzelać powinni żołnierze, a tego gnoja z Żoliborza postawić pod ścianą i rozstrzelać jak w Rumunii w 1989 r.” - takiej treści komentarz osoby podpisującej się jako Andrzej Polak pojawił się w środę na portalach społecznościowych. Nienawiść werbalna prezentuje się w nim w możliwie najwyższym stopniu. Policja na szczęście ustaliła, kto jest autorem takich wpisów.

Możliwe są dwie sytuacje. Wpis człowieka niezrównoważonego psychicznie albo – jak to się przyjmuje – względnie normalnego, mającego rodzinę, dzieci, niezłą pracę. U podłoża motywu każdego z tych ludzi leży nienawiść do PiS, uosobionego w dwóch wymienionych tu postaciach – Antoniego Macierewicza (vide portal „Gazeta Wyborcza” i komentarz Wojciecha Czuchnowskiego – jako rodzaj inspiracji) i Jarosława Kaczyńskiego – zachęta partii opozycyjnych, KOD, demonstracji pod domem lidera PiS działaczek „czarnego marszu”.

Jeśli sprawcą jest ktoś chory psychicznie, sąd ( i tylko sąd może mieć takie uprawnienia) winien osobnika takiego umieścić na oddziale dla psychicznie chorych na oddziale więziennym. I trzymać go tam prawdopodobnie do końca życia. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy nie będzie dążył do realizacji swej groźby.

W drugim przypadku sprawa jest jeszcze bardziej niebezpieczna. Autor wpisu wszedł na tak wysoki stopień emocji, że choć jest względnie normalny we wszystkich niemal przejawach swojego życia, to w tym jednym przypadku można mówić o zaburzeniu osobowości uczuciem tak wielkiej nienawiści, iż nikt nie jest w stanie rozstrzygnąć, czy wyłącznie na słownych groźbach zamierza skończyć. Ocena i decyzja, co z takim szaleńcem zrobić winna należeć do sądu.

Jerzy Jachowicz

*Tekst ukazał się na portalu SDP.PL