Prędzej czy później dowiemy się prawdy o katastrofie smoleńskiej. Tak jak to się stało z masakrą w Katyniu. Myślę, że międzynarodowe śledztwo jest w obecnej sytuacji niezbędne – mówi prof. Andriej Iłłarionow, były doradca prezydenta Władimira Putina.

- Polski rząd zrezygnował z przejęcia śledztwa (ws. katastrofy – red.). To - jak mówią Amerykanie - gorzej niż przestępstwo, to błąd. Ale prędzej czy później dowiemy się prawdy i o tej tragedii. Tak jak to się stało z masakrą w Katyniu. Myślę, że międzynarodowe śledztwo byłoby pomocne. Powiem więcej, w obecnej sytuacji jest ono wręcz niezbędne – mówi prof. Iłłarionow.

Zaznacza, że nie zna innych dochodzeń prowadzonych przez rosyjski MAK, ale "to dotyczące tragedii smoleńskiej dzieli ocean od standardów Zachodu". - Porównajmy je choćby z tym po zamachu bombowym nad Lockerbie, które Brytyjczycy prowadzili przy udziale Amerykanów – zaznacza rosyjski ekspert.

Były doradca Putina przypomniał niedawne doniesienia z WikiLeaks. - Jest tam bardzo wyraźnie opisana rola i znaczenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej. Nie ma wątpliwości, że to jego determinacja, a szczególnie wizyta z grupą innych prezydentów w Tbilisi, zatrzymała rosyjską ofensywę. Niejako zmusiła Busha i Sarkozy'ego do działania. Gdyby nie Lech Kaczyński, Rosja zajęłaby całą Gruzję. O tym trzeba pamiętać – podkreśla.

Zdaniem Andrieja Iłłarionowa "chcąc być uczciwym i w zgodzie z własnym sumieniem, nie możemy powiedzieć, że znamy odpowiedź na pytanie, co naprawdę stało się 10 kwietnia w pobliżu Smoleńska". - Ale to, co wiemy już z całą pewnością, to fakt, że przynajmniej od 10 kwietnia do dziś trwa operacja "przykrywania" prowadzona przez rosyjskie władze. Niszczenie i ukrywanie dowodów, rozpowszechnianie fałszywych informacji, odwracanie uwagi obserwatorów i śledczych od rzeczywistych problemów i skupianie się na sprawach pomniejszych albo zupełnie fikcyjnych, próby ukrywania osób zaangażowanych w wydarzenie, a wprowadzanie w ich miejsce fałszywych świadków, jak na przykład liczne postacie o imieniu Wołodia, będące podobno autorami pewnego filmu krążącego w internecie - to zapewne niepełna lista działań, w które musiano zaangażować setki, jeśli nie tysiące, ludzi, w tym najwyższych urzędników państwowych, władze lotnicze z MAK na czele. Wiedząc o tej niewiarygodnej, rozbudowanej i kosztownej operacji, każdy poważny i obiektywny obserwator musi zadać pytanie, w czyim interesie jest ona prowadzona i kto może za nią stać. Jedyna możliwa odpowiedź jest następująca: rosyjski rząd – dodaje Iłłarionow.

Zdaniem byłego doradcy prezydenta Rosji katastrofa smoleńska jest niewiarygodną tragedią "i dla polskiego, i dla rosyjskiego narodu". - Żeby przywódca sąsiedniego kraju wraz z bardzo wysokimi urzędnikami zostali zabici razem i jednocześnie. Nawet w czasach wojen, gdy ginie wielu ludzi, nigdy nic podobnego się nie wydarzyło – mówi Rosjanin. Zaznacza, że okoliczności śmierci 96 polskich obywateli w Smoleńsku oznaczają, że "nikt nie powinien być bardziej zainteresowany w możliwie obiektywnym i wnikliwym dochodzeniu niż władze rosyjskie". - Aby oczyścić swoje nazwiska i ich reputację, nikomu tak jak im nie powinno zależeć na tym, aby to śledztwo prowadzić tak dokładnie, rzetelnie, otwarcie i przejrzyście, jak to możliwe i z udziałem najlepszych specjalistów z całego świata. Tak, by nikt nie miał nawet cienia wątpliwości. Ale jest zupełnie inaczej – zaznacza profesor.

Zdaniem Iłłarionowa, Rosja prowadzi śledztwo w sposób demonstracyjny. - Niemal jawnie odbywa się niszczenie dowodów, w tym wraku samolotu, produkowanie fałszywych dowodów, ukrywanie nagrań, fałszywe teorie w sprawie przebiegu lądowania, elementów technicznych, pracy kontrolerów lotu, warunków pogodowych, roli innych samolotów itd. Nie wiem, co myślą o tym światowi przywódcy, ale wystarczy popatrzeć na polski rząd. Niemal natychmiast po katastrofie doszło do zbliżenia polityków polskich i rosyjskich. Niezależnie od tego, czy ktoś to zaplanował, wygląda na to, że rządzący obecnie Polską są bardzo szczęśliwi z powodu tego, co się stało. I z powodu tego zbliżenia z Rosją. Pojawia się zatem pytanie. Czy żeby mieć dobre relacje z Rosją, potrzebna jest śmierć całej grupy przywódców, choćby w katastrofie lotniczej? To przesłanie, ta lekcja, nawet jeśli nie jest przedmiotem publicznej dyskusji, to jest bacznie obserwowana i brana pod uwagę przez wielu światowych liderów, szczególnie z tej części Europy. Może nie dotyczy to Baracka Obamy, którego bezpieczeństwo jest przedmiotem troski na nadzwyczajnym i zupełnie wyjątkowym poziomie, ale w państwach bałtyckich, w Polsce, Europie Środkowej, na południowym Kaukazie każdy polityk wiele razy pomyśli, jak się powinien zachować, aby mieć dobre relacje z nieprzewidywalnym sąsiadem. Nawet jeżeli żaden z nich nie będzie wierzył, że rząd Rosji ma coś wspólnego z katastrofą, a przynajmniej nie przyzna tego publicznie, to na pewno pomyśli sobie, że jeżeli te relacje się pogorszą, to nikt nie wie, co się może stać – mówi Iłłarionow.

Zdaniem byłego doradcy Putina "dobre i stabilne rosyjsko-polskie relacje należy budować na trwałej podstawie zaufania pomiędzy narodami". - A zaufanie można osiągnąć tylko wtedy, gdy sprawy będące problemem we wzajemnych stosunkach zostaną jasno postawione, otwarcie przedyskutowane, przeanalizowane i rozpoznane przez obie strony. Podejrzenia albo brak dostępu do informacji tylko temu szkodzą. Konieczna jest otwarta i uczciwa dyskusja o wszystkich problemach z publicznym nazwaniem błędów, pomyłek i przestępstw popełnianych przez różnych ludzi z obu stron podczas długiej historii stosunków naszych państw i narodów – kwituje prof. Iłłarionow.

żar/Naszdziennik.pl

/