W dodatku do "Gazety Wyborczej", "Wysokie Obcasy" pojawiła się ostatnio seria artykułów i wywiadów na temat masturbacji. Materiały mają przybliżyć ten temat polskim kobietom oraz przekonać je, że nie jest to nic złego. Wręcz przeciwnie- autorki serwują przekaz, że masturbacja jest dobra, "fajna".

W "Wysokich Obcasach" przeczytamy m.in. artykuł Pauliny Reiter Masturbacja, czyli "samomiłość", to łatwo dostępne dobro- rozkosz jest ponad walką klas, każdą z nas na nią stać, wywiad z psycholog i seksuolog, Martą Pyrgies-Łukowską, a także artykuł Barbary Pietruszczak: Masturbacja: Nie muszę się czuć brudna i obrzydliwa tylko dlatego, że sprawiam sobie przyjemność

Autorki próbują wprowadzić masturbację bądź to do sfery podstawowych potrzeb człowieka, bądź to do sfery... sacrum. Gdzie w tym wszystkim jest człowiek i czy rzeczywiście masturbacja ma cokolwiek wspólnego z miłością? Dlaczego "Gazeta Wyborcza" zachęca do rozpusty? Na ten temat rozmawiamy z ks. prof. Pawłem Bortkiewiczem.

Fronda.pl: .Co mają na celu autorki serii materiałów "GW" na temat masturbacji, wyciągając tę czynność ze sfery, do której przynależy, czyli sfery intymnej?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Mamy tutaj do czynienia z kolejnym przykładem"detabuizacji" życia. To, co stanowiło, stanowi i powinno stanowić tabu zostaje odarte z intymności, sponiewierane. To celowy proces, który służy niszczeniu człowieczeństwa w człowieku, wypierania tajemnicy przez szok, piękna przez szpetotę. Ale jest tu coś jeszcze. Jak komuś odebrało zdolność do racjonalnego myślenia, to muszą być tego konsekwencje. Tak więc, propagatorzy uczynienia że sfery intymnej publicznej rozrywki, zapominają o jednym. O tym jak bronią inności i prywatności sfery seksualnej przed normatywną oceną publiczną. Zatem krzyczą do moralistów "nie zaglądakcie nam pod kołdrę", po czym sami się obnażają! To trochę żałosne!

W tekstach i wywiadach z "Wysokich Obcasów" można również dostrzec próbę zmiany pojęcia masturbacji na "samomiłość". Czy nie mamy tu do czynienia z pewną przewrotnością, z pewnym naruszeniem granic między zdrową miłością siebie samego, polegającą na trosce o swój dobrostan, zdrowie i wypełnianie potrzeb duszy i ciała, danych nam przecież przez Boga, ze sprowadzaniem miłości do seksualności?

To bardzo ważny aspekt całej tej neobolszewickiej rewolucji. Nie na darmo tow. Stalin był największym językoznawcą wszechczasów! Gdyby nie on, nie wiedzielibyśmy, czym jest "humanizm socjalistyczny" czy "godność pracy socjalistycznej". Wspomniane nazwy kryły, jak wiadomo, bezprzykładne poniżenie godności człowieka i zbydlęcenie jego pracy. A dzisiaj? Słyszymy o tzw. "małżeństwach homoseksualnych". Wyobraźmy sobie, że ktoś pokazuje nam kwadrat i definiuje tę figurę. A potem romb i mówi "to jest kwadrat niekwadratonormatywny". A potem ośmiobok, i mówi "to kolejny kwadrat normatywny inaczej". To jest dokładnie ten poziom rozsądku, co przy określaniu związków homoseksualnych mianem "małżeństw" albo ipsacji, samozaspookojenia - " samomiłością". Ta "samomiłość" jest klasycznym egoizmem, jest modelowym zaprzeczeniem istoty miłości. Ale jak mawiano "w tym szaleństwie jest metoda". Nowomowa zmienia myślenie. Niestety.

W komentarzu Pauliny Reiter "Masturbacja, czyli samomiłość..." pada porównanie doznań podczas masturbacji do... ekstazy świętych. Z kolei psycholog i seksuolog, Marta Pyrgies-Łukowska przekonuje w rozmowie z redaktor Barbarą Pietruszczak, że kobiety które ze względu na wiarę nie masturbują się, „żyją w ogromnym konflikcie i cierpieniu”, co może zaburzać ich codzienne funkcjonowanie. Czy możemy dostrzec tu kolejne uderzenie w Kościół, sugestię, że krępuje i unieszczęśliwia samotne kobiety? Czy osoby, które pielęgnują swoją czystość bądź to ze względu na powołanie do kapłaństwa czy życia zakonnego, bądź to zachowując sferę seksualną na bliższą czy dalszą przyszłość- dla człowieka, którego poślubią przed Bogiem- nie żyją w pełni, są nieszczęśliwe, skrępowane?

Podziwiam ludzi, którzy wypowiadają się na tematy wiary, jakby to były kwestie pogody. Wiara jest przede wszystkim zaufaniem że względu na osobę Świadka. Dotyczy w tym samym sensie narzeczonych, małżonków, celibatariuszy. Każdy z nich, każde z nas na swój sposób zawierza życie Bogu, oddaje swoją miłość Jemu, który jest Miłością. I wówczas nie ma problemu. Ale, żeby tego doświadczyć - trzeba wierzyć. Jeśli ktoś nie ma tej łaski i o nią nie prosi, niech po prostu milczy. Wiem, że nie znając wspomnianych przez Panią Autorek, mogę się narazić na zarzut, że pochopnie odmawiam im bycia wierzącymi. Nie czynię tego pochopnie. Może komuś wydawać się, że wierzy, że wie, czym jest wiara. Może komuś chcieć się współczuć tym "nieszczęśliwym" jak celibatariusze, ale... Ale to właśnie potwierdza, że u źródła tej "wiary" jest pycha, zawierzenie swojej "mądrości" (nie-sapiencjo-normatywnej), ale to się nawet nie ociera o doświadczenie Boga.

Wśród zalet masturbacji, nad którymi rozpływają się autorki opisywanych wyżej materiałów, niewiele mówi się i pisze o jej wadach. A przecież każde nasze działanie ma swoje konsekwencje. Jeżeli nawet lubimy słodycze, potrawy typu fast-food czy np. alkohol, spożywanie ich bez żadnych ograniczeń prędzej czy później odbije się na nas negatywnie. Czy nie tak samo jest z seksem, a więc i masturbacją, zwłaszcza, gdy ślepo ulegamy pokusom a walkę z nimi przedstawiamy jako coś złego, krępującego i pozbawiającego nas szczęścia?

To bardzo ważny problem. W ogóle sprowadzenie seksualności do sfery wyłącznie hedonistycznej jest poważnym zagrożeniem. Najpierw niszczy wolność, czyni człowieka seksoholikiem, uzależnionym, zniewolonym. Dalej niszczy relacje ludzkie - na różne sposoby, ale marginalizuje człowieka drugiego, albo go instrumentalizuje. A skoro seks jest bogiem i naczelną wartością życia, to... Konsekwencja jest oczywista. Seks i hedonizm zajmują miejsce Boga. I może o to właśnie chodzi, by zabrać człowiekowi Boga, a dać mu pustkę, wypalenie po orgazmie. Zabrać Boga - dać pustkę. Zabrać miłość - dać uległość popędowi. No, jeśli o to chodzi, to czy można dziwić się miejscu, łamom "prasy", w których ten "artykuł" się ukazuje?....

 

JJ