Portal TokFM postanowił napisać o rodzicach broniących swoich dzieci. W tym celu redaktor Maciej Piasecki przeprowadził z niżej podpisanym ponad 45-minutową rozmowę na temat powodów dla których on i jemu podobni rodzice zaangażowali się w krytykę wprowadzanego w Gdańsku modelu na rzecz równego traktowania. Pan Maciej obiecał zachowanie możliwej rzetelności oraz autoryzację wypowiedzi.

Z tej rozmowy oraz z pozyskanych (wykradzionych?, "podsłuchanych"?) organizacyjno-prywatnych maili redaktorzy TokFM stworzyli artykuł (TUTAJ) opisujący "skandaliczny" fakt, że rodzice bronią swoich dzieci organizując się w swoich środowiskach wokół wartości i przekonań, które wyznają. Ten "skandal" organizowania się i dyskutowania nad sposobami działania mają jakoby  potwierdzać owe wykradzione maile, które portal TokFM triumfalnie opublikował.

Z punktu widzenia "liberalnych" lewicowców to rzeczywiście skandal, że jacyś ludzie mają inne przekonania i wartości niż oni, że mają czelność tych wartości bronić bez zezwolenia TokFM-u, Gazety Wyborczej, władców (właścicieli?) Unii Europejskiej, George'a Sorosa itp. podobnych "liberalnych" "dysponentów" praw do istnienia i myślenia.

Tak niecne działania jak ochrona własnych dzieci trzeba ujawnić i napiętnować publikując stosy cudzych maili, zaś religijne motywy tej ochrony i czyjaś wiara to oczywisty powód do szyderstwa. Co innego szlachetna polityka "równościowa". Opisując ją nie można dopuścić do publikacji nawet jednego zdania, którego domaga się rozmówca w ramach autoryzacji, bo to jedno zdanie tę politykę obnaża i kompromituje.

W celu zdeprecjonowania i pozbawienia merytorycznej mocy mojej rzeczowej i naszpikowanej faktami wypowiedzi, z 45-minutowej rozmowy zostawiono w artykule 6 zdań (1576 znaków) właściwie wyłącznie o moich poglądach. Zniknęły praktycznie wszystkie udokumentowane informacje (cytaty, wyniki badań) potwierdzające uzasadnione powody niepokoju rodziców, wynikającego z antyludzkiego i skrajnie demoralizującego i dyskryminującego (sic!) charakteru tzw. "edukacji równościowej". Jak widać, dziennikarski warsztat Pana Macieja dopuszcza publikowanie stosów nie swoich maili, równocześnie całkowicie lekceważąc zasadnicze wątki wypowiedzi rozmówcy, który poświęcił mu sporo czasu i przekazał wiele rzeczowych informacji. Większość z nich w ogóle nie dotarła do czytelników, choć przecież portal to nie papierowa gazeta o ograniczonej objętości i nie ma problemu z kilkoma zdaniami więcej. Przypinam, że znalazło się miejsce na kilka stron fotokopii przechwyconych jakimś sposobem maili.

W przeważającej części nie zostały uwzględnione moje uzupełnienia w ramach autoryzacji, choć dodałem 3-4 zdania zaczerpniętych literalnie z moich wypowiedzi (a nie dopisanych post factum), oczywiście tak by wpasować je w tekst. Bez tych odwołań moje zarzuty o niszczeniu tożsamości i jej namacalnych skutkach stały się całkowicie gołosłowne, zwłaszcza dla odbiorcy sprofilowanego/sformatowanego przez TokFM.

Co najważniejsze, całkowicie pominięto moją uwagę o drugiej zasadzie Yogyakarty, od której zaczęła się nasza rozmowa. Właśnie ta zasada określa skrajnie dyskryminujący charakter rzekomo równościowej polityki, co Z ZASADY całkowicie tę politykę kompromituje. Właśnie tę zasadę zastosowano w sprawie łódzkiego drukarza, co jest materiałem na osobny artykuł.

Takie podejście wskazuje na to, że pytanie o to, dlaczego rodzice zaangażowali się w krytykę polityki i edukacji "równościowej" zadano wyłącznie dla pozoru. Dlatego odbiorcy TokFM powinni otrzymać relację z naszej rozmowy wraz z tymi uzupełnieniami, z bardzo istotną uwagą o 2. zasadzie Yogyakarty. Przedstawiam ją w Postscriptum I. Niech czytelnicy sami ocenią na ile te nieuwzględnione informacje są istotne.

Przede wszystkim jednak odbiorcy TokFM powinni koniecznie zapoznać się z rzetelną wiedzą o LGBTQ, zawartą w postscriptum II. O ile wiem, TokFM nie udostępnia takiej wiedzy swoim odbiorcom, a to właśnie ona najlepiej wyjaśnia dlaczego angażujemy się w krytykę "modelu na rzecz równego traktowania".

Niszczenie tożsamości, o którym mówiłem w swojej wypowiedzi odbywa się m.in. przez promocję zachowań homo- i queer-seksualnych (to drugie pojęcie oznacza wszelkie nienaturalne, w języku genderystów "nieheteronormatywne" zachowania seksualne). "Model równego traktowania" zakłada szerzenie wśród uczniów "rzetelnej wiedzy o LGBTQ", jako jednego z naturalnych i "akceptowalnych społecznie" wzorców zachowań. Oczywiście owa społeczna akceptowalność zależy od wyznawanych standardów obyczajowych i moralnych. W ramach obowiązujących jak dotąd standardów moralnych, nawet nie nazbyt rygorystycznych, oznacza to forsowanie w szkołach skrajnej demoralizacji. Świadczy o tym przedstawiony w postscriptum II opis gejowskiej tożsamości i stylu życia oraz wzorców zachowań LGBTQ przedstawiony przez gejowskich artystów i badaczy/teoretyków(?) queer. Niech odbiorcy TokFM zapoznają się z tymi wzorcami i sami określą, czy są dla nich "społecznie akceptowalne" oraz czy powinny być promowane w polskich szkołach. Pisaliśmy o nich całkiem niedawno, ale dla ideologicznych adwersarzy zaryzykujemy ich powtórzenie, licząc na wyrozumiałość stałych czytelników Frondy. Jeśli komuś te opisy nie wystarczają, służę następnymi, nie mniej obrazowymi opisami.

 

Grzegorz Strzemecki

 

Post scriptum I.

Relacja z rozmowy Maciej Piasecki - Grzegorz Strzemecki sporządzona przez redakcję TokFM. Na czerwono zaznaczono naniesione w ramach autoryzacji uzupełnienia GS, których w większości nie uwzględniono. Niech czytelnicy sami ocenią na ile te nieuwzględnione informacje są istotne.

___

Strzemecki, który nie nazywa siebie rzecznikiem organizacji, a jedynie “obrońcą praw dzieci i rodziny”, wyjaśnia, że reprezentuje Stowarzyszenie Rodzin Wielodzietnych oraz działającą nieformalnie przy nim Obywatelską Inicjatywę Rodzin. Nazwa stowarzyszenia pojawia się również w ujawnionym przez sympatyków Modelu dokumencie.

Deklarując się jako racjonalista i nawrócony katolik, Strzemecki żachnął się  zapytany o związki tematyki LGBTQ z demonami, jednak po chwili dodaje: - Dla mnie jako racjonalisty, a zarazem katolika to, że ludzie mogą masowo uwierzyć w coś tak absurdalnego i odrażającego, jak ideologia gender, to jest pośredni dowód na istnienie diabła.

- To co się nazywa “równością”, żadną równością nie jest. To jest ujęte w tzw. zasadzie 2. zasad Yogyakarty, która mówi, że tzw. prawa LGBTQ obowiązują bez względu na to, czy wpływa to na korzystanie z innych praw człowieka, czy nie. To oznacza, że wszystkie inne prawa człowieka przestają być istotne, kiedy w grę wchodzą "prawa" LGBTQ, które mają być nadrzędne wobec tych wszystkich innych praw człowieka. To jest domaganie się przywilejów.

Nasze działania są działaniami ściśle obronnymi. Bronimy naszych dzieci przed zagrożeniem - tłumaczy, przytaczając oficjalne dane służby zdrowia USA i Wlk. Brytanii oraz wielokrotnie cytując prace teoretyków queer i gender studies, Judith Butler czy Jacka Kochanowskiego, którzy według niego dążą do niszczenia tożsamości - "destabilizacji kategorii płci i seksualności" w celu "uwolnienia naszych ciał i pragnień z opresji normatywnej" i "stworzenia świata szczęśliwego społecznie - to cytat pana Krzemińskiego -   w którym i kobiety i mężczyźni określają się w płynny i dynamiczny sposób, co do swych seksualnych preferencji"

- Jeśli ktoś chce sobie zmieniać seksualność, żeby pływać w niej, to bardzo proszę, ale jeśli ktoś chce zaburzać seksualność moich dzieci, to ja uważam to za akt agresji w stosunku do mnie i do moich dzieci.- dodaje.

Jego zdaniem działanie takie jak wprowadzanie równościowego Modelu otwierają drogę do nadużyć, takich jak to, że rodzice dzieci, które nie będą chciały uczestniczyć w zajęciach “edukujących w gejowskim czy lesbijskim seksie” mogą trafić do więzienia, bo tak właśnie się dzieje w Niemczech.

Aktywista podkreśla również, że homoseksualizm często wiąże się z pedofilią , wskazując na przykłady w literaturze, takie jak książka “Córki Jeftego”, w której zebrano świadectwa osób wychowanych przez małżeństwa jednopłciowe.

UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU WYŁĄCZNIE DLA DOROSŁYCH CZYTELNIKÓW

 

Post scriptum II.

Rzetelna wiedza o LGBTQ i jej szerzenie w szkołach - specjalnie dla słuchaczy/czytelników TokFM

Żeby rzetelność tej wiedzy zapewnić sięgamy do autorytatywnego źródła, którym z pewnością jest Queer Studies. Podręcznik Kursu (dostępny TUTAJ) – praca zbiorowa powstała na podstawie oraz  na użytek półrocznego kursu prowadzonego pięciokrotnie przez Kampanię Przeciw Homofobii (KPH) w latach 2008-2012. Wykładali na nim najznakomitsi (według KPH) badacze tej problematyki. Całość nadzorował merytorycznie Jacek Kochanowski, gej i socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego, uważany za najwyższy polski autorytet w tej dziedzinie.   Redaktorami tej książki byli również Marta Abramowicz i Robert Biedroń, w różnych okresach szefowie KPH.

Te liczne autorytety przekonują nas, że Queer Studies rzeczywiście zawiera rzetelną wiedzę na temat LGBTQ, ich tożsamości i stylu życia. Tożsamość tę ukazuje sztuka gejowska, która w artykule Pawła Leszkowicza zostaje zdefiniowana jako sztuka mężczyzn homoseksualnych, która dotyka szeroko rozumianych treści związanych z ich tożsamością i stylem życia. Zatem sztuka ta poprzez prace gejowskich artystów pokazuje nam esencję gejowskiej tożsamości i stylu życia:

tematy prac Radziszewskiego pochodzą z repertuaru gejowskiej erotyki i pornografii. Jego obrazy i murale, które wykonuje w klubach, przedstawiają sceny homoseksualnego seksu, orgie, pozycje seksualne, zbliżenia na organy płciowe. Pojedyncze obrazy pokazują np. seks oralny, ociekające spermą genitalia (to opis ze strony 206)…. Inny artysta,  Sławomir Belina wykonuje setki migawkowych fotografii z organizowanych przez siebie „domówek”, czyli gejowskich orgii w domu, na które zaprasza facetów poznanych przez Internet. Wszystko fotografuje, ale tak, aby zasłonić twarze, a pokazać porażające kompozycje z ciał i ich fragmentów. Małe fotografie, luźno zawieszone, pokrywają całe ściany, na których są eksponowane niczym mozaika pożądania. (opis ze strony 208).

Opis obyczajowości osób LGBTQ kreśli nam również Michał Abel Pelczar, prelegent na konferencji nienormatywne praktyki rodzinne zorganizowanej w maju 2012 r. przez koło gender-queer ISNS UW pod opieką naukową prof. Małgorzaty Fuszary:

życie społeczne osób nieheteronormatywnych nie jest tak zrytualizowane i zinstytucjonalizowane jak życie heteryków: każda relacja jest przygodą na niezbadanym terytorium, czy to między dwoma gejami, dwoma lesbijkami, gejem i lesbijką, czy między trzema lub więcej odmieńcami lub między gejami i heteryczkami […] Między płatnym seksem, kochankami, wszystkimi naszymi ex, przyjaciółmi, przyjaciółkami, seks-przyjaciółmi, kumplami z knajpy a kochankami przyjaciół z knajpy, przyjaciółmi z knajp kochanków czy kochanek, towarzyszami i towarzyszkami życia – odmieńcy tworzą zadziwiająco bogatą paletę różnorakich intymności. […] Właściwie heterycka kultura powinna się od nas uczyć tego bogactwa, różnorodności funkcjonowania w płynnych relacjach.

Już wiemy, dlaczego prezydentowi Adamowiczowi tak bardzo zależy na szerzeniu rzetelnej wiedzy o LGBTQ w szkołach – bo banalni heteroseksualiści powinni się uczyć tego bogactwa, różnorodności funkcjonowania w płynnych relacjach. Dorosłym trudno zmienić ich przyzwyczajenia, ale dzieci i młodzież mają bardziej plastyczne osobowości.  Dlatego szkolne zajęcia ukazujące atrakcyjność wzbogacającej nieheteronormatywnej aktywności seksualnej trafiają na podatny grunt i przynoszą pozytywne(?) rezultaty. W USA i Wielkiej Brytanii od szeregu lat notuje się znaczny wzrost nienormatywnych zachowań bądź tożsamości seksualnych wśród dzieci i młodzieży. Dlatego sprzeciw wobec nauczania tego bogactwa i różnorodności nie jest żadną dyskryminacją LGBTQ, ale zwyczajną ochroną dzieci i młodzieży przed niszczeniem tożsamości i krańcową demoralizacją.

Rzetelna wiedza o LGBTQ w niemieckich szkołach

Żeby przeforsować w szkołach te destrukcyjne programy, aplikuje się je tak, by uniemożliwić rodzicom wycofanie swoich dzieci z takich lekcji. Czasem wystarczy rodziców (lub/i dyrekcji szkoły) nie poinformować o treści zajęć albo  poinformować błędnie lub niepełnie – tak nagminnie postępuje się w Polsce. Gdzie indziej nie trzeba się uciekać do takich podstępów, bo zajęcia są obligatoryjne.

W styczniu 2018 Trybunał w Strasburgu stwierdził, że szwajcarscy rodzice nie mieli prawa odmówić posyłania swoich dzieci na lekcje wychowania seksualnego, na których siedmiolatkom pokazywano stosunek płciowy na pluszowych waginach i drewnianych penisach (komunikat dla prasy do przeczytania po angielsku TUTAJ, info z obrazkami TUTAJ). W Niemczech normalną praktyką jest kara więzienia dla rodziców za nieposłanie dziecka na zajęcia o lesbijskim i gejowskim seksie, albo za samo wsparcie dziecka w decyzji nieuczestniczenia w nich.

A jest w Niemczech przed czym chronić dzieci. Np. podręcznik Pedagogika seksualna różnorodności autorstwa Elisabeth Tuider (skan okładki TUTAJ) proponuje młodzieży od 15 roku życia ćwiczenie Seks galaktyczny:

Uczniowie zostają zachęceni przez nauczyciela do tzw. burzy mózgów i wypisywania na tablicy wszystkich pojęć i określeń na praktyki seksualne. Zachęcani są, by wyzbyć się  wszelkich oporów i wymienić także te określenia, które pozornie mogą wydać się obrzydliwe, perwersyjne lub zakazane. Praktyki seksualne, które są przez niemieckie prawo zakazane  (seks ze zwierzętami, seks z osobami poniżej 14 roku życia, seks bez zgody drugiej osoby) zostają wyróżnione markerem.

 W następnej kolejności uczestnicy tworzą mniejsze grupki i wymyślają galaktyczne praktyki seksualne, jakich jeszcze nie było na tej ziemi. Zastanawiają się kto z kim, kiedy i gdzie może uprawiać seks i jakie środki pomocnicze  przy tym zastosuje. (skan strony z ćwiczeniem można obejrzeć TUTAJ).

Zapewne w przekonaniu, że szkolna wiedza powinna przygotowywać młodzież również do pracy zawodowej, w podręczniku  znalazło się ćwiczenie  Nowy burdel dla wszystkich. Oto jego treść w tłumaczeniu (oryginalny skan strony można obejrzeć TUTAJ ):

Młodzież otrzymuje zadanie zmodernizowania już istniejącego burdelu w wielkim mieście. Plan budynku jest podany i nie można go zmienić. Ze względów konstrukcyjnych nie ma możliwości zmiany wnętrz,  w tym przesuwania ścian. Jako zadanie, należy ramach modernizacji stworzyć „burdel dla wszystkich” czyli dom seksualnej radości i chęci życia.

Oto szczegółowy opis zadania:

Młodzież otrzymuje cztery zestawy pytań, a odpowiedzi na nie może przygotowywać kolejno całą grupą lub równolegle w czterech podgrupach.

  1. Jakiego rodzaju ofertę musi przedstawić taki „burdel dla wszystkich”? Jakie seksualne zamiłowania muszą zostać w tym lokalu obsłużone i w jaki sposób należy na nie odpowiedzieć?

  2. Jakie wyposażenie wnętrza jest potrzebne w poszczególnych pomieszczeniach burdelu? Jakie warunki dla jakich grup ludzi są potrzebne, aby zachęcić ich do przyjścia? Jak musi burdel wyglądać z zewnątrz, aby wszyscy, którzy chcą do niego przyjść, rzeczywiście do niego przyszli?

  3. Kto musi w takim burdelu pracować? Jakich zdolności i umiejętności potrzebują ci, którzy tam pracują, by obsłużyć i zadowolić wszystkich możliwych ludzi? Ile ludzie muszą tam zarabiać?

 Podany jest plan pomieszczeń, które należy zagospodarować na użytek tej placówki:

 

 

Tego typu programy są wprowadzana do szkół jako edukacja antydyskryminacyjna albo edukacja różnorodności. W Polsce nie są jeszcze tak drastyczne, choć i u nas zdarzały się skandaliczne ekscesy. Zwykle jednak deprawatorzy i niszczyciele tożsamości owijają swoje niszczące narzędzia grubo w bawełnę szlachetnych haseł o równości i tolerancji, np. w postaci wprowadzenia w szkołach tzw. kodeksów równego traktowania. Dlatego dobrze jest wiedzieć, co się za tymi hasłami kryje – jeśli nie od razu, to na dalszych etapach tej rewolucji. Te dalsze etapy z pewnością nadejdą, jeśli jej teraz nie zatrzymamy.