Portal Fronda.pl: Czy należy się wkrótce spodziewać, że konflikt na wschodzie Europy rozprzestrzeni się na kolejne kraje? Łotwa i Mołdawia alarmują o zblizającym się zagrożeniu.

Gen. Roman Polko: Rosja będzie grała z Europą w politycznego ping-ponga. Będzie zastraszać, wprowadzać niepokój - właśnie w swoich dawnych republikach nadbałtyckich. Zapewne również Polska należy do kręgu jej zainteresowań. Na razie w odpowiedzi na unijne sankcje wprowadza ograniczenia ekonomiczne, blokady na różne produkty, ale wiedzimy, że zaczyna się także podburzanie lokalnej ludności innych krajów. Gra np. polonią na Litwie, którą pewnie będzie chciała wykorzystać przeciw władzom litewskim w związku z faktem, że nie cieszy się ona tam pełnią praw. Wszystkie działania które mają na celu rozbicie sojuszu NATO, Rosja będzie podejmowała.

Niektórzy z polskich dowódców otwarcie mówią o możlwości rosyjskiej agresji na nasz kraj. Najbardziej realny scenariusz na ten moment to wojna hybrydowa. Podziela Pan te obawy?

Zagrożenie ze strony Rosji zawsze było. Zarówno zagrożenie wojną konwencjonalną jak i tzw. wojną hybrydową. Różnego rodzaju działania dywersyjne, destabilizowanie terenów przygranicznych to stała metoda działania naszego wschodniego sąsiada. Jednak wejście na terytorium Polski by się Rosji nie opłacało, bo na pewno nie byłaby w stanie okupować tego terytorium.

Czy polska armia jest przygotowana na odparcie ewentualnego ataku?

Na szczęście w ostatnich latach zbudowno dobry system sił specjalnych. To nie jest już tylko jedna jednostka GROM, to są też takie jednostki komandosów jak Agat czy Formoza. Mamy  siły które tego typu działaniom są w stanie skutecznie się przeciwstawić. Nasze jednostki zbodyły zreszta duże uznanie międzynarodowe. Kolalicjanci oddali nawet dowodzenie siłami specjalnymi NATO w ręce polskich generałów.

Gdyby Rosja zaanektowała któryś z krajów NATO, odpowiedź Sojuszu będzie wtedy jednoznaczna?

NATO ma odpowiedni potencjał – militarny i finansowy, ale jest trudność ze spójnym działaniem. Za bardzo dajemy się rozgrywać Rosji. Gdy dochodziło do aneksji Krymu, gdzie było dowództwo NATO? Nie wypracowano żadnej strategii na to jakie działania podjąć w tej sytuacji. To pokazuje że NATO polityczną poprawność postawiło ponad zdrowy rozsądek. Ale innej alternatywy nie ma, dlatego w strategicznym interesie Polski leży to, aby NATO wypracowało spójną strategię, która rzeczywiście zapewni Europie bezpieczeństwo. Załóżmy że NATO zainstaluje w jakiejś bazie siły natychmiastowego reagowania, pytanie jednak kto ogłosi, że doszło do agresji kiedy zaatakują zielone ludziki? Na jakim etapie działań o charakterze ukrytej, hybrydowej dywersji będziemy mogli powiedzieć, że rzeczywiście mamy do czynienia z agresją i że siły NATO mogą być użyte? I kto będzie miał takie uprawnienia żeby tę szpicę wprawić w ruch? Z pewnością nie dowódca szpicy. Niestety, jeżeli nie wypracujemy jakiegoś innego algorytmu działania, to znowu będzie to decyzja polityczna, konsensus, do którego jak rzeczywistość pokazuje, bardzo trudno dojść.

Jak potoczą się teraz losy Ukrainy?

Konflikt będzie się przedłużał. Wiąże się to z tym, że Rosja wcale nie chce przejąć Donbasu. Nie taki jest jej cel strategiczny, ale jej strategicznym celem jest niedopuszczenie do tego, by Ukraina dostała się  w struktury NATO i Unii Europejskiej. Z kolei Europa i NATO dają Ukrainie fałszywe obietnice. Nie wierzę w to, by nawet w perspektywie najbliższych 20-30 lat, Ukraina wstąpiła do NATO. Z wielu względów, nie tyko dlatego, że jest uwikłana w konflikt z Rosją, ale przede wszystkich z przyczyn wewnętrznych – to jest państwo skorumpowane, które ma słabe struktury organizacyjne a zbyt silne rządy oligarchów. To państwo pod każdym względem, nie tylko wojskowym trzeba naprawić albo wręcz zbudować od nowa. Zadziwiające jest to, że Ukraina mimo posiadania dużej armii, kompletnie tą armią nie potrafi zarządząć.

Rozm. Emilia Drożdż