Z ks. Tomaszem Horakiem, bratankiem polskiej mistyczki Fulli Horak, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Ostatnio o Księdza stryjence zrobiło się głośno: film „Czyściec”, który właśnie wszedł na ekrany kin, wznowienie wydań jej książek. Jak Ksiądz myśli, skąd takie zainteresowanie?

Nie tylko ostatnio. Jej pisma były rozpowszechniane od dawna w tzw. drugim obiegu. Było też wydanie niemieckie. Warto wspomnieć „wydania” „Świętej Pani” na odbitkach fotograficznych oryginału z 1939 r. - kilkaset zdjęć oprawionych w solidny album. Prawdą jest, że ostatnio zainteresowanie skumulowało się, m.in. ze strony wydawnictwa AA oraz wydawcy filmowego Kondrat-Media.

A skąd wzrost zainteresowania i jego nowe formy? Powiem tak - wszystkie sprawy mają swój czas. Obserwując to, powiadam, że scenariusz jest pisany „na górze”. Bo skoro o mistyce mowa, to i mistyczny argument wydaje się usprawiedliwiony.

No właśnie, Fulla była mistyczką. Mogła rozmawiać ze świętymi i błogosławionymi. Bóg pozwolił jej także zajrzeć do czyśćca, nieba i piekła. „Gdy czytałem książkę «Święta Pani», odezwał się we mnie sceptyk - racjonalista” - napisał Ksiądz we wstępie do książki. Skąd ten sceptycyzm?

Pewnie rodzinny. Mój brat, inżynier i profesor, był twardym sceptykiem. A ciocia Fulla... W „Świętej Pani” znajdziemy takie perełki - otóż ciocia obserwuje, czy postać zjawiającej się u niej świętej przesłoni sobą palącą się świecę. Siedząc blisko niej, stara się dotknąć habitu zakonnicy, by sprawdzić jego materialność. Zważa na odgłosy przejeżdżającego tramwaju, czy są w stanie zagłuszyć słowa świętej. Urodzony sceptyk. A ja... Cóż, studia teologiczne i biblijne nauczyły mnie szukania sedna sprawy. Jako duszpasterz miałem do czynienia z młodzieżą w Ruchu Światło-Życie. Jacyż oni potrafili być - przy całej swojej religijnej gorliwości - sceptyczni. A we wszystkim towarzyszyła mi zasada, że jeśli coś tłumaczy się przyczynami naturalno-fizykalnymi, to nie należy sięgać po nadprzyrodzone.

Ostatecznie jednak uznał Ksiądz mistyczne przeżycia swojej stryjenki. Co o tym zdecydowało?

Osobowość cioci. Pogodna, zwyczajna - mimo całej otaczającej ją aury. Przychodzący do niej ludzie, którzy szukali pociechy, umocnienia, napomnienia. Wreszcie - cierpienie. A właściwie umiejętność przyjmowania cierpienia. O przeżyciach na Syberii opowiadała tak prosto i zwyczajnie, bez słowa skargi czy pretensji. Potrafiła z tych strasznych realiów wydobywać okruch tkwiącego w nich dobra. Makabryczna relacja z „operacji” wycięcia żołądka przez obozowego lekarza - to było mocne i budziło podziw. Jednocześnie rodziło pytanie: jak ona to wszystko przetrzymuje? Wreszcie choroby z ostatniego okresu życia, gdy m.in. zaczęły ją nękać wracające ropne zapalenia nerek. No i ostatni rok, kiedy leżała ze złamaną kością udową. Jej postawa była tak mocnym świadectwem, że pytanie o autentyczność objawień wydawało się niepotrzebne, a może i niestosowne.

Zanim jednak Fulla stała się mistyczką, była daleko od Boga. W jej zapiskach możemy znaleźć m.in. taki fragment: „(...) gdyby Bóg do mnie przyszedł, z otwartością bym Go przyjęła i dałabym Mu się nasycić? Gdybym Go odczuła, serce moje doznałoby ulgi, ciężar, który je ugniata, spłynąłby, a ja odnalazłabym rzeczy niewypowiedziane... Chciałabym wierzyć w Boga... Jaką okrutną zabawkę wymyślił sobie Ten, kto nas stworzył!... A ponad wszystkim ta paląca tęsknota za niepojętą a przeczuwaną - Wiecznością”. Niektóre media podają, że Fulla była ateistką. Czy to prawda?

Słowo „ateista” doznawało ewolucji i rozumienia oraz oceny - zwykle negatywnej. Nie użyłbym tego słowa wobec cioci. Choć był czas, że jej wrodzony sceptycyzm wziął górę nad tradycją, wychowaniem, atmosferą Lwowa. Jakie są szczegóły tej utraty wiary? Nie wiem. Można przypuszczać, że dokonywało się to, jak zwykle u młodych ludzi, powoli pod wpływem otoczenia. A lata 30 niosły wicher duchowej niepewności. Fulla na salonach brylowała. Piękna, oczytana, uzdolniona - malowała, grała na fortepianie... Wystarczała sama sobie. Do czasu. Ale szukała... Nie użyłbym wobec niej określenia „ateistka” w dzisiejszym odcieniu rozumienia tego słowa.

Boże, jeśli jesteś - daj mi światło!” - prosiła Fulla. I to światło wreszcie nadeszło, opromieniając całe jej życie...

Tak, nadeszło jako dar. Nie była „ateistą zabetonowanym”, czyli głuchym i ślepym na jakiekolwiek znaki - czy to świata przyrody, czy świata historii ludzkiej myśli. Zorientowana w starożytnej filozofii i religiach, także w prądach z XVIII-XX w. Musiał przyjść moment, kiedy wypowiedziała słowa: „Boże, jeśli jesteś - daj mi światło!”.

Fulla w młodości była pewną siebie, może nieco zarozumiałą dziewczyną. Świadczą o tym obie książki. I musiał przyjść moment pokory. To typowe dla wielu postaci mistyków. Nie człowiek znalazł Boga. To Bóg człowieka pochwycił. „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja dałem się uwieść” - wołał prorok Jeremiasz (Jr 20,7). Wiara to droga ku nieskończoności, ciągle musi dojrzewać, pogłębiać się, uodparniać na zawieruchy. Patrząc na ciocię Fullę, tę drogę dojrzewania wiary widać.

Ostatnio nakładem Wydawnictwa AA ukazało się wydanie książki F. Horak „Niewidzialni”. Redakcja opatrzyła je podtytułem: „Osobiste świadectwo 1938-1956”. Czego z tej publikacji, nad którą „Echo” sprawuje patronat medialny, możemy dowiedzieć się o Fulli?

Po śmierci cioci przyjaciele z Krakowa doprowadzili do druku w małym nakładzie tekstu „Niewidzialnych”. Teraz mamy w pełni profesjonalne wydanie książki. Trzeba podkreślić dużą pracę wydawcy, który w przypisach zawarł objaśnienia postaci w książce wspominanych - ludzi polityki, sztuki, literatury, patriotycznego podziemia. Większość udało się zilustrować zdjęciami.

Czego możemy się dowiedzieć? Poznać możemy jej bogaty świat umysłu i ducha, już jako osoby głęboko i żywo wierzącej. Są tam minitraktaty filozoficzne osadzone w relacjach ze spotkań, odczytów czy wykładów. Poznajemy obszary zainteresowań Fulli i skupione wokół niej kręgi ówczesnej elity. Przedziwna to galeria - z jednej strony marszałek Rydz-Śmigły, z drugiej Aniela Wolska-Jasnorzewska. Ta część książki jest tyleż fascynująca, co i trudna w odbiorze ze względu na wątki filozoficzne. Druga część to relacje z czasów obu okupacji - sowieckiej i niemieckiej. Fulla była łączniczką między Lwowem a Warszawą. Część trzecia obejmuje czas aresztowania i zesłania na Sybir, co dotknęło także jej siostrę Zofię, zwaną Papcią, tyle że wyrok opiewał na pięć lat, a Fulli na dziesięć. Mistyczka, wizjonerka, filozof, artystka musiała zmierzyć się z więzieniem, pluskwami, głodem, nieludzkim traktowaniem, chorobą. Przeżyła na Syberii operację usunięcia żołądka i dwunastnicy. Bez znieczulenia, w warunkach ekstremalnych. Przeżyła. Ale następstwa pozostały do końca życia.

A jaka była Fulla prywatnie?

Prywatnie... Całe jej życie było „prywatne”. Była panią siebie - od młodości. Chadzała swoimi ścieżkami. W codziennym obyciu miła, delikatnie i jakby niepewnie uśmiechnięta, lubiła mówić, ale i słuchać potrafiła. Pobożność miała głęboką, ale nie dewocyjną. Warto też wspomnieć symbolikę słonecznika i pszczółek. „W słoneczniku każde ziarnko jest pełne dobroci” - mówiła. „A pszczółka wciąż pracuje nad dobrem”.

W „Niewidzialnych” jest zdanie tłumaczące tytuł książki, ale i siłę, jaką miała na zesłaniu: „Wewnątrz cierpienia miałam Niewidzialnych Przyjaciół, którzy odwracali moje myśli ku pięknu”. Tę niewidzialną obecność otaczającą ciocię czułem już jako dziecko. Żeby Fullę zrozumieć, trzeba czytać obie książki: „Święta Pani” oraz „Niewidzialni”. Jedna bez drugiej staje się niemal niezrozumiała.

Dlaczego Kościół nigdy oficjalnie nie zajął się pismami Fulli?

Najkrótsza odpowiedź brzmi: nie wiem. I to jest prawda. Można szukać powodów, co też jest prawdą. Kościół, dokładnie mówiąc jego przełożeni, jest bardzo ostrożny w podejmowaniu decyzji w materii mistyki i objawień. Ostrożny z odcieniem podejrzliwości - i to jest potrzebne, by nie dopuścić do promowania spraw nie całkiem pewnych. Proszę pamiętać, że wizjonerka z tej samej epoki s. Faustyna została nie tylko „odłożona na półkę”, ale zablokowana zakazem rozpowszechniania jej objawień. No i musi być promotor każdej takiej sprawy. Nie zajmowałem tej pozycji, wychodząc z założenia, że bratanek nie jest dobrym kandydatem na adwokata. Ostatnio bez jakichkolwiek usiłowań z mojej strony narasta zainteresowanie Fullą. Co będzie dalej? Bóg ma swoje plany.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 45/2020/opoka.org.pl