To, co działo się w ministerialnych gabinetach w końcówce roku, mocno kontrastowało z wcześniejszymi deklaracjami rządu premier Ewy Kopacz, która zapewniała, że Polska jest rekordzistą, jeżeli chodzi o wykorzystanie unijnych funduszy. Ministerstwa w popłochu domykały projekty informatyczne. 31 grudnia 2015 r. był nieprzekraczalnym terminem na rozliczenie środków z unijnej perspektywy finansowej 2007-2013. Za niezamknięte projekty trzeba by Brukseli zwrócić pieniądze. W ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka na informatyzację administracji przewidziano blisko 4 mld zł. Z danych Ministerstwa Cyfryzacji wynika, że udało się rozliczyć ok. 2,6 mld zł. Problem jest z trzema największymi projektami, których kwota dofinansowania przekracza miliard, a których rozliczyć się nie dało. 

"Wprost" dotarł do wstępnego audytu projektów informatycznych. Do grudnia spośród 39 realizowanych projektów zakończono tylko 16 inwestycji na łączną kwotę dofinansowania 1,34 mld zł. Kolejne 18 rozliczono w grudniu. Projekty, pod groźbą konieczności zwrotu unijnych środków, uznano za zakończone, choć wiele z nich wymaga dalszych prac, które teraz będą finansowane z krajowych środków. Mimo tego grudniowego zrywu według szacunków z blisko miliarda złotych, które powinny zostać wydane w 2015 r., niewykorzystane może być nawet 450 mln zł. Do tego dochodzi jeszcze 335 mln zł, które Komisja Europejska wycofała w związku z infoaferą. Ale to tylko początek kłopotów, tym razem będących wynikiem urzędniczej ignorancji i niechlujstwa. 

Wiadomo już na pewno, że w terminie nie uda się oddać do użytku Elektronicznej Platformy Gromadzenia, Analizy i Udostępniania zasobów cyfrowych o Zdarzeniach Medycznych, tzw. platformy P1. Ten realizowany przez podległe Ministerstwu Zdrowia Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia największy i najdroższy projekt miał poprawić jakość usług opieki zdrowotnej i obniżyć koszty jej funkcjonowania przez ograniczenie biurokracji. Elektroniczne recepty miały wyeliminować błędy będące skutkiem ich ręcznego wypisywania i ograniczyć nadużycia. Pacjenci oraz lekarze mieli uzyskać dostęp do elektronicznej dokumentacji medycznej czy wyników badań. E-skierowania miały skrócić kolejki oczekiwania do lekarzy specjalistów. Dodatkowo system miał przypominać pacjentom o wizytach lekarskich czy zbliżających się terminach badań profilaktycznych. To wszystko miało działać już w trzecim kwartale 2014 r. Nie udało się. Kolejny termin oddania zaplanowano na połowę 2015 r. System nie zadziałał do tej pory. Nie udało się podłączyć przeszło 20 elementów stworzonych przez różnych wykonawców w całość. To dlatego, jak informuje resort zdrowia, by projekt ratować, zgłoszono go Brukseli jako niefunkcjonujący. To furtka, która pozwala wydłużyć termin jego realizacji poza 2015 r. Dostajemy dodatkowy czas, ale pieniędzy już nie. Co to oznacza? 

Platforma P1 została wyceniona na ok. 712 mln zł. 600 mln zł wydatków miały pokryć środki unijne. Do tej pory Unia przelała 400 mln zł, a to oznacza, że teraz, aby dokończyć projekt, brakującą kwotę, czyli 200 mln zł, będzie trzeba znaleźć w krajowym budżecie. I to nie jest koniec złych wiadomości dla ministra finansów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że z przekazanych 400 mln zł zakwestionowane zostały wydatki na 100 mln zł. Jeżeli te informacje się potwierdzą, to także tę kwotę trzeba będzie pokryć z budżetu. Nie mamy wyjścia, bo jeżeli projekt nie zostanie dokończony w dodatkowym terminie, będziemy zobowiązani Brukseli zwrócić całą dotację, jaką przekazała na ten cel. 

W grudniowym audycie jako zagrożone były wymienione programy e-Podatki i e-Cło, które, jak się okazuje, udało się rozliczyć do końca roku. Jak działają? Oto jeden z łagodniejszych wpisów z branżowego portalu celników na temat uruchomionego niedawno programu, który miał poprawić jakość pracy Służby Celnej i jej klientów rozliczających się z fiskusem: "ZEFIR2 leży i kwiczy w całej Polsce. Sprawą powinny zainteresować się CBA i CBŚP. 32 mln zł wywalone w błoto, a kto i ile wziął w łapę za to informatyczne gówno, możemy się tylko domyślać. Nic w tym syfie nie idzie zrobić. Jak można coś wdrażać, co nie działa!”. 

Wszystko to działo się tuż przed zamknięciem roku budżetowego. Do tej pory nierozliczony jest też program pl.ID, którego wartość to ok. 300 mln zł. Ten także pod koniec grudnia został zgłoszony do Brukseli jako niefunkcjonujący. To dlatego, że w pierwotnej wersji w ramach tego projektu miała powstać elektroniczna warstwa dowodu osobistego, potem z tego pomysłu się wycofano. We wrześniu 2015 r. Komisja Europejska nie zaakceptowała tej modyfikacji i domaga się, by zrealizować pierwotny plan. Za to także będziemy musieli zapłacić z własnego budżetu. 

Więcej w dzisiejszym wydaniu tygodnika WPROST

<<< JAK WSPÓŁCZEŚNIE POŚCIĆ. DOWIEDZ SIĘ!!! >>>