Dziennikarz Kamil Durczok, który po wpłaceniu 15 tys. zł poręczenia opuścił areszt, przejechał pod wpływem alkoholu ok. 370 km zanim doprowadził do kolizji w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego- ustalił "Super Express".

"Feralnego dnia wracał z urlopu znad morza do swoich rodzinnych Katowic. Oznacza to, że w stanie upojenia alkoholowego przejechał prawie 400 km"-podał tabloid, powołując się na "osobę znającą kulisy śledztwa". 

Zastanawiające jest to, jak dziennikarz mógł pokonać pod wpływem alkoholu taki odcinek drogi. W komentarzu dla "Dziennika Gazety Prawnej" dziennikarz motoryzacyjny, Łukasz Bąk przekonuje, że Durczok pod wpływem alkoholu nie prowadził BMW, gdyż... "auto prowadziło się samo". BMW X6 było bowiem prowadzone przez systemy wspomagające jazdę, takie jak aktywny tempomat. Samochód potrafi zwalniać i hamować przed innymi pojazdami, przyspieszać do ustalonej prędkości i utrzymywać się na swoim pasie ruchu. Dopiero na remontowanym odcinku drogi pojawiły się problemy.

Piotrkowska prokuratura postawiła byłemu dziennikarzowi TVN dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, którego dopuściła się osoba będąca w stanie nietrzeźwości. Grozi za to kara od 9 miesięcy do 12 lat więzienia. Drugi zarzut to kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości. Może grozić za to kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Dziennikarz miał 2,6 promila alkoholu w organizmie. Choć śledczy chcieli aresztowania Kamila Durczoka, sąd nie przychylił się do wniosku prokuratury. Dziennikarz wpłacił 15 tys. poręczenia, opuścił areszt i po wyjściu z sali sądowej poinformował o przyznaniu się do zarzucanych mu czynów oraz przeprosił najbliższych.

yenn/Onet.pl, Fronda.pl