Wczoraj na ulice Bejruty wyszło tysiące osób. Protestowano przeciwko elitom, które są obwiniane za tragiczną eksplozję. Protestujący starli się z policjantami. We wtorek Libanem wstrząsnęła tragedia, do której doszło w stolicy kraju. W wyniku wybuchu zginęły przynajmniej 154 osoby, tysiące zostały ranne, a pobliskie budynki uległy całkowitemu zniszczeniu

Po tym jak we wtorek w stolicy Libanu doszło do ogromnego wybuchu w porcie, który odczuwalny był nawet na Cyprze, zniszczył prawie całe miasta i doprowadził do śmierci co najmniej 154 osób, Bejrut ogarnęły protesty. Protestujący domagają się wyciągnięcia odpowiedzialności wobec winnych tragedii oraz wymiany elity rządzącej.

Wczoraj protesty znacząco eskalowały, a demonstranci wdarli się do budynku libańskiego MSZ. Policja w odpowiedzi strzelała do demonstrantów. Liban od miesięcy zmaga się z zapaścią gospodarki, kryzysem bankowym i hiperinflacją, a ostatnio także z rosnącą liczbą zakażeń koronawirusem.

Wielu Libańczyków jest zdania, że tragedia jest wynikiem zaniedbań rządu. Eksplozja doprowadziła do zniszczenia całych dzielnic Bejrutu. Niezadowolenie wielu Libańczyków wzrasta. Państwo zmaga się nie tylko z tragedią, ale bardzo złą sytuacją gospodarczą. Policja zaczęła strzelać do demonstrantów. 110 osób zostało rannych, 32 z nich potrzebowały hospitalizacji.

Rr, Dziennik.pl