Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jakie są szanse na to, że Polska zostanie niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ?

Dr Spasimir Domaradzki, politolog, Res Publica, Uczelnia Łazarskiego: Szanse wydają się być bardzo duże, dlatego, że przymiarki do tej pozycji trwają już od wielu miesięcy. Praca wykonana przez polską dyplomację jak najbardziej może doprowadzić do takiego sukcesu polskiej polityki zagranicznej.

Jakie byłyby tego konsekwencje, co oznaczałoby to dla Polski?

W rzeczywistości stanowisko niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ pozwala na bycie liderem regionalnych interesów. Dlatego też będzie to dla nas cenne, wiele państw naszego regionu doskonale zdaje sobie sprawę, że . Ta pozycja zwiększa też pozycję przetargową jeśli chodzi o inne kwestie, które można ugrać. Nie ulega wątpliwości, że jest to też pozycja prestiżowa. Będąc przez dwa lata w gronie państw, które będą podejmowały decyzje dotyczące aktywności organizacyjnej ONZ w tym najściślejszym gronie zawsze powoli lepiej poznać interesy jak i główne przesłanki, którymi kierują się główni gracze na arenie międzynarodowej. Reasumując, z jednej strony jest to prestiżowe, a z drugiej otworzy możliwości, których na co dzień polska dyplomacja nie ma.

W dalszym ciągu pojawiają się różne opinie w sprawie przyszłej polityki zagranicznej USA, czy myśli Pan, że ulegnie ona zmianie, czy raczej stary układ zostanie kontynuowany?

Zasadnym jest pytanie na ile zaskakujące a czasami kontrowersyjne postulaty, które były wypowiadane przez Donalda Trumpa w kampanii wyborczej zostaną wcielone w życie. Wydaje mi się, że jest kilka faktów, które „wystopują” niektóre zapowiedzi prezydenta elekta.

Jakie to fakty?

Po pierwsze, prezydent niezależnie od tego jak ważną odgrywa rolę nie działa sam – co powoduje, że część jego gwałtowniejszych wypowiedzi będzie musiała znaleźć wsparcie zarówno po stronie Kongresu jak i znienawidzonego przez Trumpa establishmentu. Z drugiej strony, już jesteśmy świadkami odważnych deklaracji, które powodują obawy nawet wśród głównych konkurentów USA, takich jak Rosja czy Chiny. To jak będzie wyglądała polityka zagraniczna Trumpa jest jedną, wielką niewiadomą. Wziąć należy pod uwagę nominacje, które Trump uczynił na najważniejsze w państwie stanowiska, w szczególności na stanowisko Sekretarza Stanu.

Dlaczego?

Dlatego, że jak popatrzymy przez pryzmat tej osoby na politykę zagraniczną to z pewnością może oczekiwać ocieplenia relacji z Rosją. Jasne jest również, że Sekretarz Stanu sam nie jest w stanie kierować się wyłącznie własnym interesem i dlatego możemy mieć nadzieję, że będziemy mieli pewną kontynuację „starej” polityki zagranicznej prowadzonej przez USA. W obliczu oczekiwań Trumpa, co do troski o bezpieczeństwo Europy i świata Polska nie wypada źle a nawet na tle innych całkiem dobrze.

Czyli o konkretach jakie mogą się dziać na linii Trum-Putin, ciężko nam dziś cokolwiek powiedzieć?

Zdecydowanie. Ciężko jest przewidywać wręcz histeryczne głosy mówiące o jednoznacznym zbliżeniu, o możliwości przehandlowania problemów europejskich za wsparcie pozycji USA, czy też złagodzenie aktywności Rosji wydaje się być mocno przesadzone.

Dlaczego?

Popatrzymy analogicznie na pierwsze lata urzędowania prezydenta Obamy. Na samym początku doszło do zbliżenia stosunków amerykańsko-rosyjskich, po czasie natomiast, gdy Amerykanie dostali to czego oczekiwali czyli nowy traktat zabezpieczający interesy nuklearne USA doszło do ponownego pogorszenia relacji USA-Rosja. W związku z czym daleko jest mi od myśli, że możemy być świadkami strategicznego zbliżenia Stanów Zjednoczonych do Rosji.

Bardzo dziękuję za rozmowę.