Kiedy „Matka Kurka” opublikował artykuł „Otwarta wojna z TSUE kusi, ale możemy wykrwawić się na śmierć”, stało się dla mnie jasne, że oto mamy pierwszy balon próbny przed tradycyjnym odwrotem.

 

Wyborcy PiS są przygotowywani do zmiany narracji. Walka o reformę sądownictwa jest słuszna, ale też byłaby – dodajmy jak zawsze – zbyt kosztowna. Dlatego trzeba sprawę przemyśleć i może tymczasowo się cofnąć.  Innymi sygnałami są wypowiedzi wicepremiera Gowina, który liczy na kompromis z kastą, czy szeptanka, że twarda postawa wobec Brukseli i TSUE obniża prezydenckie sondaże.

Oczywiście nad tym, która bezpieka te sondaże wykonuje, już nikt się nie zastanawia. Kolejnej decyzji o kapitulacji twardy elektorat PiS już by nie przetrzymał. Właśnie sprawa kasty wstrzymała jego odpływ do Konfederacji. Teraz proces zostałby uruchomiony na skalę masową.

Pamiętajmy też, że wyborów nie wygrywa się dzięki partyjnemu aparatowi, który nade wszystko ceni sobie święty spokój i nienarażanie się i który nie jest w stanie nikogo zmobilizować, gdyż jest oderwany od bazy wyborczej, a jedyną jego troską jest walka o stanowiska.

To właśnie ten pogardzany i eliminowany na każdym kroku, by nie przeszkadzał, twardy elektorat stanowi armię, która się naraża na prześladowania w swoich miejscowościach (przeciwnik stoi ponad prawem, bo Bruksela będzie niezadowolona), poświęca czas i pieniądze, aby partia wygrała. Bez tych ludzi nie ma zwycięstwa wyborczego za 500 plus.

Kapitulacja przyniesie więcej strat niż walka, a utraconego zaufania po raz kolejny nie da się odzyskać. Los sędziów, którzy uwierzyli w zmiany i teraz zostaliby porzuceni, byłby lekcją, którą każdy zapamięta do końca życia. Trzeba pokazać, że walka ma sens.

Dr Jerzy Targalski

jozefdarski.pl