- Ja już się przygotowywałem jako 9., już mówiłem, że będę jak Robert Lewandowski czy Krzysztof Piątek. To jest jakieś przesunięcie techniczne, nie mam z tym nic wspólnego - tak skomentował polityk Platformy Obywatelskiej Bogusław Sonik swoje 8. miejsce na krakowskiej liście wyborczej do Sejmu w rozmowie z Radiem Kraków.

            Sonik to legenda podwawelskiej opozycji. Był aktywnym działaczem Studenckiego Komitetu Solidarności, udzielał się w słynnym dominikańskim duszpasterstwie akademickim „Beczka”, należał do najbardziej odważnych, bezkompromisowych, a jednocześnie niezwykle rzeczowych i rozsądnych przeciwników reżimu komunistycznego.

            W ostatnich latach związał się z PO, ale nie jest mu po drodze z jej obecnymi sojusznikami, wśród których nie brakuje ideowych spadkobierców komuny. Nic więc dziwnego, że nie otwiera krakowskiej listy wyborczej Koalicji Obywatelskiej, lecz został zepchnięty na 9. miejsce, potem awansowano go o jedno oczko wyżej.

            - Skoro jestem na dalszych miejscach, to liczę po prostu na głosy wyborców, na to, że docenili moją wieloletnią pracę na rzecz Krakowa i Małopolski. Mamy listy preferencyjne, w związku z czym każdy wyborca może sobie wybrać dowolnego kandydata. Wygrywa ten, który otrzyma najwięcej głosów - mówił na antenie RK.

            Sonik szczerze przyznał, że kiepskie miejsce jest efektem tego, że nigdy nie był dopieszczany w Platformie

            - Przez wiele lat słyszałem: poradzisz sobie z każdego miejsca, więc musimy dać przed ciebie tych, którzy mają mniejsze szanse. I rzeczywiście tak było. Z 6. miejsca zdobywałem trzeci wynik, z 3. pierwszy. Nigdy nie miałem „jedynki”, a teraz przychodzi mi grać o stawkę poselską z 8. miejsca - dodał w wywiadzie dla Radia Kraków.

            Nie tylko jego z pewnością denerwuje postawienie na czele krakowskiej listy doktora habilitowanego Pawła Kowala, który do tej pory jest kojarzony bardziej z Prawem i Sprawiedliwością niż z Platformą Obywatelską.

Jerzy Bukowski