Aktor Pieczyński jest postacią tragiczno-śmieszną. Słuchając jego wypowiedzi na temat Kościoła katolickiego ma się naprawdę – przepraszam za wyrażenie – ubaw. To tak jakbyśmy dostali 2 w 1: Dana Browna i Palikota. To efekt aktorstwa Pieczyńskiego, które jest mówiąc krótko, nienaganne. Dlatego słuchając takich wypowiedzi jak: „Kościół infiltruje wszystko i wtrąca się do wszystkiego!”, 90 proc. Polaków jest katolikami, to sędziowie też są katolikami i prezentują swój pogląd. Tak jak lekarze nie mogą nas leczyć, bo im Bóg zabrania, tak sędziowie nie mogą nas obiektywnie sądzić, ponieważ też im Bóg zabrania”, - chce się od razu otworzyć popcorn, wziąć coś do picia i delektować piękną polszczyzną na usługach śmieszności i komiczności.

Pieczyński boleje nad tym, że żyje w czasach gdy cywilizacja upadła na samo dno. I oczywiście zepchnęła ją tam katolicka wiara i ten niedobry, zły Kościół: „Dla mnie to co się dzieje w Polsce, ale nie tylko, stan całej cywilizacji, w której ludzie potrafią w takiej instytucji jak kościół upatrywać autorytetu moralnego, to jest cywilizacja schyłku, która nie może już upaść niżej. To jest miejsce, od którego należy się odciąć. Ale jeśli w Polsce jest taki odsetek ludzi, którzy wierzą w tę instytucję, to znaczy, że Polska jest krajem słabym”.

Życzę Panu Pieczyńskiemu dalszego tropienia czarnych dziejów katolicyzmu w Polsce. Czekamy z utęsknieniem na dalsze „fakty” bez mitów! Prosimy, dla poprawy humoru!

Philo