Ofiarami cenzury na Facebooku padają polscy patrioci. Kiedy szerzące nienawiść do katolików czy komunistyczne profile są nie niepokojone to polscy patrioci są systematycznie banowani i blokowani przez Facebook. Ja ostatnio zostałem zablokowany przez Facebook na 30 dni, kilka godzin po tym jak ośmieliłem się na demonstracji przeciwko cenzurze w internecie w przemówieniu do zebranych stwierdzić, że Facebook jako monopolista nie ma prawa z powodów politycznych odmawiać świadczenia usług polskim patriotom – pretekstem do bana było to, że zaklinowałem do mojego artykułu na portalu Prawy zawierającego 42 sekundową relacje z marszu ku czci bohaterów 1920 roku.

Dolegliwość cenzury sprawi, że cnzurowani przez Facebook polscy patrioci zapewne z zainteresowaniem obejrzą, wyświetlany w kinach w całej Polsce (w tym i w warszawskim kinie Kinoteka), dokument „Czyściciele internetu”. Tym bardziej, że jego twórcy z Niemiec i Brazylii nie kryją swoich lewicowych poglądów.

Jak można przeczytać w materiałach promocyjnych filmu „każdego dnia co minutę 500 godzin materiału filmowego jest przesyłanych na YouTube, 450 000 tweetów jest publikowanych na Twitterze, a 2,5 miliona postów na Facebooku. Jego współzałożyciel Mark Zuckerberg obiecał kiedyś, że Facebook będzie bez ograniczeń dzielić się wszystkim z każdym, ale okazało się, że jest zupełnie inaczej. Internet nie jest wcale tak neutralny, demokratyczny i wolny, jak się nam z pozoru wydaje”.

Jak informują dystrybutorzy filmu obraz „Czyściciele internetu” „przedstawiają kulisy, skutki i ofiary internetowej cenzury, która w dużej mierze zarządzana jest w krajach Trzeciego Świata. Film śledzi pięciu spośród tysięcy outsourcingowanych” zatrudnionych przez Dolinę Krzemową na posadzie „cyfrowych śmieciarzy”, „których praca polega na usuwaniu „nieodpowiednich” treści z internetu. Przeciętny „czyściciel” musi codziennie obejrzeć i ocenić tysiące obrazów i nagrań, co pozostawia trwały ślad na ich psychice”.

Jak wynika z filmu cenzorami na Facebooku, Twitterze, Google, są żyjący w biedzie pracownicy z trzeciego świata (np. z Filipin), którzy przeglądają wrzucane materiały i zgodnie z instrukcjami z zachodu nie dopuszczają do ich publikacji. Wygląda więc na to, że ktoś na zachodzie stworzył listę zakazanych słów i symboli, i na jej podstawie jakiś ubogi Azjata, wykorzeniony z naszego kontekstu kulturowego, pracowicie usuwa posty, w tym posty polskich patriotów. To bardzo ważna informacja, szczególnie gdy Unia Europejska wprowadza dyrektywę Parlamentu Europejskiego nakazująca cenzurę internetu, na podstawie której portale społecznościowe przed dopuszczaniem do publikacji będą cenzurować nasze wpisy – dokument „Czyściciele internetu” pokazuje, że portale społecznościowe już to robią, już mają mechanizmy i tysiące pracowników. Więc Unia Europejska tworzy system w którym nas Europejczyków cenzurować będą ubodzy i wykorzenieni z zachodniego kontekstu kulturowego Azjaci, często z krajów gdzie jest dyktatura komunistyczna czy rządzą islamiści.

Według twórców filmu „Czyściciele internetu” dziś Facebook, dzierżący monopol w internecie, działa jak państwowa cenzura w krajach komunistycznych. Facebookowi cenzorzy decydują jakie treści będą opublikowane a jakie nie. Treści opublikowane, lub brak tych które ocenzurowano, kształtuje naszą tożsamość i sposób postrzegania rzeczywistości, to, że zwracamy uwagę na nieistotne treści (zabawne memy z kotkami i pieskami), a nie treści ważne dla nas (informacje polityczne nie dopuszczone do publikacji).

Portale społecznościowe same nie zatrudniają cenzorów. Zatrudniają firmy zewnętrzne, które zatrudniają biedotę z krajów trzeciego świata. Jest to po pierwsze bardziej opłacalne. A po drugie zapewnia to sprawność cenzury, nasze problemy są obce biedocie z Azji, i nie czuje ona żadnych zobowiązań wobec nas (tak jak Żydzi z UB nie czuli solidarności etnicznej z polskimi patriotami którym torturowali i mordowali w komunistycznych katowniach). Co zresztą wskazuje po co lewicy młodzi czarnoskórzy islamscy imigranci z Afryki w wieku poborowym – lewica może z nich stworzyć swoje odziały do pacyfikowania białych Europejczyków, które nie będą czuły solidarności z pacyfikowana ludnością tubylczą.

Cenzorzy zatrudniani przez portale społecznościowe mają zakaz ujawniania informacji o swojej pracy. Są przekonani, że ich praca jest bardzo potrzebna, że są internetowymi policjantami i śmieciarzami.

Portale społecznościowe swoją cenzurę uzasadniają walką z pornografią dziecięca i terroryzmem. Jednak cenura ta ma też wymiar polityczny. Na podstawie porozumień z wieloma krajami są usuwane treści uznawane przez te kraje za sprzeczne z prawe. Co powinno uczulić nas Polaków na kwestie tego jakie tajne poszumienia z portalami społecznościowymi zawarły władze Unii Europejskiej i Polski. Powinniśmy być też ciekawi czemu w Polsce nie ma parlamentarnej komisji śledczej w sprawie cenzury w internecie, i polscy politycy nie są interesowani wprowadzaniem regulacji chroniących prawa i wolności internautów.

Lewicowy punkt widzenia twórców filmu sprawia, że podkreślają oni cenzurę polityczną portali społecznościowych w interesie prezydenta USA Donalda Trumpa, prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana, prezydenta Filipin Rodrigo Duterte (miłośnika Adolfa Hitlera, który ostatnio spotykał się z Lechem Wałęsą), i przemilczają cenzurę polityczną w krajach komunistycznych i islamskich. Pada w filmie informacja, że rząd USA nakazuje cenzurowanie materiałów ponad 400 organizacji, nie ma jednak informacji o cenurze środowisk nielewicowych w Unii Europejskiej. Portale społecznościowe wypełniają polecenia władz by nie tracić dostępu do intratnych rynków.

W czasie wielu demonstracji przeciwko cenzurze w internecie wielokrotnie poruszaliśmy sprawę tego, że wprowadzana dyrektywą Parlamentu Europejskiego spowoduje, że portale społecznościowe będą osuwać prewencyjnie materiały nie łamiące praw autorskich. Jak wynika z filmu „Czyściciele internetu” już tak się dzieje. Z portali usuwane są materiały np. dokumentujące zbrodnie wojenne w Syrii, bo cenzorzy uznają je według swoich wytycznych za materiały terrorystów (jedne i drugie materiały pokazują wybuchy i ofiary).

Praca „Czyścicieli internetu” nie jest przez nikogo kontrolowana. Osoby pokrzywdzone cenzurą nie mają się jak odwołać od takich decyzji. Film niestety nie zwraca też uwagi na to, cenzorzy usuwając np. materiały z pedofilią dziecięcą nie informują organów ścigania w tych krajach o podejrzeniu popełnia przestępstwa – pedofilowi grozi tylko to, że dowody jego przestępstwa nie będą opublikowane.

Pomimo, że dokument „Czyściciele internetu” służy propagowaniu lewicowych bredni (pro imigranckich, wymierzonych w Trampa, anty prawicowych, anty katolickich) i twórcy filmu domagają się od Facebooka cenzurowania treści prawicowych (które odpowiadają za Brexit i Trupa) to warto wybrać się do kina by film zobaczyć, by uświadomić sobie mechanizmy, które w Polsce cenzurują nasze wypowiedzi, które odpowiadają za to, że jesteśmy przez zagraniczne korporacje pozbawiani prawa do udziału w debacie publicznej.

Opinie i myślenie użytkowników portali społecznościowych zależą od decyzji moderatorów. System oddziałujący na miliardy ludzi stworzyło kilka osób. Wbrew optymistycznym zapowiedziom technika nie pozostała obojętna na tożsamość ludzi, tylko ją kształtuje. Bzdurne treści są promowane bo podobno na nich się zarabia, co powoduje, że konsumenci stają się coraz bardziej prymitywni i ograniczeni w swoich oczekiwaniach. Treści prezentowane przez media elektroniczne upośledzają konsumentów emocjonalnie i intelektualnie

Jan Bodakowski