Fronda.pl: Mateusz Morawiecki w swoim expose bardzo mocny nacisk położył na kwestię ochrony dzieci przed propagandą, którą próbuje się przemycać do szkół. Słowa premiera wsparł później również prezes Jarosław Kaczyński. Czy rzeczywiście PiS może podjąć działania, które ukrócą te praktyki?

Jan Maria Jackowski, senator RP: Deklaracje premiera szły w dobrym kierunku. Uważam jednak, że potrzebne są nie tylko słowa, ale również działanie i konieczne jest przeprowadzenie pewnych zmian legislacyjnych.

Jakich konkretnie?

Przede wszystkim w aspekcie zwiększenia gwarancji konstytucyjnego prawa rodziców do wychowywania swoich własnych dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami i światopoglądem. Tu zdecydowanie konieczne są zmiany ustawowe i liczę na to, że skoro pan premier takie działania zapowiedział, to takie właśnie zmiany będą proponowane. Dopominałem się ich jeszcze w poprzedniej kadencji Senatu, ale wówczas minister Zalewska nie widziała potrzeby zmian. Uważam, że rodzice muszą mieć pewność, że ich prawa będą respektowane.

Jeśli chodzi o wspieranie działań LGBT, prym wiodą tutaj Warszawa pod rządami Rafała Trzaskowskiego i Poznań, gdzie rządzi Jacek Jaśkowiak. Czy PiS rzeczywiście może realnie przeciwdziałać takim akcjom jak „tęczowy piątek” czy deklaracja LGBT+ podpisana przez prezydenta Warszawy?

Jeśli chodzi o działania na terenie szkoły, to potrzebny jest realny nadzór MEN i kuratoriów nad tym, co się dzieje w szkołach. Ponadto rodzice powinni mieć większy wpływ na treści, jakie chcą przekazywać ich dzieciom organizacje zewnętrzne działające w szkołach. Obligatoryjne powinno być zawsze poinformowanie o tym na piśmie rodziców wraz z opisem proponowanych zajęć i wyrażenie przez nich imiennej, pisemnej zgody (bądź nie) na uczestnictwo ich dzieci w dodatkowych zajęciach, które nie są bezpośrednio związane z realizacją programu szkolnego. Potrzebne jest wzmocnienie praw rodziców w obszarze programów wychowawczych, w tym zmiana artykułu 86 Prawa Oświatowego. Oczywiście, z pewnością będzie grupa rodziców, którzy będą chcieli, aby ich dzieci uczestniczyły w tego typu spotkaniach. Nie można jednak stawiać przed faktem dokonanym tych rodziców, którym się to nie podoba i którzy nie chcą, aby ich dzieci brały udział w podobnych akcjach albo były w jakikolwiek sposób dyskryminowane z powodu odmowy udziału w tego typu przedsięwzięciach.

Nie sposób nie zapytać w tym kontekście o fakt, że szefową Komisji Polityki Społecznej i Rodziny została poseł Lewicy Magdalena Biejat, co krytykuje ogromna część prawicy. Skąd taka decyzja? Podziela pan głosy krytyki w tej kwestii?

Nie wiem dlaczego zapadła taka, a nie inna decyzja. Jestem senatorem, więc nie brałem udziału w żadnych rozmowach dotyczących parytetów w prezydiach komisji w Sejmie, niemniej jednak uważam, że jest to decyzja niezrozumiała. W sytuacji, w której prezes Jarosław Kaczyński i liderzy partii deklarują obronę tożsamości cywilizacyjnej i rodziny, zgoda na wybór pani Biejat - znanej z domagania się legalizacji zabijania nienarodzonych dzieci na żądanie do 12 tygodnia - jest przejawem niekonsekwencji. Czymś oczywistym jest, że zarządzana przez nią komisja będzie promowała idee, których nie akceptuje znaczna część społeczeństwa i wielu wyborców PiS. Dzięki temu przewodnictwu posłowie lewicy będą mogli wskazywać i powoływać ekspertów, nadawać patronaty honorowe, organizować w Sejmie konferencje, wspierać działalność edukacyjną i w tym wszystkim podpierać się autorytetem parlamentu. Na tym zyskuje lewica, która otrzymała forum do nagłaśniania swych lewacko-lewicowych koncepcji rodziny oraz promocji aborcji na żądanie, a także Konfederacja, która wytyka PiS niekonsekwencję i brak wiarygodności. Sytuacja jest dziwna tym bardziej, że nie tylko prezes PiS Jarosław Kaczyński bardzo wyraźnie mówił o konieczności ochrony cywilizacyjnej rodziny i dzieci, a także poszanowania dla życia ludzkiego, ale także premier Morawiecki wyraźnie nawiązywał do tych kwestii w swoim expose. W zaistniałej sytuacji osoby, dla których ważne są wartości, do których odwołuje się Prawo i Sprawiedliwość, mają absolutne prawo czuć się zawiedzione. Oburzenie szeregu środowisk katolickich i społecznych w tej kwestii zupełnie mnie nie dziwi. W oświadczeniu Polskiej Federacji Stowarzyszeń Rodzin Katolickich, napisano: <<Nie ma dla tej taktykiŻADNEGO usprawiedliwienia. Jest to gra polityczna nie do przyjęcia dla wyborców PiS, która mocno podważyła zaufanie dla tej formacji>>. Zresztą jest ono widoczne nawet w samym obozie Zjednoczonej Prawicy - jak wiemy, jednoznaczne stanowisko w tej sprawie zajęła Solidarna Polska. Jedne komisje są ważne, inne bardzo ważne. Ta konkretna należy moim zdaniem do tej drugiej kategorii. Myślę, że sprawę parytetu można było jednak rozegrać inaczej. Komisji Polityki Społecznej i Rodziny należało bronić! A jeżeli – jak twierdzą niektórzy politycy prawicy – nie jest ważny przewodniczący komisji, bo i tak decyduje większość, to po co bito się o komisję finansów? Przecież i tak posłowie PiS w niej dominują.

Słychać jednak również głosy przeciwne. Niektórzy podkreślają, że kierownictwo PiS „wie co robi”. Co Pan o tym sądzi?

Pojawiły się rzeczywiście sugestie, że za tą decyzją kryje się jakiś głębszy plan. Przyznam, że to dość zagadkowe sformułowanie. Czy takim planem miałoby być blokowanie teraz przez przewodniczącą Biejat projektu obywatelskiego w sprawie zlikwidowania przesłanki eugenicznej jeśli chodzi o aborcję i używanie tego argumentu jako alibi do nierozpatrywania projektu obywatelskiego? Czy też może komisja rodziny byłaby potrzebna do odwracania uwagi opinii publicznej i miałaby być wykorzystywana do tego, aby w sytuacjach, w których lewicowe i lewackie środowiska proponowałyby kontrowersyjne ustawy, takie jak homozwiązki z prawem adopcji dzieci, deprawację dzieci i młodzieży przez tak zwaną seksedukację czy aborcję na żądanie, te trafiałyby na posiedzenie plenarne Sejmu i były widowiskowo odrzucane? Tyle tylko, że to przypomina zachowanie piromana, który wznieca pożar, później pierwszy biegnie aby go ugasić i w końcu oczekuje na poklask. To zgubne i pokrętne działanie. Dzisiaj na naszych oczach mówił o tej sytuacji dr Artur Dąbrowski, prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Częstochowskiej - skrajna lewica zdobywa przyczółki w życiu publicznym. Ich systematyczna praca zaowocuje tym, że za 4 lata będą mieć poparcie społeczne na dużo wyższym poziomie. Za 8 lat do urn masowo pójdą dzisiejsi młodzi uczniowie, poddani indoktrynacji ideologicznej, i zdecydują o przekazaniu władzy w Polsce w ręce marksistów oraz wyznawców Antonio Gramsciego. A wszystko ma swój początek w tym, że PiS wpuszcza skrajną lewicę do edukacji, spraw rodziny i kultury.

To wszystko nie robi dobrego wrażenia na tej części naszego elektoratu, która oczekuje od Prawa i Sprawiedliwości zgodności deklaracji z czynami oraz realizacji zobowiązań podjętych w programie i zapowiedziach przed wyborami.

Premier w swoim przemówieniu podkreślał to, jak istotne są dla rządu wartości takie jak tradycja i rodzina. Co w takim razie z kwestią aborcji? Włodzimierz Czarzasty w rozmowie z „Rzeczpospolitą” już zapowiedział złożenie projektu w sprawie liberalizacji prawa w tej kwestii. Czy PiS zdecyduje się na poruszenie tej sprawy?

Wszystko wskazuje na to, że do Trybunału Konstytucyjnego ponownie trafi wniosek grupy posłów przede wszystkim PiS dotyczący konstytucyjności tzw. przesłanki eugenicznej jeśli chodzi o możliwość dokonywania aborcji. Czy PiS podejmie też inne działania? Trudno mi powiedzieć, nie znam stanowiska kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości w tym zakresie.

Rozmawiał Damian Świerczewski