Na wstępie małe porównanie. Płyta znanego jazzmana Grzecha Piotrowskiego „Sin” również jest zbudowana na mariażu jazzu z innym stylami. Wokół jazzu zbudowano tam klimat niepokoju. Tak samo jest eksperymentalna. „Sin” oznacza „grzech”, za to Waszą płytę „Bliżej” określiłbym jako „dobry uczynek”. Choć podobnie eksperymentalna jak płyta Grześka Piotrowskiego to nie tylko porywa dźwiękiem, ale i niesie ze sobą kawał pozytywnego przesłania…czy jazz może nieść ze sobą chrześcijańskiego przesłanie? Dlaczego akurat taka muzyka?
Mariusz: wynika to z naszej edukacji muzycznej. Jako trębacz jazzowy gdzieś nasiąkłem tą muzyką. Z Marcinem udzielałem się również w innych projektach. Zawsze gdzieś się ocierałem o big band czy combo. Tylko to była stricte muzyka instrumentalna. A teraz ruszyliśmy z innym materiałem.
Nie ograniczacie się do samego jazzu…
Mariusz: samo pojęcie jazzu jest dość szerokie. Muzyki mainstreamowej tam na tej płycie w ogóle nie ma za wiele. Jeśli jakoś to klasyfikować to jako… world music.
Marcin: Lubimy mieszać style. Jazz to jest taki nasz background. To jest nasza baza. Punkt odniesienia. Od jazzu wyruszamy w świat muzyki i poruszamy się w kierunkach, które sobie upatrzymy (śmiech).
Skąd pomysł na chrześcijański przekaz? Jak do tego dojrzewaliście?
Mariusz: najpierw zaczęło się od… podróży. Gdy wyruszaliśmy do Marcina, do Gdyni to zaczynało się to wszystko od rozmów o życiu. Ja trochę się udzielam w Kościele – np.: gościnnie z chórkiem parafialnym. Podczas takich eskapad były rozmowy odnośnie wiary. Dyskusje o samym Kościele, jako instytucji. Czasem jeszcze poważniejsze dyskusje o śmierci. Tak się poznawaliśmy i okazywało się, że mamy wiele wspólnego. Przez długi czas, 2, 3 lat grałem z Marcinem, tylko jego.. muzykę. I w końcu mu podrzuciłem moje demo, które przerodziło się w album „Bliżej”
Marcin: Posłuchałem tego co stworzył. Bardzo fajny materiał. Chciałem abyśmy zrobili z tego płytę.
Na takich treściach się ciężko wypromować… nie łatwiej nagrać tanie hity? Wielu muzyków nie gra dla przyjemności tylko dla kasy, tworząc rzeczy, którymi sami się brzydzą...
Marcin: staram się nie odróżniać w ogóle takich spraw jak granie dla przyjemności a osobno np.: granie dla pieniędzy. O czym się często słyszy w kontekście twórczości muzyków. Traktuję to jako całość. I bardzo mi się spodobało to co robi Mariusz i tak zawiązaliśmy współprace. Zdecydowanie jest to inne niż to co gra większość – ale oto właśnie chodzi w muzyce. Na tym to polega. Nie nagrywaliśmy z intencją aby się wypromować. Ale zrobić coś innego niż dotychczas.
Mariusz: Ja już kilka lat kręciłem się koło chrześcijańskiej muzyki i widziałem różne formy jej wykonywania. Zawsze wkurzał mnie stereotyp, że to tylko zawodzenie starszych babć i organista bez słuchu. I ta roztrojona gitara rodem z ogniska. Dojrzała we mnie myśl dlaczego to musi być tylko tak kojarzone? Dlaczego wzniosłe treści mają mieć taką lichą „opinię”?
Marcin: zwłaszcza, że za muzykę kościelną brali się kiedyś najwybitniejsi muzycy.
Mariusz: muzyka około religijna jest spychana na dalszy plan. Brakuje zdecydowanie edukacji muzycznej już w samych podstawach. Czasem brakuje nawet kogoś kto by nastroił organy. Czasem też jest tak, że Kościół woli albo nikogo nie zapraszać, albo zaprosić jakieś znane muzyczne twarze. Wtedy odbiera taki występ jako sukces. Potrzeba odwagi. Warto zaprosić młode, dobrze rokujące zespoły, grające różne style.
A graliście już w kościołach? Jaki jest odbiór materiału?
Mariusz: Jak to z niestandardowym materiałem (śmiech). Najpierw jest niepewność i dystans słuchacza, gdyż najczęściej nie jest zapoznany z naszą twórczością. Na samym początku koncertu ze 2, 3 osoby wyjdą na zasadzie – ej, przecież to nie nasz organista, co to jest? Ale z utworu na utwór jest moc i odbiór jest bardzo pozytywny. Ale na tym polega właśnie przełamywanie stereotypów.
Marcin: Ważne jest, iż słuchacze widzą nasze duchowe zaangażowanie, podejście. Akceptują taką formę muzycznej ekspresji bez problemu. Niestety, najczęściej nie mają nawet szansy jej usłyszeć. Myślę, że podczas naszych koncertów w kościołach udało nam się zainteresować publikę.
Mariusz: gdy rozsyłaliśmy demo z naszym materiałem to zarzucano nam, że jest mało marketingowy, mało radiowy. A ja w ogóle na to nie zwróciłem uwagi. Interesowało nas tylko, żeby zrobić dobrą muzykę i do tego jeszcze z serca. Takie rzeźbienie na zasadzie: zwrotka-refren-zwrotka-refren… czas 3:30 i hit gotowy – tylko aby się sprzedał. To nie nasz styl.
A jaki jest odbiór publiki niezwiązanej z nurtami chrześcijańskimi?
Mariusz: Wiadomo, że to nie są numery do poskakania. Chociaż jak ktoś się uprze nie ma problemu (śmiech). Ale pogo raczej przy tym nie będzie (śmiech). Trzeba pamiętać o tym, że na koncercie dodajemy jeszcze kilka instrumentów akustycznych. Sam koncert brzmi inaczej niż album. Materiał instrumentalno-wokalny z „Bliżej” prezentowaliśmy póki co w kościołach czy imprezach okołkościelnych. Przy okazji np.: Dnia Papieskiego. W klubach stricte jazzowych jeszcze nie mieliśmy okazji. Wiadomo muzyka, muzyką natomiast laickość dużych miast rośnie. A tam znajdują się najważniejsze jazzowe lokale. Mam pewne obawy jaki tam byłby odbiór. Barierę z pewnością nie jest język. Szczerze mówiąc, to odbiór materiału za granicą jest dobry (śmiech). Po prostu za granicą nie znają j. polskiego i nawet nie wiedzą, że to co słuchają ma ewangelizacyjną treść. Muzyka podoba im się jako całość. Nie jest to dla nich taką kontrowersją jaką byłoby np.: dla niektórych błądzących rodaków. Dla wielu osób, o zgrozo, takie treści są kontrowersyjne. Ale to jest głębsza sprawa. Mówimy szeroko o tolerancji. Można powiedzieć, że islam zalewa Europę. A nie wiem czego się wstydzimy, wstydzimy się swoich korzeni. Co jest tutaj grane?
A jeżeli chodzi o poglądy… co sądzicie o sprawie aborcji w Polsce?
Marcin: Aborcja jest zdecydowanie czymś bardzo złym. Drogą do rozwiązanie tego problemu jest budowanie świadomości społeczeństwa.
Mariusz: Na pewno świadomość to podstawa. Większość osób nie wie nawet o konsekwencjach tego. Niewiedza jest ogromna. Tyczy się to również np.: pigułek antykoncepcyjnych. Za tym idą pieniądze. Rynek farmaceutyczny. W ogólnodostępnych mediach nie dowiesz się o tej sprawie prawdy. Niektórzy oceniają zdjęcie zabitego płodu… jako kontrowersyjne. Jeśli o tym się tylko mówi to nie za bardzo sobie to ludzie potrafią wyobrazić. A tutaj jest pokazana prawda, czym to jest w rzeczywistości. Przecież to nie jest montaż – tak to wygląda. A w dyskusjach często się to przedstawia, że to w zasadzie nic innego jak wyrwanie zęba.
Z kim chcielibyście zagrać koncert? Śledzicie scenę chrześcijańską?
Mariusz: Od pewnego czasu na pewno (śmiech). Nasza płyta jest natomiast zdecydowanie inna. Dlaczego? Kiedy ją robiliśmy nie mieliśmy pojęcia co na scenie chrześcijańskiej się dzieje. Oczywiście znałem Gospel Rain, ale to takie podstawy. Świeży byłem na to jak muzyka chrześcijańska brzmi. Od momentu zrobienia materiału na pewno śledzimy co się dzieje. Podobają mi się duże formy… U nas trochę jest myślenie archaiczne. Jak ktoś klaszcze, tupie czy zaśpiewa inaczej w kościele to jest trochę traktowany jakby zwariował (śmiech). Kiedyś występowałem z chórkiem i zaczęliśmy klaskać. Część starszych pań patrzyła na nas jak zjawisko z innej planety (śmiech). Czy w Polsce istnieje jako taki gospel? Polemizowałbym. To nie jest taki gospel jak taki, który narodził się w ojczyźnie tej muzyki. Na pewno jest kilka zespołów z którymi byśmy chcieli zagrać. Ta muzyka z roku na rok zdobywa coraz szersze pole. Niektórzy na szczęście już odłożyli gitarę akustyczną i przestali ją katować (śmiech). Wiesz z czego wynika takie podejście do muzyki? Idziesz do sklepu i kupujesz śpiewnik a w nim obok oazowych i biesiadnych piosenek masz kościelne i pielgrzymkowe utwory. Potem nie można się dziwić, że opinia o chrześcijańskiej muzyce w Polsce jest taka a nie inna. Jest spora grupa, która robi właśnie taką „reklamę” robiąc z tego tego… biesiadę. Zubożyliśmy to.
Marcin: na szczęście to się zmienia. Z pewnością zdrowym objawem jest wysyp różnych zespołów, które chrześcijańskie treści chcą przekazać w innej formie muzycznej niż ten przyjęty ogniskowy kanon. A przy tym chcą osiągnąć jak najlepsze brzmienie, tak aby to się po prostu podobało i nie było chałowate.
Co zrobić aby dotrzeć do większej grupy?
Mariusz: Dobre pytanie. Teksty są bardzo wartościowe, to jest coraz lepsza muzyka ale jest jakiś opór w ludziach. Może wstydzą się powiedzieć, że byli na takim koncercie i jak fajnie się bawili. Wiadomo – co powiedzą znajomi?. Generalnie ludzie w coś wierzą, niewątpliwie każdy w coś wierzy. A taka muzyka nasycona treściami związanymi z wiarą jest polem do tego nawet, żeby skonfrontować poglądy albo porównać to z muzyką której sami słuchają na co dzień. Powiedzieć, co komu pasuje a co nie. Aby do tego doszło muzyka musi natomiast do kogokolwiek docierać.
Marcin: Ważne aby ludzie mieli wybór. Właśnie jak powiedział Mariusz, aby móc skonfrontować trzeba poznać głos „drugiej strony”. Muzyka chrześcijańska spełnia taką rolę. Jak ktoś nie boi się wyrażać w takiej muzyce to jest godne szacunku.
Mariusz: Jeszcze dwa zdania na temat samej muzyki, ponieważ to bardzo ważne. My ten gospel przyciągnęliśmy zza granicy. A zobaczmy co się dzieje np.: za wschodnią granicą. To nam umyka. Oni tam pielęgnują swoje cerkiewne chóry, cerkiewną tradycję śpiewu liturgicznego. Pamiętam taki występ, jak wyszli na scenę – jak przyłożyli to było niesamowite. Tam jest ta tradycja, że się śpiewa. My to zarzuciliśmy. Gospel jest świetny ale mamy własne tradycje, które odpuściliśmy. Nie mamy czego się wstydzić jeśli chodzi o literaturę muzyczną. Jest naprawdę z czego wybierać. Podstawy są mocne. To świetna muzyka, świetna harmonia.
Marcin: podstawą jest tradycja. Podstawą muzyki gospel jest tradycja afrykańska, a nie polska.
A czy w mediach promuje się tradycję? Raczej tradycyjnie (dla tych mediów) promuje się skandal…
Mariusz: Wystarczyło, że ktoś zbeształ Biblię i już jest w mediach. To jest zatrważające. Miles Davis mówił, że dobra muzyka sama się obroni. Jeżeli ten osobnik jest dobrym muzykiem to mu tego rodzaju zachowanie potrzebne nie jest. A skoro sięga po coś takiego to sam się przyznaje do tego, iż muzyk z niego żaden. Gość nie jest warty tego, aby o nim rozmawiać.
Co cenicie w muzyce innych?
Marcin: jazz jest naszą muzyczną bazą. Przekaz jest najistotniejszy. Stopień szczerości – to co cenimy i sami staramy się wcielać w życie.. i muzykę.
Dziękuję za wywiad
Mariusz Kozicki: Dziękuję
Marcin Malinowski: Dzięki wielkie
Rozmawiał Michał Bruszewski