Marta Brzezińska: Dziś w nocy posłowie postanowili w głosowaniu, że nie zostanie powołana komisja śledcza w sprawie afery Amber Gold. Pewnie było to do przewidzenia, ale z drugiej strony czy nie jest to dowodem na bezczynność rządu jeśli chodzi o znalezienie winnych tej sprawy?

 

Krzysztof Cugowski: Ostatnie komisje śledcze były jednym wielkim kabaretem, więc właściwie dobrze się stało, że posłowie nie zagłosowali za jej powołaniem. Jaki sens miałaby kolejna komisja śledcza? Oglądaliśmy już cyrkowe przedstawienia podczas posiedzeń komisji śledczej w sprawie afery hazardowej, więc byłaby to tylko powtórka z rozrywki. Kolejny cyrk za nasze pieniądze (i dodatkowe mieszanie w głowach obywatelom) nie jest nikomu potrzebny. Jeżeli chodzi o dobro sprawy i wyjaśnienie tej afery, to może i lepiej się stało. Kabaretów mamy dość w drugim programie telewizji publicznej.

 

Zostawmy już kwestię (nie)powołania komisji śledczej. Czy widzi Pan jakiekolwiek szanse, że osoby winne całej tej afery zostaną ukarane, czy będzie jednak tak, jak z większością tego typu spraw – po kilku dniach media przestaną o nich mówić i znowu będzie po staremu?

 

Myślę, że nawet wczorajsza debata sejmowa pokazała, że tak to się właśnie skończy. Będzie to sprawa medialna na dwa, trzy dni, a potem wrócimy do codzienności. Abstrahując od Amber Gold, myślę, że jakakolwiek rozmowa na tematy polityczne w Polsce będzie miała sens dopiero wtedy, co oczywiście będzie wielkim nieszczęściem dla nas wszystkich, kiedy ludzie nie będą mieli pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Wchodzimy w bardzo zły stan ekonomiczny. To się będzie pogłębiać. W momencie, kiedy ludziom zabraknie pieniędzy na podstawowe rzeczy codziennego użytku, zacznie się normalna debata polityczna. Do tego czasu nic się nie zmieni. Na całym świecie od zawsze tak było. Może niektórzy czytelnicy Fronda.pl tego nie pamiętają, ale w 1980 roku bezpośrednim powodem strajków (zresztą pierwsze były w lipcu '80 w Świdniku i Lublinie, nie na Wybrzeżu) było podniesienie cen podrobów drobiowych: żołądków, wątróbek i serc. I mówię to całkiem poważnie, mam doskonałą pamięć. To właśnie było początkiem całej fali strajków w lecie '80 roku. Nie kwestie polityczne, polityka została doklejona do tego później, kiedy protesty już trwały. I taka jest zasada: ekonomia wymusi normalny dyskurs polityczny. Ale oczywiście, nie ma powodów, by się z tego cieszyć, bo dotknie to nas wszystkich.

 

Ale ludziom już teraz żyje się coraz gorzej, a Platformie Obywatelskiej wszystko uchodzi na sucho. Jak wskazują sondaże, wierząc im mniej lub bardziej, to rząd Donalda Tuska cieszy się niezmiennie wysokim poparciem społeczeństwa. A afera Amber Gold to nie pierwsza taka afera, która ujdzie PO na sucho....

 

Właściwie już na to odpowiedziałem – w momencie, kiedy ekonomia wkroczy do akcji, skończy się zabawa. Za Gierka było bardzo podobnie – on też pompował pożyczone pieniądze w rynek, „zatykając” ludziom buzie i nikt, poza częścią tzw. opozycji demokratycznej, głównie intelektualistów, nie miał zamiaru się tym zajmować. Obywateli to w ogóle nie obchodziło. Dopiero kiedy w '76 roku pokazały się pierwsze oznaki kryzysu ekonomicznego, Ursus i Radom, coś się ruszyło. Tu jest podobnie. Dopóki ludzi mają co jeść, nie muszą dużo pracować i jakoś się kręci, to nikt tego nie będzie ruszał. Kiedy ekonomia wkroczy do akcji, zacznie się prawdziwy dyskurs polityczny, a nie medialny, który widzimy na co dzień.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska