W marcu ciężarna Paulina trafiła do szpitala po ciężkim udarze. Jej życie i życie jej nienarodzonego dziecka wisiało na włosku. Okazało się, że lekarze z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach dokonali cudu.

W marcu 21- letnia kobieta trafiła do szpitala na oddział intensywnej terapii. Jedynie mogła ruszać powiekami. Dzięki lekarzom stanęła na własnych nogach, zaczęła mówić i samodzielnie jeść. 25 września przez cesarskie cięcie urodziła się Pola.

- To wielka zasługa szpitala i Pauliny. Jej determinacja była wielka. Myślę, że ciąża także dodawała jej sił podczas ciężkiej rehabilitacji. Trwało to miesiącami. Ja cały czas nie traciłem nadziei. Byłem przy niej co dzień wiele godzin. Widziałem oznaki poprawy, których nie dostrzegali nawet lekarze. To była wielka radość, kiedy po raz pierwszy mogłem potrzymać Polę na rękach – mówi Damian Kozioł, narzeczony dziewczyny

- To była walka o dwa życia - matki i dziecka. Przybyła po udarze pnia mózgu i móżdżku. Była już wydolna krążeniowo, ale miała porażone mięśnie twarzy, gardła, języka. Nie mogła połykać, mówić. Dodatkowo była czterokończyniowo porażona. Pacjenci z tzw. zespołem zamknięcia, często zostają w takim stanie do końca życia. A ona praktycznie opuściła nasz oddział o własnych siłach, potrzebowała tylko balkonika do pomocy. To jakiś cud – mówi dr Elżbieta Zych-Twardowska, neurolog z UCK w Katowicach.

- Kończy się koszmar, zaczyna bardziej szczęśliwy czas. Wracamy do domu, już teraz wszystko będzie dobrze. Będziemy razem żyć, a to wszystko zostaje powoli z tyłu – dodaje Damian Kozioł.

bz/se.pl