Portal Fronda.pl: Jak się przygotować do tego, by nie głosić nudnych kazań?

Ks. Bogdan Bartołd: Wydaje mi się, że w pierwszej kolejności kapłan powinien omadlać swoje kazanie. Modlić się do Pana Boga o światło Ducha Świętego, by treści, które będzie chciał przedstawić na podstawie Pisma Świętego, były zrozumiałe i ciekawe dla słuchaczy. Niektórzy z kapłanów są obdarowani charyzmatem mówienia, innym przychodzi to bardzo trudno. Kiedyś brałem udział w zajęciach, dotyczących mówienia kazań i mam takie poczucie, że ważna jest również postawa samych słuchaczy. Jeśli ktoś przychodzi z takim założeniem, że niczego ciekawego się nie dowie, to choćby kapłan używał najwymyślniejszych form retorycznych, najbardziej wyszukanych, może nie zainteresować uprzedzonych wiernych. Jeśli jednak słuchacz przychodzi z poczuciem, że nawet z najtrudniejszego kazania „wyciągnie” coś ważnego dla swojego życia, to już jest połowa sukcesu. Myślę, że w materii kazań wiele zależy od Ducha Świętego. Pracowałem kiedyś w zespole kapłanów, w którym wszyscy uważaliśmy, że jeden z naszych kolegów ma problem z głoszeniem kazań, nie mówi ciekawie. Byliśmy o tym wręcz przekonani. Kiedy szykowałem się do skrytykowania tego księdza, do zakrystii po odprawianej przez niego mszy świętej przyszedł człowiek, około 50. lat, z pytaniem, który z nas wygłaszał teraz homilię. Z kolegami wskazaliśmy tego kapłana, licząc, że za chwilę usłyszy krytykę od wiernego. Ale ten podszedł do niego i powiedział: „Ksiądz wygłosił takie zdanie, na które czekałem dwadzieścia lat. Proszę o spowiedź”. I bądź tu mądry!

Czy kapłani rzeczywiście mają problem z przygotowywaniem kazań? Papież Franciszek dość ostro skrytykował głoszenie nudnych homilii, a Stolica Apostolska wydała specjalny poradnik, jak podnieść jakość kazań, by zainteresować wiernych?

Trudno jest mi odpowiadać za innych, ale dla mnie osobiście homilia to bardzo ważna sprawa. Mówiąc kazanie, patrzę na twarze parafian, staram się nawiązać bliską relację, kontakt wzrokowy, czasem o coś zagaduję, a innym razem po prostu pytam, czy jeszcze nie są znudzeni tym, co mówię. Wiele zależy od osobowości kapłana. W Warszawie da się od jakiegoś czasu zaobserwować, że ludzie przychodzą do określonych kościołów, na msze sprawowane przez określonych księży. To tzw. churching, który ma wiele przyczyn – kościół, architektura, wydarzenia w tej parafii, tradycja rodzinna... Ale wydaje mi się, że bardzo istotnym czynnikiem jest właśnie jakość kazania. Czasem, kiedy pytam wiernych, dlaczego wybierają akurat ten kościół, mówią: „Bo tutaj są ciekawe homilie” albo „Ten ksiądz mówi tak, że to nam pomaga w naszej drodze do Boga”. Nie mam wątpliwości co do tego, że większość księży przygotowuje się do kazań, ale są różne sytuacje. Mnie też się zdarzyło, jak to mówią młodsi kapłani, „rzeźbienie” na żywo. Musiałem wygłosić coś na szybko, starałem się uruchomić całą duchową przestrzeń, aby przyszło mi coś do głowy, ale w pewnym momencie pomyślałem: „Panie Jezu, ja już skończę, bo chyba nic więcej z tego nie będzie” (śmiech).

Głoszenie dobrych kazań to kwestia wyuczenia czy raczej poznania wiernych? Papież Franciszek mówi, że idealny proboszcz tak dobrze zna swoich parafian, że pamięta nawet imiona ich psów.

Wprawdzie nie znam imion psów swoich parafian, ale po doświadczeniu ostatniej kolędy mogę powiedzieć, jaka rasa jest najpopularniejsza w mojej parafii – oczywiście yorki. Myślę, że język kazań powinien być językiem, jakim ludzie posługują się na co dzień. To nie może być język niekomunikatywny, zbyt trudny. Wierni oczekują krótkich, ale treściwych kazań, bez rozwlekania, zbędnych ozdobników. Wspaniale mówi się od osób, które się zna, można z nimi nawiązać relację. A wie pani, jakie kazania cieszą się największym zainteresowaniem dorosłych wiernych? Kazania dla dzieci! Wielu dorosłych przychodzi na mszę dla dzieci, bo – jak mówią – tam są obrazki, rekwizyty, komunikatywny język, można tyle ciekawego dla siebie „wyciągnąć”!

Rozm. MaR