Ostateczna nazwa mostu zostanie poddana głosowaniu w środę. Tyczasem PiS wzywa do obrony decyzji, aby budowla nosiła imię prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ta zapadła cztery dni po katastrofie smoleńskiej – wtedy radni zgodnie uznali, że most nad Brdą będzie nosił imię Kaczyńskiego.

PiS podreśla, że ci sami radni, którzy podjęli decyzję w 2010 roku, dziś chcą się z niej wycofać. „Koalicja PO-SLD chce zmienić uchwałę. Chodzi wyłącznie o wojnę na symbole i pokazanie, że zwolennicy PiS w dyskursie publicznym się nie liczą" - mówi Kosma Złotowski z PiS, pełnomocnik okręgu bydgoskiego. Jego zdaniem, nie powinno się zmieniać przyjętej już uchwały.

W ciągu 3,5 roku od katastrofy smoleńskiej pojawiły się jednak wątpliwości radnych, którzy zaczęli zastanawiać się, co Lech Kaczyński zrobił dla Bydgoszczy. Radni z SLD i PO chcieliby nazwać przeprawę nad Brdą mostem Unii Europejskiej albo Mostem Uniwersyteckim.

Paweł Olszewski z PO uważa, że decyzja w 2010 roku była podjęta pod wpływem emocji. „Lech Kaczyński nic znaczącego nie zrobił dla miasta. Wręcz przeciwnie; zasłynął powiedzeniem, że minister Sikorski pochodzi z parszywej Bydgoszczy” - przekonuje w rozmowie z Dorotą Kalinowską z Dziennik.pl.

MBW/Dziennik.pl