Sprawa Bartłomieja Misiewicza spotkała się z jasną reakcją Jarosława Kaczyńskiego. Pomimo tego antyrządowe media dalej przetwarzają ten temat na wszystkie możliwe sposoby, by wykorzystać w stu procentach temat, który pomoże atakować PiS. Ciekawe jest to, że za rządów PO bardzo analogiczne tematy nie budziły takiego zainteresowania tychże mediów.

Za czasów rządów PO-PSL media wszelakie milczały, gdy córka J. Vincenta Rostowskiego stała się "Misiewiczem" w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdy szefem resortu był Radosław Sikorski.

Maria Rostowska w 2010 roku mając 23 lata i nie mając żadnego zawodowego doświadczenia, dostała angaż w MSZ. Rostowska była jednym z trzech doradców Radosława Sikorskiego.

Po jakimś czasie córka Rostowskiego wyjechała do USA, a do Polski wróciła po trzech latach, by znowu znaleźć pracę w MSZ...

Wtedy podejście mediów popierających ówczesną władzę było zupełnie inne niż do sprawy Misiewicza. Nikt nikomu nie wytykał kumoterstwa i nepotyzmu. Podwójne standardy?

jsl