- Mój budżet to milion... milion pomysłów, dobrej energii i siły do działania. A moje priorytety to ludzie starsi, niepełnosprawni i dzieci – przekonywał na czwartkowej konferencji prasowej minister Bartosz Arłukowicz, przedstawiając swój program.

 

Niestety, w tym milionowym budżecie Arłukowicza prawdopodobnie zabrakło (i marne szanse żeby się znalazł) jeszcze jeden pomysł – jak pomóc zarówno niepełnosprawnym i dzieciom, tym jeszcze nienarodzonym. 

 

Mariusz Dzierżawski, pełnomocnik Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop Aborcji” nie bez żalu przypomina, że przed miesiącem Komitet prosił ministra Arłukowicza o spotkanie w sprawie niepełnosprawnych dzieci zabijanych przed narodzeniem.

 

- Niestety pan minister nie odpowiedział na nasz list. Może za pośrednictwem mediów minister ogłosi jaki jest jego program dla dzieci, których niepełnosprawność wykryto przed narodzeniem? - pyta Dzierżawski.

 

Arłukowicz zapowiedział także stworzenie specjalnego portalu aktywizacyjnego, gdzie niepełnosprawni m.in. dowiedzą się, które miejsca są przystosowane dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich.



Pomińmy dywagacje wokół tego, ile z tych obietnic uda mu się rzeczywiście zrealizować. Pewnie niewiele, ale w gorącym przedwyborczym okresie brzmią kusząco. Z całego serca życzę świeżo upieczonemu ministrowi powodzenia we wdrażaniu swojego programu, tylko szczerze martwię się, czy bazując jedynie na budżecie pomysłów i idei, cokolwiek da się zrobić. Niewątpliwe, to wielki potencjał, ale na niego trzeba pieniędzy i ciężkiej pracy.

 


I na koniec najważniejsze – na nic te wszystkie wysiłki, jeśli minister ds. wykluczonych zapomina o tych najbardziej bezbronnych – dzieciach nienarodzonych. Niepełnosprawnych, którzy nigdy nie będą mogli skorzystać ze strony internetowej Arłukowicza, bo jeszcze zanim się narodzą, zostaną wykluczeni. Z życia.

 

Marta Brzezińska