Jak wynika z najnowszych badań, niemal połowa Niemców uważa, że w ich kraju nie można wypowiadać się z pełną swobodą na tematy polityczne. Czy możemy już mówić o zamachu na demokrację u naszych zachodnich sąsiadów?

Instytut Badania Opinii Publicznej w Allensbach przeprowadził badania, z których wynika, że aż 43 procent obywateli Niemiec jest zdania, że w ich kraju nie można swobodnie wypowiedzieć swojej opinii na temat polityki, a szczególnie na temat uchodźców. Niemcy mają poczucie, że trzeba być szczególnie ostrożnym, formułując opinię w tej kwestii.

Nawet niemiecka prasa zaczyna sobie zdawać sprawę, że z wolnością słowa za naszą zachodnią granicą coś jest nie w porządku. "Die Welt" na swoich łamach zamieścił niedawno artykuł, w którym zastanawiano się, czy obecny kryzys imigracyjny nie jest przypadkiem również kryzysem informacyjnym. Zauważano, że w mediach praktycznie nie pojawiają się kontrargumenty przeciw polityce otwarcia granic postulowanej przez Angelę Merkel.

Wg badań jedynie jedna trzecia Niemców uważa informacje dotyczące imigracji pojawiające się w mediach za wyważone, zaś prawie połowa twierdzi, że są one zupełnie stronnicze, rzecz jasna na korzyść polityki rządowej. Aż dwie trzecie Niemców nie zgadza się przy tym z poglądem, że islam jest częścią obrazu kulturowego Niemiec. To najdobitniej pokazuje jak odległa od interesów obywateli jest polityka Merkel wspierana przez zmanipulowany medialny przekaz. 

Głoszone przez tamtejszych rządzących hasła o wszechobecnej tolerancji i koniecznej akceptacji islamu, a co za tym idzie przyjęciu niemal nieograniczonej liczny uchodźców znajdują coraz większy sprzeciw w niemieckim społeczeństwie. Najlepiej świadczy o tym wzrost znaczenia ruchów antyimigranckich i patriotycznych takich jak Alternatywa dla Niemiec czy PEGIDA (Patriotyczni Europejczycy przeciw Islamizacji Świata Zachodniego).

edme/„Deutsche Welle”