Cóż, Parlament Europejski od dawien dawna zaadoptowany został przez lewicowców, genderowców, LGBTowców i innych burzycieli zdrowego rozsądku i praw natury. Ale to, co wydarzyło się dziś, napawa już ogromnym strachem na przyszłość.

Oto Ulrike Lunacek, lewicowa eurodeputowna zaprosiła pana Wursta do Parlamentu Europejskiego,by wziął on udział (raczej zapoczątkował oficjlanie, przy fanfarach) akcję mającą na celu obronę praw społeczności LGBT "w Europie i poza nią”. I stało się. "Kobieta" z brodą zaśpiewała przy radości lewicowej tożsamości. Był protest-song przeciwko dominującej normalności, czyli heteroseksualizmowi, rodzinie, wartością chrześcijańskim. Wszystko to, co stanowi atrybut normalnego, zdrowego społeczeństwa zostało poddane pod osąd "kobiety" z brodą!

Walka o wolność identyfikacji płciowej (cóż za absurd!), walka o prawa dla homo-, trans-, seksualności, czy queer stała się bożkiem współczesnych nieprzyjaciół prawa naturalnego, co za tym idzie samego Stworzyciela Nieba i Ziemi. Wszystko afirmowane przez PE, przez grupy stricte antychrześcijańskie, promujące relatywizację każdej dziedziny ludzkiego życia.

Austriacka polityk, organizatorka „diabolicznego cyrku” powiedziała, że będzie żądać od Komisji Europejskiej „opracowania całościowej "mapy drogowej" na rzecz walki z homofobią, dyskryminacją i prześladowaniem. Nie spoczniemy, dopóki osoby ze społeczności LGBT nie będą mogły żyć w Europie bez strachu”. Brzmi śmiesznie? Niestety, rzeczywistość może nas naprawdę zaskoczyć. To, co uchodzi za nienormalność, już dawno zostało przemienione w normalność. A to, co Prawdziwe zaczyna być po prostu, nie tyle spychane do getta, ale całościowo zwalczane. Dziś żyjemy w czasach, gdzie mamy chyba najbardziej wrogą aurę do bycia chrześcijanine. To, co nie udało się Nietzschemu (zniszczyć Boga) próbują teraz kontynuować takie postacie jak Conchita Wurst, genderyści, LGBT, i inni poranieni psychicznie, fizycznie, duchowo. Chce się jedynie wykrzyczeć: Boże, widzisz i nie grzmisz!

Sebastian Moryń