Wyjeżdżamy do Toronto wcześnie, dołączamy do grupy obrońców życia Johna, pełniącego role przewodnika i kierowcy. John to cala historia Ruchu Obrony Życia w Kanadzie. Można napisać książkę o jego walce o nienarodzone życie. Niestrudzony pasjonat a zarazem pełen humoru i ciepła człowiek. Widzieliśmy go w różnych sytuacjach – na czuwaniach, protestach, marszach dla życia. Gdy pytamy, jak to robi, że nawet atakowany zachowuje spokój, odpowiada: widzę w moim adwersarzu brata, który jeszcze nie dotarł do prawdy albo jeszcze nie chce dopuścić do siebie prawdy. Modlę się za niego. Chcę mu pomoc, by stał się wolnym człowiekiem.

Po godzinie jazdy opuszczamy autostradę. Kierujemy się do więzienia dla kobiet Vanier Center w Milton, gdzie przebywa Mary Wagner. Ogromny kompleks pięciu szarych budynków. Przystajemy, robimy z odległości zdjęcia. Widzimy duży samochód opuszczający kompleks. Kto wie, może wiozą w nim Mary... W dniu rozprawy więźniowie budzeni są o 5:00 rano a potem czekają, czekają, czekają... Czasami na próżno, bo rozprawa bywa odwołana z najrozmaitszych powodów. Jak będzie dzisiaj – nie wiemy. Robimy wolniutko rundę wzdłuż parkingów. Tu zdjęć nie można robić - ostrzega nas John. Był tutaj setki razy, bez niego życie więźniarek sumienia byłoby jeszcze trudniejsze.     

Wracamy na autostradę, coraz bliżej Toronto. Mijamy Mississauga, gdzie mieszka kilkudziesięciotysięczna Polonia. To tu spotkaliśmy w zeszłym roku, na wspaniale zorganizowanym bankiecie dla patriotów “Noc Wolności” pana Artura Górskiego, posła polskiego Sejmu, jednego z autorów „Listu Posłów Polskiego Sejmu do Premiera Kanady”. Odmawiamy różaniec.

Jeszcze parę minut i wreszcie Toronto. Podjeżdżamy pod duży, nieładny gmach ontaryjskiego sadu. Na korytarzu spotykamy Lindę Gibbons, pierwszą heroiczną bohaterkę kanadyjskiego Ruchu Obrony Życia. Ta malutka, krucha, podniszczona długoletnim uwiezieniem babcia spędziła w wiezieniu prawie 11 lat za obronę nienarodzonego życia.  Niedawno wyszła na wolność, odwiedziła swoją rodzinę w British Columbia i wróciła do Toronto, by wspierać Mary w jej walce. Jest nas coraz więcej, dochodzą następni. Pojawia się energiczny, uśmiechnięty, radośnie witany młody człowiek. To prolifer z Wisconsin w USA, Will. By tu dotrzeć i wesprzeć Mary jechał samochodem dwa dni.

Podchodzimy do niego, pytamy o trudy podróży. Gdy dowiaduje się, że jesteśmy Polakami, rozjaśnia się jeszcze bardziej. Polska, Polska – powtarza, byłem w Polsce. Opowiada o swojej wizycie w Warszawie w 2009 roku z delegacją amerykańskich kongresmenów. Mówimy mu o liście „Posłów Polskiego Sejmu do Premiera Kanady”.Gdy wymieniamy nazwisko posła Artura Górskiego, Will od razu wpada nam w słowo mówiąc: spotkałem go wtedy, w Warszawie, to wspaniały konserwatysta, znakomity mówca, prawdziwy lider. Informujemy Willa o chorobie Pana Artura. Will pochyla głowę, splata ręce, modli się przez chwile w ciszy, bardzo poruszony tą wiadomością.

Rozmowę przerywają donośnie ogłaszane słowa: "Court in session!”. Wchodzimy wszyscy do małej sali sadowej. Trwają jakieś rozmowy urzędników sądowych, coś jest nie tak z systemem nagłośnienia, w końcu jeden z urzędników ogłasza przerwę ze względu na techniczne trudności. Przeprasza kilka razy, a potem, kierując się w stronę Lindy Gibbons, przeprasza ponownie, pochylając przy tym głowę w geście pełnym szacunku. Bez wątpienia pamięta tą małą, niepozorną babcię o sercu lwicy, której nic nie złamie.

Na korytarzu spotykamy Toniego, przyjechał tu robić reportaż z procesu Mary dla LifeSiteNews.com, największego na świecie portalu poświęconego wyłącznie obronie życia. Moglibyśmy z nim rozmawiać godzinami, jest świetnie zorientowany w sprawach tego świata, nie tylko ruchu obrony życia.Wzywają na salę ponownie. Tym razem wchodzi parę osób w kolorowych koszulkach. Kobieta ma na piersi napis „Jestem liberałem, elokwentną feministką, przed którą cię ostrzegają”. Patrzy niezbyt przyjaźnie, milcząco siada z tyłu, koszulkę ma nie pierwszej świeżości. Obok siada osoba z równie ambitnym napisem: „Marsz dla życia kobiet”.

Zaczyna się rozprawa. Wprowadzają Mary. Ma ręce zakute z tyłu kajdankami. Jest ubrana w ciemnozielony, więzienny mundurek, idzie w eskorcie strażników z charakterystyczną dla siebie nieśmiałością. Kruczoczarne włosy, smagła młoda twarz. Wstajemy wszyscy i stoimy na baczność z szacunkiem, dopóki Mary nie usiądzie. Mary spogląda na Lindę, na Johna i resztę grupy,   uśmiecha się, jakby była zaskoczona, że jest nas tak dużo. Obrońca Mary, Charles Lugosi sprawdza system nagłośnienia i stwierdza, że oskarżona, odgrodzona grubą, kuloodporną szybą nie usłyszy przebiegu rozprawy. Prosi  więc, by przeprowadzić Mary i posadzić obok niego, gdzie będzie słyszeć lepiej. Dowódca straży oświadcza, że w takim wypadku procedura wymaga osobistej rewizji więźniarki, trzeba ją wyprowadzić z sali sądowej, zaprowadzić piętro niżej do pokoju rewizji osobistej i dopiero wtedy będzie mogła wejść na salę ponownie. Obrońca stwierdza, że skoro rozprawa już jest opóźniona o dwie i pół godziny, to każde kolejne opóźnienia uczynią pierwszy dzień rozprawy zupełnie bezproduktywnym. Następuje wymiana opinii między sędzią, obrońcą i dowódcą straży. W końcu zapada decyzja, by posadzić Mary obok jej obrońcy bez dokonania rewizji osobistej.

Pierwszym świadkiem oskarżenia jest właścicielka kliniki aborcyjnej. Składa przysięgę na Biblię, przysięgając na Boga, że będzie mówić prawdę i tylko prawdę. Oskarżycielka zadaje swojemu świadkowi szereg pytań. Świadek to lekarz medycyny, otworzyła klinikę w 1988 roku, zatrudnia jeszcze jednego lekarza, trzy pielęgniarki i trzy asystentki. Świadek zeznaje, że klinika jest wyposażona w system zamków i kamer by uniemożliwić wejście osobom niepowołanym, objaśnia rozkład pomieszczeń. Opisuje całe zdarzenie, stwierdza że Mary weszła do kliniki, dołączając do grupy ludzi, towarzyszących jednej z kobiet. Wylicza, ile czasu i pieniędzy straciła na skutek wtargnięcia Mary. Szacuje, jak bardzo obniżyła się satysfakcja klientek biznesu, ile było  zgłoszeń problemów po przeprowadzeniu aborcji. Lista szkód spowodowanych wejściem Mary do kliniki jest długa, zaś koszty tego zakłócenia bardzo duże. Kolejne pytania oskarżyciela prowadzą świadka do opisywania uczuć i emocjonalnych przeżyć klientek kliniki po wejściu Mary.

Obrona składa sprzeciw. Oświadcza, że próba wprowadzenia „uczuć pacjentek” do sprawy otwiera oskarżycielowi drogę do ewentualnego odwołania się od wyroku sądu w wypadku przegrania sprawy przez oskarżyciela. Następuje długa wymiana zdań miedzy obrońcą i oskarżycielem. Za każdym razem sędzia odrzuca protest obrony. Ale ta nie ustępuje. Obrońca Charles Lugosi cierpliwie tłumaczy sędziemu, że taktyka oskarżyciela polega na przedstawieniu finansowych strat, mniejszej satysfakcji klientek kliniki oraz dotkniętych czy urażonych uczuć kobiet, przy całkowitym pominięciu odpowiedzi na pytanie, co to za biznes, czego dokonuje się w klinice,z jakiego powodu klientki odczuwają satysfakcję oraz pominięciu zagrożeń dla ich  zdrowia. To wszystko jest próbą odwrócenia uwagi sądu od istoty sprawy, którą obrona chce w sposób jednoznaczny i przekonujący przedstawić. Sędzia ostrzega, że droga, którą chce iść obrona może przeciągnąć sprawę do 2018 roku a nawet dłużej.

Wiemy co to może oznaczać dla Mary, której postanowienie można wyrazić jednym zdaniem:Będziemy tak długo pukać do drzwi Sądu Najwyższego, dopóki sprawiedliwość nie odpowie na niemy krzyk nienarodzonych”.

Obrona Mary jest przygotowana na wszystko. Charles Lugosi zaczyna przesłuchiwać świadka oskarżenia. Po ustaleniu, że omawiany dzień był średnio normalnym dniem w klinice, obrona pyta o szczegóły. „Ile klientek było umówionych w dniu, w którym przyszła do kliniki Mary?”. Odpowiedź – 30. „Ile lat miała najmłodsza klientka”. Odpowiedź: 14. „Czy 14-latka przyszła z rodzicami?”. Odpowiedź: Nie, sama. Świadek dodaje, że zgodnie z prawem w Ontario nie jest wymagana zgoda rodziców na aborcję dla nieletnich, świadek dokonywał aborcji nawet na 12 latkach, tutaj nie ma limitu wieku. Bez względu na wiek nieletnie są przyjmowane i wykonuje się aborcję na ich życzenie. Klinika zaleca nastolatkom, by nie mówiły nic rodzicom. Ich podpis nie jest potrzebny. Wszystkie kobiety, łącznie z nastolatkami podejmują decyzję na własną odpowiedzialność i mają do tego prawo, na tym polega wolny wybór.

Czy klinika informuje klientki że mają prócz aborcji mają inny wybór? Czy klinika posiada jakieś informacje na temat ruchów pro-life?”. Odpowiedź: Klinika nie posiada takich informacji. Klientki podpisują formularz, że są poinformowane o wszystkim, co jest niezbędne. Obrońca prosi oskarżyciela o pokazanie broszur pro-life, które Mary przyniosła do kliniki, a które świadek określał w zeznaniach jako „drastyczne”. Prosi świadka o wskazanie tych drastycznych treści. Świadek nie potrafi tego zrobić, w ulotce są adresy i telefony organizacji charytatywnych pro- life oraz opis i fotografie płodów w poszczególnych fazach ciąży. Obrońca wskazuje, że Mary dostarcza jedynie informacji, których klinika nie udziela, które pomija i zniekształca. Klientki kliniki nie mają żadnego wyboru.

Jakie świadek ma kwalifikacje?”. Odpowiedź: Studia uniwersyteckie, specjalizacja embriologia. „Gdzie świadek skończył studia?”. Odpowiedź: Uniwersytet w Belgradzie. „Czy świadek zgadza się z opinią eksperta embriologii, profesora uniwersytetu, że w chwili poczęcia powstaje istota ludzka?” (obrońca wręcza dokument ekspertyzy sądowi). Oskarżyciel zgłasza sprzeciw, stwierdzając, że to, co powstaje w chwili poczęcia, nie ma żadnego związku z wejściem Mary Wagner do kliniki aborcyjnej i spowodowaniem przez nią poważnych strat finansowych.

Sędzia decyduje na korzyść oskarżyciela.Obrona nie ustępuje, wyjaśnia ponownie, że na tym etapie konieczne jest ustalenie, co aborcja niszczy, bowiem jest to podstawa do oceny czynu Mary i tego, czy jej zachowanie było niezbędne. Obrońca posługuje się przykładem: Gdyby na trawniku przed domem zabijano innego człowieka, to wkroczenie na czyjś trawnik, by ratować ofiarę nie może być powodem oskarżenia o wejście na prywatną własność i przeszkadzanie w zabijaniu. Sędzia pozwala na dalsze pytania obrony. „Czy świadek informuje klientki, że aborcja niszczy ludzkie życie?”. Oskarżyciel zgłasza protest, sędzia ponownie decyduje na jego korzyść.

Czy świadek informuje klientki, że płód jest żywym człowiekiem?”. Odpowiedź: Dla mnie to, co wewnątrz kobiety, to nie jest człowiek. To zlepek komórek, nic ważnego. „Jak wygląda płód? Czy ma stopy, ręce, głowę?”. Oskarżyciel ponownie zgłasza sprzeciw, sędzia znów decyduje na jego korzyść. Obrona chce bliżej przyjrzeć się stratom, poniesionym przez właścicielkę kliniki, wskutek wejścia Mary na teren placówki. „Ile klientek słyszało, czy mogło słyszeć cokolwiek w czasie przebywania Mary w klinice?”. Odpowiedź: Pięć albo sześć. „Ile klientek było umówionych tamtego dnia?”. Odpowiedź: Trzydzieści. „Ile aborcji zostało wykonanych?”. Odpowiedź: Trzydzieści.

Po ustaleniu, że klinika wykonała wszystkie zamówienia tak, jak planowano, obrona przechodzi do wyjaśnienia sprawy pacjentek, które skarżyły się  na wejście Mary do kliniki. Obrona chce ustalić, ile było skarg od kobiet, które mogły być dotknięte wejściem Mary na teren placówki, a ile z nich nawet o niczym nie wiedziało.Obrona chce ustalić, czego dotyczyły skargi, kiedy zostały zgłoszone, ile klientek skarżyło się na Mary i jaką pomoc otrzymały od kliniki. Za każdym razem oskarżyciel zgłasza sprzeciw, uzasadniając to poufnością danych, gwarantowaną przez prawo w Ontario. Obrońca wyjaśnia konieczność ustalenia faktów. Sędzia skłania się za każdym razem na korzyść oskarżyciela.Obrońca, niezrażony decyzjami sędziego, dostosowuje taktykę do sytuacji i zadaje kolejne pytania, które pomogą ustalić fakty.

Pojedynek toczony przez obrońcę z oskarżycielem o ujawnienie faktów jest coraz bardziej pasjonujący. Charles Lugosi już w pierwszym dniu rozprawy sprowadza oskarżyciela do parteru, przygotowując krok po kroku zręby fundamentu, na którym stanie gmach konstytucyjnego testu, udowadniającego, że kanadyjski Kodeks Karny w zakresie, dotyczącym sprawy Mary Wagner jest niezgodny z Konstytucją Kanady.

Dzień pierwszy procesu zbliża się ku końcowi. Z żalem opuszczamy salę sądową nieco wcześniej. Rzucamy ostatnie spojrzenie na naszą Mary i odchodzimy, by udać się w drogę powrotna do domu. Widząc, że jest nam trochę smutno z powodu wcześniejszego wyjazdu, John uśmiecha się i mówi: „To będzie długa walka, będziemy tu wracać jeszcze wiele razy”.

Relację specjalnie dla portalu Fronda.pl przygotowali zaprzyjaźnieni Polacy z Kanady, Lidia i Andrzej Śpiewak

Oprac. MBW

Czytaj więcej o Mary na Fronda.pl: